Mieliśmy świadomość tego, że pensja nauczycielska, zwłaszcza na samym początku pracy, będzie względnie niska, ale po pierwsze: żona robiła to co chciała, a po drugie: mogliśmy sobie na to pozwolić, bo ja lepiej zarabiałem - mówił w specjalnym wydaniu "Tak jest" w TVN24 prezydent Andrzej Duda. Opowiadał o pracy pierwszej damy Agaty Kornhauser-Dudy jako nauczycielki. Odniósł się także do zawieszonego strajku nauczycieli.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Andrzej Duda: zaprosiłem Donalda Trumpa do Polski
Od 8 kwietnia w większości polskich szkół trwał strajk nauczycieli, zorganizowany przez Związek Nauczycielstwa Polskiego i Forum Związków Zawodowych. Do protestu przyłączali się też członkowie Solidarności - choć ta podpisała porozumienie z rządem - oraz nauczyciele niezrzeszeni. Od 28 kwietnia strajk jest zawieszony, z zapowiedzią powrotu do tej formy protestu we wrześniu.
Prezydent Duda: straszenie uczniów to nie są standardy, jakie powinni stosować nauczyciele z powołania
- Nie stałem po żadnej stronie - zadeklarował w "Tak jest" w TVN24 prezydent Andrzej Duda. - Według mnie forma strajkowania, straszenia uczniów, że nie będzie matury, że nie będzie wcześniej egzaminów dla młodzieży w wieku gimnazjalnym, to nie są (...) niestety standardy, jakie powinni stosować ludzie, którzy są nauczycielami z powołania. To dlatego mówiłem twardo, apelowałem, prosiłem o to, żeby takich rzeczy nie robić - podkreślił prezydent.
Podziękował nauczycielom, którzy "wsparli egzaminy, a teraz sklasyfikowali uczniów", dopuszczając ich do matury. Zgodził się przy tym, że sytuacja w oświacie "jest zła, a pensja nauczycielska, a zwłaszcza pensja nauczyciela żyjącego w wielkim mieście, jest relatywnie niska".
"Żona powiedziała: wolałabym iść do szkoły"
Pierwsza dama Agata Kornhauser-Duda przed wygranymi przez męża wyborami prezydenckimi pracowała w Krakowie jako nauczycielka niemieckiego.
Jak opowiadał prezydent, jego żona rozpoczęła karierę zawodową od pracy w zagranicznej firmie. - Była wtedy absolwentką germanistyki, a potrzebna była osoba z doskonałą znajomością niemieckiego, więc moja żona została do tej pracy przyjęta - powiedział. - Mówiłem jej: słuchaj, to jest szansa na wielką karierę, bo to znana europejska firma - dodał.
- Ale mieliśmy wtedy małe dziecko i moja żona po roku pracy powiedziała: "Słuchaj, Andrzej, wiesz co? Wolałabym iść do szkoły" - relacjonował. Jak dodał, argumentowała to wówczas tym, że "nie odnajduje się tak do końca w tej pracy (...), że wolałaby uczyć, że nauczyciel ma wolne wakacje, wolne ferie i ma w związku z tym czas, żeby zająć się dzieckiem". Jak dodał, w pracy żony "nie było zderzenia z rzeczywistością szkolną". - Mieliśmy świadomość tego, że to jej uposażenie nauczycielskie, że ta pensja nauczycielska, zwłaszcza na samym początku pracy (...) będzie względnie niska. Ale po pierwsze, robiła to co chciała, a po drugie, szczerze mówiąc, mogliśmy sobie na to pozwolić, bo ja lepiej zarabiałem. To spowodowało, że przez wszystkie te lata problem wynagrodzenia mojej żony w szkole nie był jakimś takim elementem, które byśmy akcentowali w jakikolwiek sposób - tłumaczył prezydent.
Dopytywany, czy pensja jego żony była zadowalająca, odpowiedział, że "nigdy tego nie rozważali".
- Proszę pamiętać, że jednym z miejsc mojej pracy był uniwersytet, gdzie pensja była jeszcze niższa, więc mieliśmy tego świadomość. Oboje pochodzimy ze środowiska akademickiego i wiemy o tym, jakie są realia wynagrodzeń - powiedział Duda.
