Zdjęcia podglądu skrzynki mailowej oraz informacje o odebranych i wysłanych wiadomościach wraz z ich tytułami, odbiorcami i nadawcami pojawiły się 1 lipca na jednym z kanałów w serwisie Telegram. Nowe materiały - o ile są prawdziwe - mogą pochodzić tym razem nie z prywatnej, a z sejmowej skrzynki szefa kancelarii premiera Michała Dworczyka. Czy nieuprawnione osoby miały dostęp także do służbowej skrzynki ministra? Michał Dworczyk milczy.
W czwartek, 1 lipca na kanale w serwisie Telegram, w którym od kilku tygodni pojawia się korespondencja pochodząca – jak sugerują zrzuty ekranu – z prywatnej poczty ministra Michała Dworczyka, opublikowano dwie grafiki, które tym razem mogą przedstawiać zrzuty ekranu z należącej do ministra poselskiej skrzynki odbiorczej.
Widać na nich listę ponad 60 wysłanych i odebranych wiadomości. Nie widać jednak ich treści. Informacje widoczne w panelu użytkownika skrzynki oraz obecny na jednym ze zrzutów ekranu adres internetowy sugerują, że może być to poselska skrzynka Michała Dworczyka.
Skonsultowaliśmy oba zrzuty ekranu z parlamentarzystami. Posłowie, z którymi rozmawiał reporter TVN24 potwierdzają, że skrzynka sejmowa wygląda identycznie jak ta widoczna na opublikowanych zrzutach. Ponieważ sejmowe adresy mailowe posłów są publicznie dostępne, zazwyczaj te skrzynki mailowe obsługiwane są przez ich asystentów.
Z ich informacji wynika, że hasła do maila poselskiego są generowane przez system, ale można je samemu zmienić. Co ciekawe, te same hasła domyślnie służą do logowania m.in. do systemu głosowań.
Zrzuty ekranu na Telegramie - co zawierają?
Oto, jakie informacje znajdują się na dwóch opublikowanych 1 lipca zrzutach ekranu.
Jeden z nich ma przedstawiać skrzynkę odbiorczą. Zawiera informacje o nazwach nadawców maili, ich tytuły, daty odebrania oraz ich wielkość.
ZOBACZ MATERIAŁ "CZARNO NA BIAŁYM": Służbowe maile z prywatnych skrzynek. "Brak zaufania do służb specjalnych? Następców politycznych?"
W zdjęciu skrzynki odbiorczej zaczerniono jego część. Chodzi o fragment w prawym górnym rogu. Fakt zaczernienia może wskazywać na to, że znajdowały się tam informacje lub oznaczenia, których osoba lub osoby ingerujące w ten zrzut nie chciały ujawniać. Nie wiemy, czy i ewentualnie jakich jeszcze ingerencji dokonano na obu zrzutach.
Daty maili ze skrzynki odbiorczej sugerują, że zrzut ekranu – jeśli ten jest prawdziwy, a dat nie spreparowano – wykonano 14 czerwca br.
Przypomnijmy, że materiały mające pochodzić z prywatnej skrzynki Michała Dworczyka zaczęły być publikowane na kanale w Telegramie 4 czerwca. Pierwsze medialne doniesienia o kanale i włamaniu na skrzynkę ministra pojawiły się 8 czerwca.
Jeśli zrzuty ekranu są prawdziwe, to osoba lub osoby, które go wykonały, mogły mieć dostęp do skrzynki ministra Dworczyka sześć dni po ujawnieniu włamania. Taki wniosek wysuwa portal Niebezpiecznik, który regularnie analizuje materiały publikowane przez anonimowe źródło na Telegramie.
Na drugim podobnym zrzucie ekranu widzimy zawartość folderu o nazwie "Wysłane". To lista adresatów, tematy maili, które miały zostać wysłane z tej skrzynki mailowej, ich wielkość oraz daty wysłania.
Adresatem niektórych z nich jest Michał Dworczyk, co może sugerować, że minister przesyłał maile między należącymi do niego skrzynkami mailowymi. Wiadomości, które miały być przesyłane ze służbowej na prywatną skrzynkę Dworczyka już wcześniej były publikowane przez anonimowe źródło na kanale w komunikatorze Telegram.
Nie ma pewności, czy opublikowane zrzuty ekranu są autentyczne. Wysłaliśmy pytania w tej sprawie do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i Kancelarii Sejmu. Do momentu publikacji artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Afera mailowa w rządzie PiS i milczenie ministra Dworczyka
Minister Michał Dworczyk poinformował w nocy z 8 na 9 czerwca o włamaniu na swoją skrzynkę mailową. Od początku czerwca w komunikatorze Telegram pojawiają się zrzuty ekranu, na których widać domniemaną korespondencję ze skrzynki Dworczyka prowadzoną między innymi z premierem i innymi urzędnikami państwowymi. Pomimo że adresy mailowe są prywatne, poruszane są tam tematy związane z funkcjonowaniem państwa.
W opublikowanym 20 czerwca wywiadzie dla portalu wPolityce.pl Dworczyk mówił, że ujawniane treści należą do kilku kategorii: materiały całkowicie sfałszowane i wytworzone od nowa, materiały zmanipulowane, czyli prawdziwe, ale pokazane po tym, jak zaingerowano w ich treść, oraz materiały prawdziwe. Nie wskazał jednak do tej pory, które są którymi.
Wcześniej, 18 czerwca wicepremier do spraw bezpieczeństwa, prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński opublikował oświadczenie, w którym napisał między innymi, że "najważniejsi polscy urzędnicy, ministrowie, posłowie różnych opcji politycznych byli przedmiotem ataku cybernetycznego". Dodał, że atak został przeprowadzony "z terenu Federacji Rosyjskiej", a "jego skala i zasięg są szerokie". Cyberataki były też tematem m.in. niejawnej części obrad Sejmu 16 czerwca, podczas której przedstawiono informację rządu w tej sprawie.
22 czerwca Stanisław Żaryn, rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych przekazał w oświadczeniu, iż "z ustaleń Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Służby Kontrwywiadu Wojskowego wynika, że na liście celów przeprowadzonego przez grupę UNC1151 ataku socjotechnicznego znajdowało się co najmniej 4350 adresów e-mail należących do polskich obywateli lub funkcjonujących w polskich serwisach poczty elektronicznej".
Szef kancelarii premiera Michał Dworczyk i premier Mateusz Morawiecki wielokrotnie uchylali się od odpowiedzi na pytania dziennikarzy w sprawie afery mailowej.
Źródło: Konkret 24