Borysa Budkę trzeba wspierać i trzeba się skonsolidować w Platformie Obywatelskiej i wyhamować ruchy odśrodkowe - przekonywał w "Rozmowie Piaseckiego" europoseł i wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej Bartosz Arłukowicz.
W ostatnich dniach parlamentarzyści Platformy Obywatelskiej w liście otwartym wyrazili potrzebę "wieloaspektowej przemiany wewnętrznej".
List komentował we wtorkowej "Rozmowie Piaseckiego" Bartosz Arłukowicz, europoseł i wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej, który także podpisał się pod listem. W związku z treścią listu został zapytany, czy w PO potrzeba jest zmiana na stanowisku szefa. - Borys Budka musi zostać, Borysa Budkę trzeba wspierać i trzeba się skonsolidować w Platformie Obywatelskiej i wyhamować ruchy odśrodkowe - odpowiedział.
Arłukowicz przekonywał, że konsolidacja jest potrzebna, bo - jak mówił - "za chwilę wszyscy znajdziemy się w wariancie węgierskim, w którym partie opozycyjne przez kilka lat wojowały ze sobą, a nie z (premierem Viktorem) Orbanem". - Co pozwoliło Orbanowi na zbudowanie silnego, autorytarnego rząd na kilka lat - wyjaśnił. - Dopiero teraz partie na Węgrzech zorientowały się, że razem mogą stawić czoła Orbanowi - dodał.
- Bardzo boję się wariantu węgierskiego i będę robić wszystko, aby tak się nie stało - zapewnił.
"To nie my poszliśmy do kancelarii premiera i grzecznie zapukaliśmy do drzwi"
Arłukowicz wskazywał, że po stronie opozycyjnej "trzeba się zdefiniować, w którą stronę idziemy, z kim gramy i przeciwko komu gramy i z kim wojujemy". Zaprzeczał przy tym, jakoby PO miała w tym momencie najbardziej "wojować" z Lewicą.
- To nie my jednak poszliśmy do kancelarii premiera i grzecznie zapukaliśmy do drzwi (szefa KPRM, Michała) Dworczyka i (Mateusza) Morawieckiego. Zrobili to liderzy Lewicy - powiedział. Nawiązał tu do porozumienia rządu i Lewicy w sprawie Krajowego Planu Odbudowy, potrzebnego do uruchomienia unijnych środków z Funduszu Odbudowy.
- Różnica między nami a nimi polega na tym, że my jako Platforma Obywatelska też chcemy iść do kancelarii premiera, ale nie po to, żeby stać na wycieraczce pod drzwiami Dworczyka, ale żeby raz na zawsze Dworczyka i Morawieckiego z kancelarii premiera wyprosić - mówił dalej.
Mówił przy tym, że sam jest politykiem lewicowym i w ostatnim czasie odbierał telefony od osób o poglądach lewicowych. - Dzwonią do mnie i pytają: Bartek, co się dzieje? Po co oni tam poszli? - relacjonował. - Musimy się zdefiniować, kto dzisiaj jest filarem opozycji, kto chce stawić czoła Jarosławowi Kaczyńskiemu, który każdego dnia przejmuje państwo coraz bardziej - podsumował.
Arłukowicz: PO musi być partią centrum
Mówiąc o liście otwartym, Arłukowicz przekonywał, że nie ma w nim "walki wewnętrznej". - W tym liście jest troska, co się stanie z Platformą Obywatelską i opozycją w Polsce - wytłumaczył.
Prowadzący program Konrad Piasecki wspomniał, że jednym z sygnatariuszy listu jest Ireneusz Raś - polityk z konserwatywnego skrzydła Platformy. Rasiowi przeszkadza skręt PO w lewo, którego przejawem było między innymi stanowisko popierające "aborcję na życzenie" do 12. tygodnia.
- Raś ma rację, Platforma musi być partią centrum, do takiej Platformy przychodziłem - odpowiedział Arłukowicz. - Platforma musi być taka, że jest silną partią centrum i jest filarem opozycji, bo to jest dzisiaj racja stanu dla opozycji, a ja uważam, że także dla państwa. W Platformie musi być miejsce dla Rasia i dla ludzi o poglądach lewicowych - mówił.
Polityk pytany o swoje zdanie w sprawie aborcji odparł, że "każda kobieta i każda para ma prawo mieć wybór". - Pytanie, czy państwo powinno ograniczać te wybory i czy ma nakazywać i zakazywać? - pytał. - Jestem zwolennikiem państwa, w którym żyją ludzie zgodnie ze swoim poglądem - oświadczył.
Arłukowicz: "stop" panowie i panie, którzy mówicie, że szyld Platformy trzeba zwijać
Arłukowicz mówił dalej, że "w partii trzeba słuchać ludzi, którzy się niepokoją". - Trzeba stawać z nimi ramię w ramię i odpowiadać na trudne pytania - stwierdził. - Ja też się niepokoję, bo zmienia się scena polityczna, a partia musi się dostosowywać do sytuacji, w której się znajduje - powiedział.
Na uwagę, że list skierowany był do władz Platformy, w których sam zasiada, wspomniał o "wyborze między tymi, którzy piszą list i podpisują go z imienia i nazwiska" a "rozemocjonowanymi ludźmi, którzy biegają i anonimowo w mediach mówią o tym, że 'szyld Platformy trzeba zwijać'".
- Ja odpowiadam wszystkim, którzy nie mają odwagi powiedzieć tego pod nazwiskiem: "stop" panowie i panie, którzy mówicie, że szyld Platformy trzeba zwijać. Na ma zgody na tego typu działania - podkreślił Arłukowicz. - Jestem patriotą Platformy i zawsze stanę ręka w rękę ze wszystkimi ludźmi, którzy Platformę chcą wzmacniać, budować jej tożsamość i budować Platformę jako środek konsolidujący opozycję - podsumował.
"Chcieliśmy klarowności wydawania publicznych pieniędzy"
Sejm przyjął w ubiegłym tygodniu projekt ustawy w sprawie ratyfikacji decyzji o zwiększeniu zasobów własnych Unii Europejskiej, potrzebny do uruchomienia Funduszu Odbudowy. Ratyfikacji sprzeciwiła się między innymi koalicyjna wobec PiS Solidarna Polska oraz Konfederacja. Większość zapewniły głosy Lewicy, Polski 2050 i Koalicji Polskiej. Platforma Obywatelska, z kilkoma wyjątkami w postaci trzech posłów, wstrzymała się od głosu.
Arłukowicz zapytany, czy obrana przez PO strategia w tej sprawie była dobra, powiedział, że nie było innego wyjścia. Tłumaczył, że jego partia chciała osiągnąć "klarowność wydawania publicznych pieniędzy, które mają ratować ludzi po roku pandemii".
Zapytany, czy PO chciała w ten sposób odsunąć rząd od władzy odpowiedział, że "Platforma Obywatelska chce jasnego, przejrzystego wydawania potężnych miliardów na rzecz odbudowy bezpieczeństwa Polaków". - Nie byłbym politykiem opozycji, który chce zmieniać Polskę, gdybym powiedział, że nie chce odwołania Morawieckiego - dodał.
- Platforma jest za tym, żeby miliardy euro, które trafią do Polski, zostały wydane uczciwie, a nie wydane jak do tej pory na Obajtków i jemu podobnych - oświadczył.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24