To rozmowa panów, którzy nadal chcą wtłaczać kobiety w swoje normy - tak w "Faktach po Faktach" posłanka klubu Lewicy Beata Maciejewska oceniła deklarację Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza o powrocie do kompromisu aborcyjnego, a potem przeprowadzeniu referendum w tej sprawie. Hanna Gill-Piątek (posłanka niezrzeszona, do niedawna Polska 2050) oświadczyła, że zaakceptuje każde rozwiązanie, które umożliwi "przywrócenie kobietom ich praw" zaraz po wygranych przez obecną opozycję wyborach.
Liderzy Polski 2050 i PSL Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz przedstawili w środę "wspólną listę spraw" do załatwienia po zmianie rządów w Polsce. Wśród planów znalazł się powrót do "kompromisu aborcyjnego", a następnie przeprowadzenie referendum w sprawie zasad przerywania ciąży.
Deklarację tę komentowały w "Faktach po Faktach" posłanki Beata Maciejewska z klubu parlamentarnego Lewicy i Hanna Gill-Piątek (niezrzeszona, do niedawna szefowa koła parlamentarnego Polski 2050).
Maciejewska: to rozmowa między wójtem a plebanem
Beata Maciejewska oceniła, że to "bardzo zły pomysł dwóch panów". - To jest taka rozmowa między wójtem a plebanem. To jest rozmowa panów, którzy nadal chcą wtłaczać kobiety w swoje normy - stwierdziła.
- Nie jesteśmy już w tych czasach, kiedy panowie w sutannach powinni decydować o tym, jakie kobiety mają prawa - mówiła. Poproszona o wyjaśnienie tego zdania posłanka Nowej Lewicy powiedziała, że "tak zwany kompromis aborcyjny, do którego doszło na początku lat 90., to był kompromis tak naprawdę między mężczyznami rządzącymi a tymi w sutannach".
- Pan Hołownia jest osobą, która była w seminarium duchownym i przyrzekał wierność biskupom. Pan Kosiniak-Kamysz jest prezesem partii, która jest konserwatywna. I tych dwóch panów ogłasza dzisiaj, że chcą decydować w referendum, jakie kobiety w 2023 roku w sercu Europy będą miały prawa, jeśli chodzi o to, ile, kiedy i czy w ogóle chcą mieć dzieci - mówiła Maciejewska.
Jak dodała, "referendum może tak, ale wtedy tylko, jeśli wyłącznie kobiety będą brały w nim udział".
Gill-Piątek: w społeczeństwie już nastąpiła ta zmiana
Hanna Gill-Piątek przypomniała, że "w ostatnich 30 latach mieliśmy trzy podejścia, zresztą inspirowane przez środowiska lewicowe, do referendum w sprawie aborcji". - I takie rozwiązanie, i rozwiązanie ustawowe zaakceptowałabym pod jednym warunkiem: że ono byłoby już, że zaraz po wygranych wyborach moglibyśmy kobietom przywrócić ich prawa - powiedziała.
Jak mówiła posłanka niezrzeszona, "Sejm jest zawsze bardziej konserwatywny niż społeczeństwo". - Jeżeli w społeczeństwie już nastąpiła ta zmiana i większość chce dostępu do legalnej, bezpiecznej aborcji, która się kobietom po prostu należy, to może referendum jest tutaj rozwiązaniem - sugerowała.
Opowiedziała, że miesiąc temu była w Irlandii. - Tam odbyło się referendum w sprawie zmiany konstytucji w tej kwestii. Referendum zwycięskie. I tam, na tej wizycie studyjnej, zrozumiałam, że nam jeszcze brakuje 10-15 lat wolnych mediów, które tam dawały po połowie czasu jednej i drugiej stronie - mówiła Gill-Piątek.
- Nie widzę takiego sposobu, w którym da się w tej chwili przeprowadzić referendum bez takiego zagrożenia, że na przykład pani Kaja Godek i Ordo Iuris urządzą nam kampanię dezinformacji. Skutkiem tego będzie zabetonowanie tego strasznego prawa na lata - ostrzegła.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24