17 maja 2025, Biała Podlaska.
To dopiero początek lekkoatletycznego sezonu, zawodniczki i zawodnicy na dobre dopiero się rozkręcają. Wiktoria? 200 metrów pokonuje w czasie 23,37 sekundy - czasie rewelacyjnym - zostając na tym dystansie liderką europejskich tabel wśród juniorek do lat 20 lat, a rekord życiowy poprawiając dokładnie o 0,28 sekundy, czyli bardzo dużo. Rewelacja i już.
Mówi Wiktoria: - Sama jestem zaskoczona, bo na treningach tej mocy absolutnie nie czułam, nie wyglądały tak, jak wyglądać powinny. Na przykład wyniki treningowe w ubiegłym sezonie były o wiele lepsze. Martwiłam się też, czy dam radę, bo miałam rodzinne zawirowania - bardzo trudna sytuacja.
"Dostałam ochrzan, od tamtej pory krzywo na niego patrzyłam"
Smutna jest ta historia - mówi. - Tata doznał udaru pół roku temu. Nie pogodził się z tym, że po udarze życie będzie wyglądało inaczej. Że będzie więcej ograniczeń. Tata zawsze był aktywny, kochał lekkoatletykę, bez nacisku na jakąś konkurencję, chociaż skupiał się na tych technicznych - na skoku wzwyż na przykład. Nasza rodzina cała jest sportowa. Mama grała w siatkówkę, a szóstka rodzeństwa, bo ja mam pięciu starszych braci i starszą siostrę, wszyscy mniej lub bardziej zajmowali się lekkoatletyką.
Wiktoria też chciała trenować, skoro bracia i siostra trenują - ona też będzie. Kiedy poszła do drugiej klasy, poszła też na trening - do klubu Agros Chełm, bo w Chełmie przyszła na świat i jeszcze tydzień temu tam mieszkała.
- Należałam do dziewczynek, których wszędzie było pełno, takie żywe srebro - wspinanie się po drzewach, bieganie i latanie, ciągle w ruchu. Szybkością wyróżniałam się od dzieciństwa, zdarzało się nawet tak, że dzieci nie chciały się ze mną bawić w berka. Dla nich nie była to żadna zabawa, bo jako berek szybko wszystkich łapałam. Biegałam za to... jak to określić... dziwnie, jak kaczka, jak Michael Johnson - właśnie! Śmiesznie to wyglądało, słyszałam nawet, że sprinterką raczej nie zostanę.
Pierwsze zajęcia, pod okiem pani Doroty Czerniakiewicz, nastawione były na rozwój ogólny, tak jak być powinno. Potem?
- Nie było w klubie trenera, który zajmowałby się konkurencjami technicznymi. Do wyboru były biegi średnie, których nie cierpiałam, na przełajach dobiegałam do mety często zapłakana, albo płotki - też nie dla mnie. Zrażona byłam do nich, bo kilka razy zaliczyłam na płotkach glebę. Był jeszcze sprint i trenerka polecała mi Damiana Leszczyńskiego - mówiła, że to spoko człowiek. Tak trenujemy sobie z Damianem od 2020 roku. Chociaż on za dobrze mi się nie kojarzył po tym, jak kiedyś na Czwartkach Lekkoatletycznych właśnie od niego dostałam ochrzan za chodzenie w kolcach po betonie. I od tamtej pory trochę krzywo na niego patrzyłam. Koniec końców musiałam coś wybrać. I nie żałuję, super jest - opowiada Wiktoria.
"Wręczyli mi babeczkę ze świeczkami"
Mieszkała w Chełmie, reprezentowała TKS Tomasovię, klub z Tomaszowa Lubelskiego, oddalonego o kilometrów blisko 100. Trenowała i tak u siebie, na stadionie do niedawna żużlowym, bez tartanowej bieżni, co w przypadku ćwiczenia wyjścia z bloków startowych komfortowe nie było. Rozstawiali bloki na matach w hali. Albo jeździli do Lublina. Radzili sobie, jak mogli. Przez ten brak tartanu i trenowanie w warunkach zastępczych w sezonie ubiegłym skupiali się bardziej nie na sprincie, a na 400 metrach. Efekt? 52,94 - nie ma co, całkiem nieźle.
