Koronawirus nie mutuje tak szybko, jak wirus grypy czy HIV - podkreślił w sobotnich "Faktach po Faktach" immunolog profesor Maciej Tarkowski, dodając jednak, że "faktycznie potwierdzono, że mutacja pozwoliła wirusowi na dużo łatwiejsze przemieszczanie się z osoby na osobę". - To, że pandemia teraz przyspiesza, jest dobrą wiadomością dla szczepionki, bo dzięki temu będziemy w stanie stwierdzić szybciej, czy ona jest skuteczna - przekonywała wirusolożka z Uniwersytetu w Oksfordzie doktor Emilia Skirmuntt.
Ministerstwo Zdrowia poinformowało w sobotę o kolejnych 2367 potwierdzonych przypadkach koronawirusa w Polsce. To najwyższy dobowy bilans zakażeń od początku epidemii w naszym kraju. Zmarły kolejne 34 osoby. Dane te komentowali goście sobotnich "Faktów po Faktach".
Immunolog: to nie jest wirus, który tak szybko mutuje jak wirus grypy czy HIV
Jak zauważył immunolog Maciej Tarkowski z Uniwersytetu w Mediolanie, "te wzrosty na pewno nie są związane z tym, że wirus mutuje". - To nie jest wirus, który tak szybko mutuje jak wirus grypy czy HIV. To jest wirus, który posiada w swoich mechanizmach pewne białka, które wręcz zapobiegają mutacjom - tłumaczył.
Dodał, że w drodze badań "faktycznie potwierdzono, że ta mutacja pozwoliła wirusowi na dużo łatwiejsze przemieszczanie się z osoby na osobę". - Był bardziej infekcyjny, ale to już praktycznie w pierwszych izolacjach tutaj we Włoszech stwierdzaliśmy - zaznaczył. Dodał, że w USA wirus z tą mutacją rozprzestrzeniał się później.
Wirusolożka: odnotowujemy tak gwałtowny przyrost zakażeń głównie przez to, że rozluźniono restrykcje
- On nie zmienił się praktycznie, jeżeli chodzi o funkcję, od czasu, kiedy się pojawił w populacji. Nie obserwujemy, żeby ten wirus zmienił jakoś swoje biologiczne funkcje i stawał się groźniejszy - powiedziała wirusolożka z Uniwersytetu w Oksfordzie Emilia Skirmuntt.
Jej zdaniem odnotowujemy tak gwałtowny przyrost zakażeń głównie przez to, że rozluźniono restrykcje. - Otworzyły się szkoły, uniwersytety, również niektóre osoby, które nie mogły podróżować wcześniej, bo część granic była zamknięta, stwierdziła, że pojedzie na wakacje. Teraz wrócili do kraju. To nie jest zaskakujące, to było do przewidzenia, że ten wzrost znowu się pojawi - tłumaczyła wirusolożka.
Ponad 200 kandydatów na szczepionkę
- To, że ta pandemia teraz przyspiesza, jest dobrą wiadomością dla szczepionki, bo dzięki temu będziemy w stanie stwierdzić szybciej, czy ona jest skuteczna - wyjaśniła Skirmuntt. Powiedziała, ze Oksford jest jednym z miejsc, które prawdopodobnie będzie miało ją jako pierwsze.
Wirusolożka wskazała, że według najnowszych doniesień "szczepionka pojawi się na początku przyszłego roku i będzie jej na tyle dużo, żeby zacząć szczepić grupy ryzyka, które mamy w populacji". - Pod koniec przyszłego roku możliwe, że będzie jej wystarczająco dużo, by zacząć szczepić także inne grupy - dodała.
Jak mówiła, obecnie jest ponad 200 różnych "kandydatów na szczepionkę". - Praktycznie każdy kraj ma kilka testów klinicznych. Niektóre z tych szczepionek wykorzystują technologie, które wcześniej nie były nigdy wykorzystywane w szczepionkach zatwierdzonych do użytku - tłumaczyła ekspertka. Podkreśliła, że wciąż niewiele wiemy na temat odporności oraz odpowiedzi układu immunologicznego. - Ta epidemia trwa dość niedługo i wciąż nie mamy odpowiedzi na bardzo wiele pytań - zaznaczyła.
Immunolog: nie mogę podać dokładnej daty końca pandemii
Tarkowski odniósł się do słów profesor Anny Boroń-Kaczmarskiej, specjalistki od chorób zakaźnych, która powiedziała w piątek na antenie TVN24, że z pandemią uporamy się "dopiero w roku 2024".
- Wszystko zależy szczególnie od tego, jak szczepionka będzie skuteczna. Jeżeli poziom przeciwciał będzie się utrzymywał dość długo, sądzę, że wtedy na pewno koniec tej pandemii nastąpi dużo wcześniej niż w 2024 roku, ale daty dokładnej na pewno nie mogę podać - odpowiedział immunolog.
Jak mówił, lekiem, który będzie działać terapeutycznie mogą być "tak zwane przeciwciała neutralizujące, które blokują wiązanie się wirusa z komórkami". - Jeżeli mówimy o tego typu lekach, to są duże na to szanse. Szczególnie, że można stworzyć koktajl przeciwciał, bo jest kilka takich przeciwciał, które skutecznie blokują infekcję. Miejmy nadzieję, że to wkrótce będzie mogło wejść do produkcji - powiedział gość "Faktów po Faktach".
Wirusolożka: zdarza się, że to układ odpornościowy zabija zakażonego, a nie sam koronawirus
Wśród 34 zakażonych, którzy zmarli minionej doby jest osoba w wieku zaledwie 36 lat. - Takie przypadki już były wcześniej, że umierały osoby, które nie były w grupie ryzyka. To zawsze może się zdarzyć, także przy innych chorobach, które nie są tak śmiertelne - tłumaczyła wirusolożka Emilia Skirmuntt.
Jak podkreśliła, "to jest też zależne od wielu różnych czynników, chociażby od odpowiedzi systemu immunologicznego, który może odpowiedzieć szybko i gwałtownie". - W tym przypadku to układ odpornościowy zabije tę osobę zakażoną, nie sam koronawirus - zaznaczyła ekspertka.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24