Bez Polski w Białym Domu. Teraz wzajemne oskarżenia i przerzucanie winy

Donald Tusk, Karol Nawrocki
Bosacki: zachęcaliśmy obóz prezydencki do tego, żeby być bardziej aktywnym
Źródło: TVN24
Przedstawiciela Polski zabrakło w poniedziałek w Białym Domu, gdzie prezydent USA Donald Trump spotkał się z prezydentem Ukrainy i grupą europejskich przywódców. Dlaczego do tego doszło? W tej sprawie jest rozdźwięk między przedstawicielami rządu i Kancelarii Prezydenta. Przypominamy kluczowe fakty i wypowiedzi zarówno przedstawicieli prezydenta, jak i rządu.

W poniedziałek w Białym Domu doszło do spotkania prezydenta USA Donald Trumpa z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim, a następnie również z przybyłymi do Waszyngtonu liderami europejskimi: przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen, sekretarzem generalnym NATO Markiem Rutte, prezydentem Francji Emmanuelem Macronem, kanclerzem Niemiec Friedrichem Merzem, premierem Wielkiej Brytanii Keirem Starmerem, premier Włoch Giorgią Meloni oraz prezydentem Finlandii Alexandrem Stubbem.

Dlaczego przedstawiciel Polski nie poleciał do Waszyngtonu?

W spotkaniu nie uczestniczył przedstawiciel polskich władz mimo że wcześniej zarówno prezydent Karol Nawrocki, jak i premier Donald Tuski wspólnie z partnerami międzynarodowymi brali udział w rozmowach dotyczących Ukrainy.

Jak mogło do tego dojść? W tej kwestii jest rozdźwięk między przedstawicielami strony rządzącej i Kancelarii Prezydenta.

Rzecznik rządu Adam Szłapka w poniedziałek w rozmowie z reporterem TVN24 Sebastianem Napierajem informował, że na spotkaniu Karola Nawrockiego z Donaldem Tuskiem w ubiegłym tygodniu obie strony ustaliły, iż w kwestii kontaktu z Amerykanami stroną wiodącą jest prezydent. Zauważył, że w ostatniej wideokonferencji z Trumpem uczestniczył właśnie Nawrocki. Mówił wówczas, że kancelaria premiera nie wie, czy zaproszenie od Amerykanów zostało wystosowane do polskiego prezydenta, czy nie.

Bez Polski podczas rozmów w Waszyngtonie. Relacja Sebastiana Napieraja
Źródło: TVN24

Rzecznik MSZ Paweł Wroński mówił we wtorek dziennikarzom, iż "w niedzielę pojawiły się informacje, że decyzja o tym, czy prezydent poleci do Waszyngtonu, zapadnie w ciągu paru godzin". - Następnie (w poniedziałek - red.) rano przez pewien czas nie było wiadomo, czy prezydent do Waszyngtonu leci, czy nie leci. Później pojawiło się tłumaczenie, że dla prezydenta kluczowe znaczenie ma spotkanie 3 września i z tego względu to 3 września będzie obecny w Waszyngtonie, a jest jedynym przywódcą, którego w najbliższym czasie samodzielnie będzie przyjmował Donald Trump - mówił. Dodał, że "tam zapadła decyzja".

- My staramy się informować na bieżąco Kancelarię Prezydenta o tym, co się dzieje. Otrzymujemy natomiast zwrotnie bardzo skromne informacje. Łącznie z brakiem podstawowej informacji, czy prezydent leci, czy prezydent nie leci - mówił.

Rzecznik prezydenta Rafał Leśkiewicz potwierdził w poniedziałek, że w Waszyngtonie nie będzie przedstawiciela Polski. Przekazał, że Nawrocki "priorytetowo traktuje przygotowania do wizyty w Stanach Zjednoczonych 3 września". 

Kto kogo zapraszał?

