Amerykanie mieli nadzieję, że prezydent Andrzej Duda nie podpisze tej ustawy - stwierdziła senator PiS Anna Maria Anders w rozmowie z korespondentem "Faktów" TVN Marcinem Wroną. - Jeżeli Ameryka będzie uważała nas za kraj, gdzie nie ma wolności słowa, nie ma demokracji, to ludzie nie będą się Polską interesować - wskazała. Jak dodawał analityk i ekspert od polityki międzynarodowej Ian Brzezinski z Atlantic Council, prawo, jakie wprowadziła Polska w noweli ustawy o IPN, "pokazuje słabość, nie pewność siebie".
Prezydent we wtorek podpisał nowelizację ustawy o IPN. Jednocześnie zdecydował, że skieruje tę ustawę w trybie następczym do Trybunału Konstytucyjnego, by ten zbadał, czy wolność słowa nie jest przez przepisy noweli ustawy o IPN w sposób nieuprawniony ograniczona oraz by TK zbadał kwestię tak zwanej określoności przepisów prawa.
Nowela wywoła krytykę między innymi ze strony Stanów Zjednoczonych. Rozczarowanie decyzją Andrzeja Dudy wyraził sekretarz stanu USA Rex Tillerson. "Wprowadzenie w życie tego prawa szkodliwie wpływa na wolność słowa i badania naukowe" - napisał w oświadczeniu.
"Mamy poważny problem"
Do relacji między Polską a USA po podpisaniu ustawy o IPN odniosła się Anna Maria Anders, pełnomocnik premiera do spraw dialogu międzynarodowego, senator PiS.
Korespondent "Faktów" TVN Marcin Wrona rozmawiał z Anders podczas odbywającego się w Miami Polsko-Amerykańskiego Forum Przywództwa. To spotkanie Amerykanów polskiego pochodzenia z przedstawicielami polskiej i amerykańskiej administracji, organizacjami pozarządowymi i przedsiębiorcami. Forum otworzył minister inwestycji i rozwoju Jerzy Kwieciński. W kuluarach jednym z głównych tematów rozmów była ostatnia nowelizacja ustawy o IPN.
Anna Maria Anders przyznała, że jeśli "sekretarz stanu USA Rex Tillerson wypowiada się o Polsce to mamy poważny problem". - Oni [Amerykanie - red.] mieli nadzieję, że pan prezydent nie podpisze tej ustawy - mówiła.
- To, o co ja się obawiam, to nie jest tylko polityka. Chodzi o to, że ja tak się staram, żeby były dobre stosunki między Polską a Ameryką ze względu na gospodarkę. Jeżeli Ameryka będzie uważała nas za kraj, gdzie nie ma wolności słowa, nie ma demokracji, to ludzie nie będą się Polską interesować. A muszą się interesować, muszą do nas przyjeżdżać - podkreślała.
"Spór można rozwiązać, potrzebne trudne rozmowy"
Jednak jak dodała Anders, ten spór "można rozwiązać". - Ale są potrzebne bardzo bardzo trudne rozmowy. Mi bardzo na tym zależy. Jestem w szczególnej sytuacji, bo trzeba pamiętać, że Menachem Begin, który był premierem Izraela, był w armii mojego ojca, w armii Andersa - przypomniała.
Pytana przez korespondenta "Faktów" TVN, czy Amerykanie - tak, jak ona - chcą wygasić ten spór, odpowiedziała, że według niej, "wszystkim na tym zależy".
- My mamy ponad 5 tysięcy amerykańskich żołnierzy u nas w Polsce, mamy wojska NATO. Wydaje mi się, że relacje między Polską a Ameryką są bardzo ważne. Poza tym do pewnego stopnia Ameryka potrzebuje Polski, bo relacje amerykańskie z Unią Europejską też był troszeczkę zachwiane - dodała.
Przyjazd do Polski prezydenta Donalda Trumpa w zeszłym roku i sekretarza stanu USA Rexa Tillersona w tym roku Anders określiła jako "fenomenalne". - Mówiło się o tej przyjaźni i potem w ciągu kilku godzin wszystko się zmieniło - zauważyła senator Prawa i Sprawiedliwości.
- To jest bardzo ważne dla nas wszystkich, żeby te relacje zostały naprawione - podsumowała.
"Błąd strony polskiej"
Do tego sporu odniósł się również w rozmowie z Marcinem Wroną z "Faktów" TVN Ian Brzezinski z Atlantic Council, syn Zbigniewa Brzezinskiego, byłego doradcy do spraw bezpieczeństwa narodowego w czasie prezydentury Jimmy'ego Cartera.
- To poważna sprawa, bo dotyka fundamentalnych wartości, które zbliżają Polskę i Amerykę - wolność słowa, wolność wypowiedzi. Ale myślę, że to sprawa, z którą możemy sobie poradzić. Wszystkie strony tego sporu mają tendencje do przesadnych reakcji - ocenił.
Wyraził nadzieję na bardziej zrównoważone podejście. Według niego trzeba wziąć pod uwagę głosy społeczności i wycofać tę ustawę.
- Moim zdaniem to jest błąd strony polskiej. Za każdym razem, kiedy próbuje się tłumić dyskusję, nawet jeśli pojawiają się sformułowania niesprawiedliwe, nieusprawiedliwione i po prostu złe, kończy się to źle - tłumaczył. - Pozwala to rozchodzić się zarzutom, pozostawiając je bez odpowiedzi. Przejrzystość jest zawsze najlepszą drogą do przeciwstawienia się zarzutom - dodał Brzezinski.
Według niego prawo, jakie wprowadziła Polska w noweli o IPN, "pokazuje słabość, nie pewność siebie".
Departament Stanu USA "zaniepokojony konsekwencjami"
Jeszcze przed przyjęciem noweli o IPN przez Senat Departament Stanu USA wezwał stronę polską do przeprowadzenia ponownej analizy ustawy z punktu widzenia jej potencjalnego wpływu na zasady wolności słowa i "naszej zdolności do pozostania realnymi partnerami".
"Jesteśmy zaniepokojeni konsekwencjami projektu tej ustawy - jeśli weszłaby ona w życie mogłoby to wpłynąć na strategiczne interesy Polski i jej stosunki ze Stanami Zjednoczonymi i Izraelem włącznie" - podkreślono w nocie.
Nowelizacja ustawy o IPN wprowadza między innymi przepisy, zgodnie z którymi każdy, kto publicznie i wbrew faktom przypisuje polskiemu narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką lub inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne będzie podlegał karze grzywny lub pozbawienia wolności do lat trzech.
Autor: kb//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24