Nie znam pytań innych dziennikarzy, wszyscy przygotowujemy się w tajemnicy przed pozostałymi - mówił Radomir Wit, jeden z prowadzących ostatnią debatę kandydatów na prezydenta, organizowaną wspólnie przez TVN24, TVP i Polsat News. Przyznał, że jest zdziwiony tym, że część sztabów wysuwa zarzuty o nieuczciwe potraktowanie ich kandydatów i "ustawki". - Wszyscy brali udział w spotkaniach organizacyjnych, wszyscy zgodzili się na te zasady - podkreślił Wit. Zdaniem Moniki Olejnik sztabowcom Nawrockiego wydaje się, że dziennikarze to "funkcjonariusze polityczni". Katarzyna Kolenda-Zaleska zastanawiała się zaś, komu ta debata może pomóc, a komu zaszkodzić. - Przykład historii z mieszkaniem Nawrockiego pokazuje, jaka jest siła tych starć. Jedna przypadkowa wypowiedź uruchomiła lawinę - wskazała Olejnik. Z kolei Grzegorz Kajdanowicz stwierdził, że ci, którzy w debatach nie biorą udziału, tylko na tym tracą, co pokazała pierwsza debata w Końskich. Radomir Wit dodawał, że kandydaci, którzy nie mają szans na wejście do drugiej tury, udział w debatach traktują strategicznie - z punktu widzenia ewentualnie korzyści dla swoich partii. - Pytanie, czy Hołownia i kandydaci Lewicy wezwą do głosowania na Trzaskowskiego w drugiej turze - zastanawiała się Kolenda-Zaleska. - W poprzednich wyborach tego nie zrobili i teraz może być podobnie, im opłaca się taktycznie atakować Rafała Trzaskowskiego - mówiła Olejnik.