Wiceszef MSZ Marcin Bosacki powiedział we wtorek w "Jeden na jeden" w TVN24, iż "żałuje, że w tym najważniejszym momencie pana prezydenta Nawrockiego nie było". Ocenił, że "otoczenie prezydenta w kluczowych dniach, czyli w sobotę i w niedzielę, nie wykazało determinacji, żeby pan prezydent Nawrocki był" w Waszyngtonie.

- Myśmy w sobotę i w niedzielę zachęcali obóz prezydencki do tego, żeby być bardziej aktywnym i że jeśli ktoś ma być z Polski, a taki jest nasz cel, to to musi być prezydent Nawrocki - przekazał.

Bosacki tłumaczył, że prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podczas telekonferencji w sobotę i niedzielę "informował, że na prośbę Amerykanów", format spotkania ma być taki, jak poprzednie narady liderów europejskich z udziałem Trumpa.

Podobne informacje przekazywał w poniedziałek rzecznik rządu. Szłapka oświadczył, że "spotkanie w Waszyngtonie odbywa się w tym samym formacie co wcześniejsze rozmowy online liderów państw europejskich, w których uczestniczył Prezydent Trump". "Wtedy Polskę reprezentował Prezydent Karol Nawrocki" - zaznaczył.

"Potwierdzam. Tak oznajmił Prezydent Zełenski wobec premierów między innymi Japonii, Kanady i Nowej Zelandii" - napisał szef MSZ Radosław Sikorski, odnosząc się do wpisu Szłapki.

Szef polskiej dyplomacji stwierdził w poniedziałek, że "na spotkania do Białego Domu zaprasza prezydent Stanów Zjednoczonych, z którym polscy przedstawiciele ruchu MAGA oraz osobiście Pan Prezydent Karol Nawrocki mają uprzywilejowane stosunki". "Proszę, aby ich używali na rzecz Polski i Europy" - dodał.

W niedzielnej naradzie przywódców państw wchodzących w skład koalicji chętnych przed wylotem prezydenta Ukrainy do USA Polskę reprezentował Sikorski. Wcześniej, w sobotę, już po spotkaniu Donalda Trumpa z Władimirem Putinem na Alasce, Biały Dom poinformował, że prezydent USA najpierw rozmawiał telefonicznie z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim, a później połączył się z liderami NATO. Następnie prezydent USA zadzwonił również do europejskich liderów, w tym przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen i prezydenta Karola Nawrockiego.

Komisja Europejska podała później, że po rozmowie z Trumpem odbyła się narada europejskich przywódców, w której wziął udział między innymi premier Donald Tusk. Premier napisał w mediach społecznościowych, że wspólnie z Macronem, Merzem, Starmerem i premier Włoch Giorgią Meloni wysłuchali opinii Zełenskiego i przygotowali wspólne oświadczenie.

Nawrocki o spotkaniu z Trumpem
Źródło: TVN24

Prezydent Karol Nawrocki podkreślał natomiast w poniedziałek, że w tak zwanej koalicji chętnych, której przedstawiciele udali się do Waszyngtonu, Polskę od dłuższego czasu reprezentuje rząd. Dodał, że to prezydent Ukrainy zapraszał liderów europejskich na rozmowy w USA.

- To prezydent Zełenski zapraszał tych liderów europejskich, którzy dziś mają być w Waszyngtonie, a prezydent Polski jest jedynym liderem dzisiaj w Europie, liderem państwa, który na bliskim horyzoncie, już 3 września, ma spotkanie z prezydentem Donaldem Trumpem - stwierdził Nawrocki. 

Rząd nie zgłosił chęci uczestnictwa w wizycie?

Szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz napisał w poniedziałek w mediach społecznościowych, że "dyskusja co do udziału we wspólnej z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim wizycie tzw. koalicji chętnych w USA odbywała się z udziałem ministra Radosława Sikorskiego". "Minister Spraw Zagranicznych RP nie zgłosił gotowości Polski do udziału w tej wizycie. Prezydent RP planuje wizytę w USA 3 września" - dodał.

We wtorek w rozmowie z TVN24 Przydacz podkreślał, że "rozmowy w zakresie koalicji chętnych" prowadził w sobotę premier Tusk, a w niedzielę minister Sikorski. - I ani pan premier, ani minister Sikorski nie zgłosili gotowości Polski do udziału w tym formacie - powiedział.

Podobne stanowisko prezentował rzecznik prezydenta Rafał Leśkiewicz. Zapytany we wtorek rano w radiowej Jedynce o nieobecność Polski w rozmowach w Waszyngtonie, odpowiedział, że chęci uczestnictwa nie zgłoszono w trakcie spotkań koalicji chętnych, na których miały odbywać się dyskusje dotyczące poniedziałkowych rozmów.

W reakcji na słowa Przydacza szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski przekazał, że "wiceminister Przydacz dostał z MSZ szczegółową relację z telekonferencji koalicji chętnych i wie, że nie było tam żadnego zgłaszania obecności". "Mamy transkrypt. Nie będzie łatwo współpracować bez szacunku dla faktów i minimum dobrej woli" - napisał na platformie X.

Rzecznik MSZ Paweł Wroński powiedział dziennikarzom, że "nie było czegoś takiego jak dyskusja i układanie składu delegacji podczas wideokonferencji koalicji chętnych, w której brał udział wicepremier i minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski".

Wroński relacjonował, że z tego, co wie, na samym początku wideokonferencji Zełenski powiedział, że "bardzo dziękuje tym politykom, którzy wyjeżdżają, i że jest to skład z rozmowy i łączenia z Donaldem Trumpem". Rzecznik MSZ zapewnił, że na wideokonferencji "nie było ustalania, zgłaszania czy wskazywania, kto jedzie, a kto nie".

Kto kogo informował?

Wiceminister Marcin Bosacki przekonywał w TVN24, że ze strony Ministerstwa Spraw Zagranicznych "po każdej rozmowie premiera Tuska, czy premiera Sikorskiego był natychmiast kontakt z obozem prezydenckim, a mówiąc wprost: z panem ministrem Przydaczem".

Dodał, że "jeden z bardzo wysokich urzędników MSZ-u bezpośrednio po tych rozmowach, w ciągu dosłownie kwadransów, rozmawiał z ministrem Przydaczem i opowiadał, co na formatach z udziałem premiera Tuska lub premiera Sikorskiego się odbywało".

- W niedzielę po południu i pod wieczór mówiliśmy: jeszcze jest czas ewentualnie dolecieć do Waszyngtonu, jedynym polskim możliwym reprezentantem jest prezydent Nawrocki - mówił wiceszef MSZ.

Bosacki: Polska powinna być w tym gronie
Źródło: TVN24

Szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej odparł, że "nie było żadnej informacji ani przez całą sobotę, ani przez całą niedzielę do wieczora o przebiegu tych rozmów i o ewentualnych rekomendacjach ze strony rządowej".

Przydacz dodał, że "według jego informacji nie było też żadnego wykonanego telefonu ani rozmowy ze strony pana premiera, ze strony ministra spraw zagranicznych, ze strony wiceministra Bosackiego". - Jeśli dzisiaj próbuje insynuować, że były jakiekolwiek rekomendacje w odpowiednim czasie, to bardzo bym prosił, żeby powiedział, z kim pan minister Bosacki rozmawiał w sobotę albo w niedzielę - powiedział.

- Jedyną rozmowę, jaką odbywałem, odbywałem z ambasadorem Jackiem Najderem późnym wieczorem, w zasadzie już nocą w niedzielę, kiedy wszyscy liderzy europejscy byli już w samolotach nad Atlantykiem. Więc bardzo bym prosił, aby wiceminister spraw zagranicznych Bosacki nie okłamywał opinii publicznej - mówił.

przydacz
Przydacz odpowiada Bosackiemu: nie było telefonu ani rozmowy
Źródło: TVN24

Rzecznik MSZ powiedział we wtorek, że resort na bieżąco "przekazuje sprawozdania dotyczące wszystkich spotkań". - Jest to rutyna. Pracownicy MSZ przekazują informacje pracownikom kancelarii, również panu ministrowi Przydaczowi - dodał.

Wroński podkreślał, że "nie może być dwóch ośrodków polityki zagranicznej, bo nie da się kreować dwóch polityk zagranicznych".

- To, co się stało, mam nadzieję, uczy nas wszystkich w Polsce, że hasła pod tytułem "zdobyliśmy krzesło, jesteśmy tacy mocni", to nie jest polityka zagraniczna - ocenił.

Wskazywał na konieczność współdziałania prezydenta i szefa MSZ. Tymczasem, mówił, dotąd nie doszło spotkania Nawrocki -Sikorski. Podkreślił, że "to nie minister wprasza się do pałacu, tylko oczekuje, że zostanie zaproszony".

Kto bierze udział w koalicji chętnych?

Przydacz mówił również we wtorek, że "prezydent Karol Nawrocki nigdy nie był częścią koalicji chętnych, czyli chętnych do wysyłania wojsk na Ukrainę, bo tego dotyczy ten format". - Tam brał udział w tych rozmowach pan premier Donald Tusk. W tym zakresie polityka Karola Nawrockiego nie zmienia się, nie jest gotowy do tego, aby wysyłać polskich chłopców na wojnę przeciwko Rosji - dodał.

W późniejszym wpisie szef MSZ Radosław Sikorski napisał w mediach społecznościowych, że "nieprawdą jest (...), jakoby w Koalicji Chętnych brały udział tylko kraje, które chcą wysłać wojska do Ukrainy".

W koalicji chętnych uczestniczą między innymi Włochy. Premier tego kraju Giorgia Meloni deklarowała w maju, że Włochy nie wyślą żołnierzy na Ukrainę. Meloni uczestniczyła w poniedziałkowych rozmowach z Trumpem.

Przedstawiciele polskiego rządu wielokrotnie podkreślali, że Polska nie wyśle żołnierzy do Ukrainy. Mówił to także w poniedziałek w TVN24 wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz.

Koalicja chętnych została zawiązana 2 marca z inicjatywy premiera Wielkiej Brytanii Keira Starmera w celu opracowania kompleksowego planu wsparcia dla Ukrainy, zapewnienia jej stałych dostaw broni oraz podejmowania działań zmierzających do zakończenia rosyjskiej inwazji. Należą do niej 33 państwa, w tym Polska.

Od czego się zaczęło?

Zamieszanie wokół polskiego przedstawicielstwa w rozmowach z partnerami międzynarodowymi zaczęło się w ubiegłą środę. Wtedy prezydent Karol Nawrocki reprezentował Polskę podczas wideorozmowy europejskich liderów i prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego z prezydentem USA Donaldem Trumpem. Poprzedniego dnia rzecznik rządu Adam Szłapka informował, że to premier Donald Tusk weźmie udział w tym spotkaniu.

Szef Kancelarii Prezydenta Zbigniew Bogucki zapewniał później w "Tak jest" w TVN24, że środowisko Nawrockiego wiedziało wcześniej, iż to prezydent weźmie udział w środowej rozmowie. Dopytany, dlaczego w takim razie prezydencka kancelaria poinformowała o tym publicznie dopiero po rozpoczęciu wideokonferencji, odpowiedział: - Jeżeli ktoś nie utrzymuje kanałów w ramach normalnego funkcjonowania, a nie utrzymywał ich do dzisiaj Donald Tusk, to on może sobie, że tak powiem, pluć w brodę.

