Zaświadczenia o wyborze odebrali w poniedziałek w Sejmie nowi posłowie. Otrzymał je także Dariusz Barski, któremu marszałek Sejmu wygasił poselski mandat. Nie wszyscy parlamentarzyści pojawili się na uroczystości. Zabrakło także marszałka Sejmu Grzegorza Schetyny, choć - jak informują jego współpracownicy - jest w Warszawie, a także premiera Donalda Tuska.
Rzecznik rządu Paweł Graś pytany dlaczego premier nie pojawił się w Sejmie odparł: "Premier pracuje. Jest w Warszawie, przygotowuje się do posiedzenia rządu i do wieczornego posiedzenia zarządu (krajowego PO)".
"Trudno powiedzieć jak się czuję"
Podczas uroczystości, która odbyła się w Sali Kolumnowej Sejmu obecny był natomiast prokurator w stanie spoczynku Dariusz Barski, który odebrał zaświadczenie. W uroczystości nie uczestniczył natomiast inny prokurator w stanie spoczynku, wybrany z list PiS Bogdan Święczkowski (nie przyszedł do Sejmu, jest chory).
Marszałek Grzegorz Schetyna zdecydował o wygaszeniu mandatów Barskiego i Święczkowskiego argumentując, że nie można łączyć mandatu posła z byciem jednocześnie prokuratorem w stanie spoczynku. Posłowie odwołali się od tej decyzji do Sądu Najwyższego. Wnioski trafiły tam w ubiegłą środę; SN ma siedem dni na ich rozpatrzenie i wydanie orzeczenia. Jeśli do wtorku (na pierwszym posiedzeniu zbiera się tego dnia Sejm) Sąd nie wyda orzeczenia, wówczas decyzję o tym, czy Barski i Święczkowski złożą ślubowanie, będzie musiał podjąć - zgodnie z regulaminem Sejmu - marszałek senior. I tak najprawdopodobniej będzie, bo jak dowiedziała się Polska Agencja Prasowa w Sądzie Najwyższym decyzja w sprawie odwołań zapadnie we środę.
- Odebrałem zaświadczenie, ale marszałek Sejmu wygasił mój mandat, więc trudno powiedzieć, jak się czuje (czy czuje się posłem - red.). Czuję się na pewno, jak osoba, która czeka na rozstrzygnięcie Sądu Najwyższego - powiedział Barski. Dodał, że nie wie, kiedy odbędzie się posiedzenie SN.
"Włączacie się do sztafety dokonań"
Wręczenie zaświadczeń posłom-elektom odbywa się na podstawie Kodeksu wyborczego. Organizatorem poniedziałkowej uroczystości wręczenia dokumentów jest Państwowa Komisja Wyborcza.
- Musicie mieć świadomość, że włączacie się do sztafety dokonań swoich poprzedników - powiedział na początku uroczystości szef Państwowej Komisji Wyborczej Stefan Jaworski, podkreślając, że wyborcy 9 października powierzyli nowym posłom zasadniczą część zadań władzy ustawodawczej, w tym prawo do kontrolowania działań rządu.
Zgodnie z obwieszczeniem PKW o wynikach wyborów do Sejmu 460 posłów zostało wybranych spośród przeszło 7 tys. kandydatów zgłoszonych na 338 listach przez 11 komitetów wyborczych. O jeden mandat poselski ubiegało się średnio 15 osób.
Dziękował też Sejmowi VI kadencji i Senatowi VII kadencji za opracowanie i przyjęcie Kodeksu wyborczego, który reguluje zasady przeprowadzania wyborów prezydenckich, parlamentarnych, samorządowych i do Parlamentu Europejskiego.
Sejmowi debiutanci
Jacek Sasin (PiS), minister w kancelarii prezydenta, gdy funkcję tę pełnił Lech Kaczyński, w rozmowie z dziennikarzami zwrócił uwagę, że choć debiutuje jako poseł, to nie po raz pierwszy jest w Sejmie. - Bywałem tu wcześniej, nie czuję się onieśmielony - podkreślił. Jak dodał, nie ma jeszcze swojego miejsca na sali posiedzeń.
Inna sejmowa debiutantka Małgorzata Sekuła-Szmajdzińska (SLD) mówiła, że w Sejmie będzie w części kontynuowała pracę swojego męża wicemarszałka Sejmu Jerzego Szmajdzińskiego, który zginął w katastrofie smoleńskiej. - Ale nie można zapominać, że jestem inną osobą. Nie można przykładać tej samej miarki, choćby z tego powodu, że jestem kobietą i mam inne spojrzenie na świat. Wielokrotnie spierałam się z mężem w różnych sprawach. Przy całej kontynuacji, która jest oczywista, będę chciała przedstawiać swój punkt widzenia - powiedziała Sekuła-Szmajdzińska.
- Warto być naturalnym w polityce, mówić, to co się myśli, zachowywać się w sposób naturalny i być przyjaznym ludziom - takich rad nowym posłom udzielał sekretarz stanu w Kancelarii Premiera Bartosz Arłukowicz (PO), który po raz drugi uzyskał mandat poselski.
"Jesteśmy do dyspozycji premiera"
W Sejmie obecni byli także niektórzy ministrowie. Pytani o to, czy zachowają stanowiska i wciąż będą kierować swoimi resortami nie chcieli udzielać odpowiedzi. - Szczęść Boże, dobrego dnia - tylko tyle usłyszeli dziennikarze od ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego.
- My, wszyscy ministrowie, jesteśmy do dyspozycji premiera. Dymisja rządu będzie jutro i wszyscy podajemy się do dymisji - mówiła Barbara Kudrycka, minister nauki i szkolnictwa wyższego.
- Decyzja należy do premiera. Spokojnie czekam na decyzję w tej sprawie - przekonywała natomiast Katarzyna Hall, minister edukacji narodowej.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24