Jej fundacja "Serce miasta" pomaga kobietom w kryzysie, w tym kryzysie bezdomności. Luśka Żagałkowicz podkreśliła w programie "Bez polityki", że pomaga "drugiemu człowiekowi", bo jest to cywilizacyjnym i społecznym obowiązkiem. Gościni Piotra Jaconia opowiedziała o działalności fundacji jako o "próbie uratowania dorosłego człowieka". - Który już nie ma za dużo czasu, żeby jeszcze to życie odzyskać - tłumaczyła Żagałkowicz. Przyznała, że jej praca jest "trudna, ale satysfakcjonująca". - Nie lubię zmarnowanych życiorysów - powiedziała. Wspomniała, że głównie zgłaszają się do fundacji "silne Polki". - Mają to w sobie, że ogarniają wszystko: dom, pracę, dzieci i jeszcze próbują ogarnąć siebie z wyglądu. Reszta Europejek tak nie ma - opowiadała Żagałkowicz. - Mamy od zawsze takie wpojenie, że kobieta musi sobie poradzić - wyjaśniła. Tłumaczyła także, że Polkom "cały czas wydaje się, że są niewystarczające". - Są wyczerpane, załamane, zmęczone. Obwiniają się, że nie były idealne jako matki, córki, jako pracowniczki. Nie widzą, ile zrobiły, ale widzą to, czego nie zrobiły - dodała.