Podkreślił, iż nieprawdą jest, że nauczyciele pracują po 18 godzin tygodniowo. - Nauczyciel, który rzeczywiście solidnie podchodzi do swoich obowiązków, pracuje znacznie więcej, pracuje najczęściej w domu, bo takie ma możliwości - podkreślił.
"Żona nie angażuje się w sprawy polityczne"
Pytany, czy pierwsza dama nie rozważała włączenia się w rozwiązanie sporu między rządem a strajkującymi nauczycielami, Andrzej Duda odpowiedział: - Żona moja nie angażuje się w sprawy polityczne, a niestety, wszyscy widzieliśmy, przynajmniej na początku, że ta sprawa była bardzo mocno polityczna. - Żądanie, które zostało postawione wtedy, 1000 złotych netto podwyżki, było po prostu nierealne i każdy o tym wiedział, że to jest żądanie nierealne - ocenił prezydent. - Dopiero później, kiedy więcej nauczycieli włączyło się w spór, (...) dopiero potem ta dyskusja zaczęła się robić bardziej merytoryczna - dodał.
Zapewnił, że on sam cały czas wspierał nauczycieli, "ponieważ faktycznie uważam, że nauczyciel, ten z wielkiego miasta zwłaszcza, on naprawdę nie zarabia pieniędzy, które można by uznać za pieniądze godne".
"Nie wyobrażam sobie innej formuły, niż stół, gdzie usiądą wszystkie strony"
Prezydent pytany, czemu rząd nie skorzystał z jego propozycji, żeby zorganizować obrady okrągłego stołu oświatowego w Belwederze pod jego patronatem, odpowiedział: - Nie wiem, proszę o to zapytać przedstawicieli rządu. - Jestem cały czas otwarty. Miałem już wstępną rozmowę z panem premierem, bo pan premier zaapelował do mnie, abym ja patronował okrągłemu stołowi. Ja mówię: dobrze, jestem skłonny rozmawiać, bo przede wszystkim trzeba rozmawiać. Tylko, jeśli rzeczywiście ma to być patronat prezydenta, jeżeli rzeczywiście to ma być mój fizyczny udział, to ja sobie nie wyobrażam innej formuły, niż taki stół, gdzie usiądą wszystkie strony - podkreślił.
- A dzisiaj mamy dwie duże organizacje związkowe, które powiedziały "nie" propozycji pana premiera - zaznaczył prezydent. Jak dodał, "tę sytuację trzeba rozwiązać". Prezydent zapewnił, że on chce na ten temat rozmawiać. - Nie chciałbym, żeby doszło do jakiejkolwiek ognistej dyskusji teraz, kiedy młodzi mają matury, kiedy to jest podstawowe zmartwienie dla rodziców, kiedy chciałbym, żeby to zostało przeprowadzone spokojnie. Bo to jest dla nich absolutnie jeden z najważniejszych, jeśli nie najważniejszy w życiu okres egzaminacyjny i chciałbym, żeby mogli to zrealizować spokojnie - mówił Andrzej Duda.
Zaznaczył, że "atmosfera kampanii wyborczej (...) nie jest dobrym okresem na spokojną rozmowę".
- Chcę te rozmowy podjąć i sprawdzę, czy jest możliwość, żeby przy tym jednym stole usiąść. Nie mówię, że to musi być Belweder, to może być inne miejsce, na które strony się zgodzą, byleby tylko przy jednym stole usiąść, bo problemów, które trzeba pokonać jest naprawdę bardzo dużo - dodał.
Pierwszy etap rozmów poświęconych edukacji, zorganizowany z inicjatywy premiera Mateusza Morawieckiego, odbył się w piątek 26 kwietnia w centrum konferencyjnym na PGE Narodowym, a obrady w podstolikach toczyły się we wtorek 30 kwietnia w Akademii Pedagogiki Specjalnej w Warszawie. Kolejne spotkanie planowane jest na 10 maja.
Autor: js//rzw / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Grzegorz Jakubowski / KPRP