Zbigniew Ziobro nie miał możliwości przekazania dokumentów swojemu następcy - mówił w "Kropce nad i" w TVN24 przedstawiciel Suwerennej Polski, były wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik. Tłumaczył, że miało to związek z wykrytą u Ziobry chorobą. Odniósł się w ten sposób do tego, że śledczy znaleźli w domu byłego ministra dokumenty dotyczące sprawy śmierci jego ojca.
We wtorek i w środę, na polecenie prokuratorów z zespołu śledczego ds. Funduszu Sprawiedliwości, przeprowadzone zostały przeszukania w różnych miejscach na terenie kraju. Ich celem ma być zabezpieczanie dowodów, w tym między innymi dokumentacji dotyczącej funduszu. Służby pojawiły się m.in. w domu Zbigniewa Ziobry. Rzecznik Prokuratury Krajowej prokurator Przemysław Nowak poinformował, że we wtorek i środę postawiono zarzuty pięciu osobom, a dwie kolejne usłyszały je już wcześniej. W czwartek sąd zastosował areszt wobec trzech osób, w tym księdza Michał O., prezesa Fundacji Profeto.
Prokuratura przekazała też, że materiał zebrany we wtorek i środę będzie analizowany pod kątem uchylenia immunitetu politykom.
Wójcik: to jest brutalny atak na Suwerenną Polskę
Sprawę komentował w "Kropce nad i" w TVN24 przedstawiciel Suwerennej Polski, były wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik. - Znam te dwie panie, które dzisiaj zostały aresztowane. To jest zniszczenie im życia. Widziałem, jak były prowadzone w otoczeniu funkcjonariuszy. (To są - red.) kobiety, o których mogę powiedzieć, że nigdy nie widziałem, żeby cokolwiek złego zrobiły - powiedział.
- Ksiądz nic nie zrobił. Uważam, że kiedyś przyjdzie taki moment, kiedy zostanie uniewinniony. Ale na dzisiaj tym ludziom runęło życie. I ja staję po stronie tych ludzi - dodał.
Zdaniem Wójcika "dzisiaj jest brutalny atak na całe środowisko polityczne Suwerennej Polski, przekraczający wszelkie dozwolone granice". Stwierdził też, że motywem działania w tej sprawie jest "zemsta" ze strony premiera Donalda Tuska.
Wójcik o tym, czemu dokumenty były w domu Ziobry
Gość TVN24 został zapytany również o informacje przekazane przez prokuraturę, że w domu Ziobry śledczy znaleźli oryginał teczki nadzoru akt postępowania przygotowawczego dotyczących sprawy śmierci jego ojca.
- Przecież był prokuratorem generalnym. Prokurator generalny nadzoruje całą prokuraturę, całą instytucję. A pani myśli, że pan Bodnar to co, tylko siedzi w ministerstwie? - zwrócił się do prowadzącej.
Wójcik przekonywał, że po tym, jak Ziobro przestał być ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym, "nie był w stanie przekazać tych dokumentów", ponieważ wykryto u niego chorobę nowotworową i przebywał w szpitalu. - Nawet nie było możliwości, żeby część rzeczy przekazać - dodał.
Prowadząca przypomniała, że po tym, jak Ziobro przestał pełnić wyżej wspomniane funkcje, pojawiał się jeszcze przez jakiś czas publicznie, między innymi w Sejmie. - Wiem, że jako prokurator generalny miał prawo zapoznawać się z aktami różnego rodzaju. I wiem, że nie było możliwości przekazania tych dokumentów następcy - mówił dalej Wójcik.
Na kolejną uwagę prowadzącej, że Ziobro skończył pełnić swoją funkcję zanim trafił do szpitala, polityk Suwerennej Polski po raz kolejny odpowiedział: - Według mojej wiedzy nie było możliwości przekazania (tych dokumentów - red.).
Wójcik o stanie zdrowia Ziobry i "skali hejtu"
Wójcik mówił także więcej o stanie zdrowia byłego ministra sprawiedliwości.
- Pan Zbigniew Ziobro w tej chwili jest po bardzo ciężkiej operacji, gdzie - według mojej wiedzy - osiem ludzi umiera przy tej operacji. Przechodzi rehabilitację. W Polsce nie mógł mieć tej operacji - powiedział.
Wójcik stwierdził, że to "skala hejtu", zapoczątkowana przez politycznych oponentów Suwerennej Polski, doprowadziła do tego, że do operacji nie mogło dojść w Polsce, dlatego Ziobro na własny koszt musiał udać się za granicę. - Mógł mieć w Lublinie, mógł mieć w Zakopanem, ale nie mógł, bo nawet próbowano się dostać do szpitala tam, gdzie był - opowiadał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24