Wystartowała też na metrów 300, dystansie nietypowym, którego na wielkich imprezach nie ma - w Warszawie, 6 lipca. To data bardzo ważna, bo tego dnia Wiktoria obchodziła 18. urodziny. Na metę wpadła w czasie 36,82 sekundy, co jest rekordem Polski do lat 20. - Najlepszy prezent, na dodatek znajomi od razu wręczyli mi babeczkę ze świeczkami, więc było bardzo, bardzo miło - wspomina.
"Jestem zafascynowana rozwojem człowieka, tym, co siedzi mu w głowie"
W Chełmie była uczennicą IV liceum ogólnokształcącego. Matura już za nią, denerwowała się, choć przede wszystkim sytuacją w domu. Egzaminy ustne - z języka polskiego i angielskiego - zaliczyła jednak na 100 procent. Teraz studia - psychologia na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. I treningi w klubie akademickim. Leszczyński trenerem pozostanie, zajęcia będzie konsultował z trenerami z Lublina, a na niektóre Wiktoria przyjeżdżać będzie do Chełma. Dadzą radę.
- Myślałam, a nawet marzyłam o tym, żeby zostać fizjoterapeutką i po zakończeniu biegania wciąż być w sporcie. Postawiłam na psychologię, bo jestem zafascynowana rozwojem człowieka - tym, co siedzi mu w głowie - wyjaśnia.
- Bardzo lubię współpracować z dziećmi. W Lublinie często jeżdżę na takie zawody, gdzie mam okazję przeprowadzić dla dzieci rozgrzewkę. A kiedyś być może zostanę psychologiem sportowym. Jako zawodniczka współpracowałam już z dwoma psychologami i przekonałam się, jak ważne są takie na pozór małe sprawy - na przykład mówienie "udało mi się" w sporcie nie ma sensu. Tu trzeba zrozumieć, że bardzo dużo zależy ode mnie, nie wszystko, bo na pogodę wpływu nie mam, ale na dużo spraw - tak. Ile dam z siebie na treningu, tyle dam z siebie na zawodach. Chciałabym się dobrze tym bieganiem bawić, mieć z niego frajdę i satysfakcję. Ta radość napędza najbardziej. I kibice. Nie chcę zapominać, dlaczego to robię i dlaczego zaczęłam to robić.
Plany sportowe? - Igrzyska olimpijskie, wiadomo - to cel każdego sportowca, który o sporcie myśli poważnie. A na ten sezon - mistrzostwa Europy do lat 20, w Finlandii, oprócz sztafety chciałabym tam powalczyć też indywidualnie. I mistrzostwa Polski, to zawsze ważne zawody. Plany najbliższe to Memoriał Ireny Szewińskiej, już 30 maja w Bydgoszczy. Wystartuję tam w sztafecie 4x100 metrów i na 100 metrów, ale to drugie tylko wtedy, jeżeli dopisze pogoda, bo treningi były ostatnio naprawdę mocne i trochę w mięśniach je czuję.
Ile ma tych rekordów kraju do lat 20?
- 23,68 na 200 metrów z lutego tego roku w hali - tak; - 36,82 na 300 metrów z sezonu 2024 - tak; - 45,12 w klubowej sztafecie 4 x 100 metrów - tak.
Trzy. I niedawne 23,37 na 200 metrów w Bielsku Białej - rekord nie, ale wynik otwierający europejskie listy. Dzwonię, żeby się upewnić, czy to wszystko, czy nic nie przeoczyłem. - Mam jeszcze jeden rekord, na śmiesznym dystansie - 150 metrów przebiegłam w Lublinie w 17,37, tydzień przed tymi zawodami w Bielsku Białej - mówi Wiktoria.
Źródło: TVN24+
Źródło zdjęcia głównego: instagram.com/wiktoriagajosz