Jak przekonywał Bogucki, Nawrocki "od samego początku, jeszcze jako kandydat, jest niezwykle aktywny, jeżeli chodzi o kwestię spraw międzynarodowych", a w środę "mieliśmy tego kontynuację". - Z drugiej strony było wyraźne wskazanie strony amerykańskiej, że partnerem po stronie polskiej ma być prezydent Rzeczypospolitej - dodał.

- Byliśmy, jesteśmy i będziemy jako administracja prezydenta Karola Nawrockiego, i sam pan prezydent, w bardzo dobrych relacjach z Białym Domem, bo to jest w interesie Polski - mówił.

Do rozdźwięku w zapowiedziach spotkania z Trumpem, do którego doszło w zeszłą środę, odnosił się później także premier Tusk.

- Panowie Tomczyk i Szłapka nie dezinformowali opinii publicznej (...). Wczoraj tuż przed północą otrzymaliśmy informację, także nasi partnerzy europejscy, że strona amerykańska wolałaby, żeby w relacji z prezydentem Trumpem z polskiej strony był prezydent - wyjaśniał.

Tusk: Tomczyk i Szłapka nie dezinformowali opinii publicznej
Źródło: TVN24

- Dla mnie bardzo ważną rzeczą jest, żeby nigdy w takiej sytuacji nie było to metodą rozgrywania Polaków między sobą. Natomiast jestem gotów respektować to przyzwyczajenie Amerykanów, że wolą się kontaktować na poziomie prezydenckim i do tego potrzebna jest współpraca między mną a prezydentem Nawrockim - powiedział szef rządu.

Czy rząd wyciągnie wnioski? 

We wtorek rzecznik rządu był pytany, czy Rada Ministrów planuje wypracować procedury, które sprawią, że do takich sytuacji w przyszłości już nie dojdzie. Szłapka przekonywał, że "ze strony rządu i premiera wszystkie procedury konstytucyjne i zasady dobrej współpracy zostały zachowane".

- Myślę, że wnioski może wyciągnąć każdy sobie sam, gdzie jest źródło problemu i dlaczego do takiej sytuacji doszło. My jako rząd oczywiście chcemy w każdej tego typu sytuacji zachować się odpowiedzialnie, bo najważniejszy jest interes Polski. Zgodnie z tym interesem Polski będziemy na pewno działać i jesteśmy w oczywisty sposób gotowi do współpracy z kancelarią prezydenta - stwierdził w trakcie konferencji prasowej

- Nasza współpraca nie jest naszym "widzimisię", tylko naszym konstytucyjnym obowiązkiem. Do tego też zachęcam inne instytucje - przekonywał Szłapka.

Dopytywany, czy planowane jest spotkanie premiera z prezydentem, rzecznik rządu odpowiedział: - Z całą pewnością do spotkania dojdzie przy okazji Rady Gabinetowej, która zapowiedziana jest na 27 sierpnia, czyli już niedługo.

Szłapka podkreślił, że poniedziałkowe spotkanie w Waszyngtonie odbyło się w tym samym formacie, co łączenie europejskich liderów z prezydentem USA w ubiegłą środę, w którym uczestniczył prezydent Karol Nawrocki. 

- Jeżeli w ciągu ostatniego tygodnia doszło do tego, że kancelaria prezydenta zgodnie ze swoją intencją też chce wziąć większą odpowiedzialność za ten odcinek bliskich relacji z Białym Domem, mówiąc, że mają takie dobre relacje, no to trzeba brać odpowiedzialność za ten odcinek ze wszystkimi konsekwencjami - ocenił rzecznik Rady Ministrów. 

Szłapka w trakcie konferencji podkreślił również, że "wieloletnia tradycja jest taka, ze w relacjach polsko-amerykańskich większą część odpowiedzialności bierze prezydent". 

OGLĄDAJ: TVN24 HD
pc

TVN24 HD
NA ŻYWO

pc
Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji
Czytaj także: