Mijają dwa lata od wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który zaostrzył prawo aborcyjne. Maria Ejchart-Dubois z inicjatywy Wolne Sądy mówiła w "Faktach po Faktach" w TVN24, że "tysiące kobiet zostały pozbawione prawa, żeby dokonać aborcji w sytuacjach, które i tak były mocno ograniczone". - W 2021 roku w polskich szpitalach przeprowadzono 107 legalnych zabiegów. To jest dokładnie dziesięć razy mniej niż jeszcze rok wcześniej - mówiła Katarzyna Wężyk, dziennikarka, pisarka, autorka książki "Aborcja jest".
W niedzielę o godzinie 20 debata w TVN24 o sytuacji kobiet w związku z zaostrzeniem prawa aborcyjnego.
W sobotę przypada druga rocznica wydania przez Trybunał Konstytucyjny wyroku, według którego przepis tak zwanej ustawy antyaborcyjnej z 1993 roku zezwalający na aborcję, gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, jest niekonstytucyjny.
Ejchart-Dubois: zamiar tego pseudowyroku był taki, żeby margines strachu był duży
O tym, jak zmieniła się sytuacja kobiet w ciąży po tym wyroku dyskutowały w "Faktach po Faktach" w TVN24 Katarzyna Wężyk, dziennikarka, pisarka, autorka książki "Aborcja jest" oraz mecenas Maria Ejchart-Dubois z inicjatywy Wolne Sądy.
Ejchart-Dubois zaczęła od tego, że ta decyzja TK nie powinna być nazywany "wyrokiem", ponieważ - jak mówiła - "wydał go organ, który stracił atrybuty Trybunału Konstytucyjnego". - Ale mimo wszystko ta decyzja jest, ma swoje skutki faktyczne, władza wykonawcza uznaje tę decyzję. To oznacza, że tysiące kobiet zostały pozbawione prawa, żeby dokonać aborcji w sytuacjach, które i tak były mocno ograniczone - dodała.
Zwracała również uwagę na zachowanie lekarzy i ich strach przed ewentualnymi konsekwencjami wykonania zabiegu aborcji. - Skoro lekarz nie wie, co może, a czego nie może, jeżeli jego motywacją jest strach, to znaczy, że prawo jest niekonsekwentne, nieścisłe. Taki zresztą był zamiar tego pseudowyroku, żeby tę sytuację pozostawić niedookreśloną, żeby margines strachu był duży, bo wtedy skutek jest taki, że lekarze się boją - powiedziała prawniczka.
Wężyk: jeżeli spojrzeć na oficjalne statystyki, to rzeczywiście jest bardzo źle
Wężyk mówiła, że "jeżeli spojrzeć na oficjalne statystyki, to rzeczywiście jest bardzo źle".
- W 2021 roku w polskich szpitalach przeprowadzono 107 legalnych zabiegów. To jest dokładnie dziesięć razy mniej niż jeszcze rok wcześniej. Mamy rejestr ciąż, który w normalnym kraju mógłby służyć jako narzędzie dla lekarzy, na przykład przy wypisywaniu odpowiedniej ilości leków kobietom ciężarnym, jako narzędzie diagnostyczne, a w Polsce jest uznawany za straszak. Mamy aktywistkę aborcyjną, która ma już drugi proces za pomoc przy aborcji no i mamy trzy kobiety, które umarły, ponieważ lekarze, zasłaniając się tym wyrokiem, nie udzielili im niezbędnej pomocy medycznej w sytuacji, kiedy ciąża zagrażała ich życiu i zdrowiu - mówiła dalej.
- To są dane oficjalne. Ale jak się przyjrzymy tym mniej oficjalnym, to nie jest aż tak źle. Rozmawiałam dzisiaj z prawniczką Federy (Fundacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny - red.) Kamilą Ferenc, która jest ostatnią instancją dla kobiet w takich podbramkowych sytuacjach. Ona mi powiedziała, że Federa interweniowała znacznie więcej razy i często te interwencje bywały skuteczne. Tyle że nie zawsze te zabiegi zostają wpisywane do rejestrów szpitalnych jako przerywanie ciąży, czasem jako rozpoczęte już poronienie, więc tę liczbę 107 aborcji w polskich szpitalach pewnie trzeba byłoby pomnożyć przez cztery lub pięć - stwierdziła Wężyk.
Źródło: TVN24