Zawyżone wyceny nieruchomości, podstawieni rzeczoznawcy i korupcja w Kościele - dzięki blisko półrocznej dziennikarskiej prowokacji, dziennikarzom Superwizjera TVN udało się odsłonić kulisy afery Kościelnej Komisji Majątkowej.
Przez blisko 20 lat Kościelna Komisja Majątkowa, złożona z przedstawicieli rządu i Episkopatu, zwracała zagrabiony przez komunistyczne rządy majątek Kościoła katolickiego. Zwróciła ziemię o wartości ok. 5 miliardów złotych.
Wielu poszkodowanych przed komisją reprezentował Marek P. - były oficer Służby Bezpieczeństwa, główna postać sprawy Komisji Majątkowej. On zajmował się złożeniem wniosku do komisji, znalezieniem rzeczoznawcy, który wyceniał wartość odebranej ziemi, a nawet znalezieniem kupca na zwrócone nieruchomości.
Jedną z kluczowych postaci stał się również Krzysztof B. - krakowski rzeczoznawca. To on wyceniał wyszukane przez Marka P. nieruchomości. Następnie nieruchomości były oddawane parafiom, zakonom i innym instytucjom kościelnym.
Rola Krzysztofa B. była istotna, ponieważ to on i współpracujący z nim rzeczoznawcy wyceniali odebrany majątek. Najczęściej te wyceny były możliwie jak najwyższe. Jak ujawnili dziennikarze, czasem dwukrotnie wyższe, niż ich realna wartość.
Prowokacja
Żeby poznać mechanizm działania manipulowania wycenami, dziennikarze postanowili przeprowadzić prowokację. Podstawiony mężczyzna (Michał Stankiewicz - wieloletni dziennikarz śledczy "Rzeczpospolitej") podając się za biznesmena, chciał sprzedać nieruchomość - fikcyjnie kupioną, zrujnowaną fabrykę w Charsznicy pod Krakowem. Stankiewicz udał się więc do rzeczoznawcy Krzysztofa B. i poprosił o wycenę. Ten wycenił ją na 200 tys. zł. "Biznesmen" przekazał jednak, że ma kupca na fabrykę, który zapłaciłby za nią nawet 500 tys. Aby tak się stało, niezbędna była jednak odpowiednia na tę sumę wycena.
Po krótkich negocjacjach Krzysztof B. oznajmił, że inny, współpracujący z nim rzeczoznawca, wykona taką wycenę i poda w niej pożądaną wartość. Za 10 tys. plus VAT wycena była gotowa. Tym razem fabryka była warta ponad 500 tys zł.
Gra nieruchomościami zastępczymi W wielu wypadkach machina działania była jednak bardziej złożona. Po wycenie przez rzeczoznawcę pełnomocnik pokrzywdzonych proponował tzw. nieruchomości zastępcze. Te z kolei wyceniane były jak najniżej. Następnie Marek P. znajdował kupca na te nieruchomości, a ci z kolei sprzedawali je po cenie znacznie wyższej. Na tych operacjach poszkodowani tracili miliony złotych, a Kościół oraz rzeczoznawcy - zyskiwali.
Nieruchomości oraz działki Kościołowi oddawało państwo. Płaciło za nie na podstawie wycen opracowywanych właśnie przez rzeczoznawców. Jak się okazuje, nikt ich jednak nie weryfikował. Od orzeczeń Komisji Majątkowej nie było także odwołania do sądu.
Jako przykład takiej sytuacji dziennikarze podali sprawę oddania 45 hektarów ziemi należącej do zakonu cystersów w Krakowie, na której komunistyczny rząd wybudował Nową Hutę. Wartość wyceny wyniosła 88 mln złotych. Wtedy Marek P. - szara eminencja w Komisji Majątkowej - przedstawił nieruchomości zastępcze (ok. 200 hektarów), które rzeczoznawca Krzysztof B. pracujący na jego zlecenie, wycenił na 26 mln złotych. Cystersi w sumie otrzymali 200 ha ziemi oraz 66 mln zł rekompensaty.
Manipulacja Wyceny rzeczoznawców były kluczowym elementem działalności Marka P. Jeżeli rzeczoznawcy odpowiednio manipulowali wycenami, Skarb Państwa zwracał dużo więcej, niż powinien. Zaraz po przekazaniu Kościołowi, nieruchomości były sprzedawane, a kupców wyszukiwał właśnie Marek P.
Jednym z głównych nabywców tych nieruchomości został miliarder Jacek D. Okazało się, że to on nabywał działki wskazane jako nieruchomości zastępcze. Później członkowie jego rodziny meldowali się fikcyjnie w gminach gdzie się znajdowały działki i zgodnie z prawem pierwokupu, to oni je kupowali i stawali się ich właścicielami. Wszyscy są obecnie oskarżeni w tej sprawie.
Podobny proceder stosował Piotr P. - jeden z konsulów honorowych w Krakowie. On, razem z bratem, kupił nieruchomości przekazane siostrom albertynkom z Krakowa. Ich wartość została jednak zaniżona przez rzeczoznawcę. Następnie Piotr P. sprzedał je za prawie trzykrotnie wyższą cenę.
Zaniżone
Prowokacja dziennikarska pozwoliła na ukazanie procederu, o którym dziennikarze zrobili półtora roku temu reportaż. W 2008 roku komisja przyznała zakonowi elżbietanek z Poznania ogromną działkę na warszawskiej Białołęce. Miała ona być rekompensatą za utracone w czasach PRL ziemie w okolicach Poznania. Nieruchomość została wyceniona na około 30 milionów złotych. Tymczasem nieruchomości w tym rejonie Warszawy są warte kilkakrotnie więcej.
Już po kilku tygodniach właścicielem ziemi został Stanisław M. - człowiek, który w latach 90. był człowiekiem blisko związanym z członkami zarządu gangu pruszkowskiego. Według policji organizował przemyt spirytusu na ogromną skalę. Dziś prowadzi interesy związane z nieruchomościami. Sprawa trafiła do prokuratury, jednak ta umorzyła sprawę.
Marek P. oskarżony
Jak wskazali dziennikarze, takich spraw może być o wiele więcej. Marek P. jest w związku z działalnością Komisji oskarżony. Prokuratura zarzuca mu m.in. korumpowanie członka komisji i działanie na szkodę podmiotów kościelnych, które starały się o zwrot majątku zagarniętego w PRL.
Komisja Majątkowa, która przestała istnieć na początku marca tego roku, przez przeszło 20 lat decydowała o zwrocie Kościołowi katolickiemu nieruchomości Skarbu Państwa. Od jej orzeczeń nie przysługiwały odwołania. W trakcie swej działalności Komisja przekazała stronie kościelnej ponad 65,5 tys. ha oraz 143,5 mln zł. Według mediów, wartość zwróconego majątku sięgała 5 mld zł.
"W imieniu kościoła" opowiada o niezwykłej karierze Marka P., który stał się szarą eminencją w Komisji Majątkowej oraz o ludziach, którzy mu pomagali i z nim współpracowali. W filmie po raz pierwszy wypowiadają się publicznie kluczowe postaci związane ze sprawą kościelnej Komisji Majątkowej.
Film będzie można obejrzeć na antenie TVN24 w najbliższą niedzielę, o godz. 12.20.
Autor: AB//gak/k / Źródło: Superwizjer TVN
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu