W poniedziałek odbyły się spotkania prezydenta USA Donalda Trumpa z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim oraz z europejskimi przywódcami. Zabrakło przedstawiciela Polski.
Wiceszef MSZ Marcin Bosacki został zapytany w "Jeden na jeden" w TVN24, czy gdy patrzył na wydarzenia w Białym Domu, był wściekły, że Polski tam nie ma.
- Żałowałem, bo Polska powinna być w tym gronie. We wszystkich dotychczasowych w ciągu ostatniego tygodnia rozmowach przez Atlantyk albo w gronach europejskich Polska była w tym gronie, albo reprezentowana była przez prezydenta (Karola) Nawrockiego, albo pana premiera Donalda Tuska, w niedzielę przez wicepremiera Radosława Sikorskiego - mówił.
Dodał, że "żałuje, że na tym najważniejszym momencie pana prezydenta Nawrockiego nie było".
Bosacki: otoczenie prezydenta nie wykazało determinacji
Wiceminister był pytany, czyja to wina, że przedstawiciela Polski nie było w Waszyngtonie.
- W mojej ocenie, mówię to z przykrością i z żalem i jestem jak najdalszy od jakiejkolwiek satysfakcji, wręcz przeciwnie jestem pełen pewnego bólu, bo Polska tam być powinna, otoczenie prezydenta w tych kluczowych dniach, czyli w sobotę i w niedzielę, nie wykazało determinacji, żeby pan prezydent Nawrocki tam był - powiedział.
- I teraz jest pytanie, czy właśnie dlatego, że oni oczekiwali, że wszystko dostaną od Ukraińców i Amerykanów na tacy, tak jak od Amerykanów dostali na tacy spotkanie w formacie telekonferencji w ubiegłą środę, czyli po prostu ktoś z Białego Domu zadzwonił i powiedział: jednak nie premier Tusk, tylko prezydent Nawrocki, bo my w Polsce rozmawiamy z prezydentem, czy też, tak jak niektórzy z nich mówią, chcieli poczekać na to dwustronne spotkanie 3 września - kontynuował.
Ocenił, że "to by było niepoważne".
Bosacki podkreślił, że ze strony Ministerstwa Spraw Zagranicznych "po każdej rozmowie premiera Tuska, czy premiera Sikorskiego był natychmiast kontakt z obozem prezydenckim, a mówiąc wprost: z panem ministrem (Marcinem) Przydaczem".
- Jeden z bardzo wysokich urzędników MSZ-u bezpośrednio po tych rozmowach, w ciągu dosłownie kwadransów, rozmawiał z ministrem Przydaczem i opowiadał, co na formatach z udziałem premiera Tuska lub premiera Sikorskiego się odbywało - powiedział.
- Myśmy w sobotę i w niedzielę zachęcali obóz prezydencki do tego, żeby być bardziej aktywnym i że jeśli ktoś ma być z Polski, a taki jest nasz cel, to musi to być prezydent Nawrocki - przekazał.
Bosacki: mówiliśmy, że jedynym polskim możliwym reprezentantem jest prezydent Nawrocki
Pytany, czy Marcin Przydacz z Kancelarii Prezydenta dostał informację o zachęcaniu, by to prezydent wybrał się do Waszyngtonu, odparł: - Nie dość, że zachęcamy, to była to jedyna możliwa opcja, ponieważ prezydent Zełenski, zarówno w sobotę, jak i w niedzielę, na telekonferencjach, byłem na odsłuchu, więc mogę to powiedzieć ze stuprocentową pewnością, informował, że na prośbę Amerykanów format jest taki, w jakim rozmawiała koalicja europejska razem z prezydentem Zełenskim podczas rozmów, w których uczestniczył prezydent Trump.
- W niedzielę po południu i pod wieczór mówiliśmy: jeszcze jest czas ewentualnie dolecieć do Waszyngtonu, jedynym polskim możliwym reprezentantem jest prezydent Nawrocki - mówił wiceszef MSZ.
Dopytywany, czy gdyby w niedzielę późnym wieczorem prezydent Nawrocki powiedział, że chce być przy tym stole, to była szansa, żeby się tam pojawił. I dodał: - Jestem przekonany, że tak, gdyby pan prezydent Nawrocki i jego otoczenie wykazali pewną determinację.
Bosacki: nie można mówić, że "ograliśmy" Tuska, a potem twierdzić, że to wina rządu
Prowadzący program Radomir Wit zauważył, że politycy PiS pytali, dlaczego w USA nie ma premiera Donalda Tuska, a prezydent Nawrocki mówił w poniedziałek, że w tak zwanej koalicji chętnych Polskę od dłuższego czasu reprezentuje rząd.
- Nie można w ubiegłą środę mówić z taką dosyć niegodną urzędu prezydenta satysfakcją, że "wykolegowaliśmy", nawet niektórzy z prezydenckich ministrów mówili "ograliśmy" Donalda Tuska. Prezydent jest w formacie konsultacji telekonferencyjnych z Donaldem Trumpem, w których było rzeczywiście sześciu czy siedmiu przywódców europejskich i mówić, że to był sukces ekipy prezydenckiej, a wczoraj, kiedy on jednak z tego formatu, mówię o Nawrockim, wypadł, mówić, że to jest wina rządu. To jest kompletnie niedorzeczne - powiedział wiceszef MSZ.
Pytany, czy Tusk "dał się ograć", jeżeli chodzi o telekonferencję z Trumpem w zeszłym tygodniu, odparł, że "tak jak powiedział pan premier Donald Tusk, to była decyzja otoczenia Donalda Trumpa tydzień temu".
Bosacki mówił, że "całość tych przygotowań europejskich była robiona w szóstce razem z Polską". - W ostatnim momencie, w ubiegłą środę, Amerykanie zdecydowali, z powodów protokolarnych, tak jak decydują od ponad 15 lat: my wolimy w Polsce rozmawiać z prezydentem, a nie z premierem - dodał.
"Mam nadzieję, że nastąpi pewne otrzeźwienie w otoczeniu prezydenta"
Bosacki był też pytany, czy jest szansa, żeby w dalszych negocjacjach Polska znowu pojawiła się przy stole. Zadeklarował, że "polska dyplomacja, osobiście pan premier Sikorski, my wszyscy, którzy jesteśmy na pokładzie i kierujemy MSZ, zrobimy wszystko, żeby w kolejnych formatach przedstawiciel Polski, czy to premier Tusk, czy to prezydent Nawrocki uczestniczył".
Dodał, że we wtorek to, co się wydarzyło w Waszyngtonie, zostanie omówione w formacie europejskim. Przekazał, że w tym spotkaniu będzie uczestniczył premier Tusk.
- Mam nadzieję, że nastąpi pewne otrzeźwienie w otoczeniu prezydenta i większa determinacja w tym, żeby w formatach zarezerwowanych dla prezydenta prezydent Nawrocki też uczestniczył - podsumował.
Autorka/Autor: js/akw
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Darek Delmanowicz