|

Leon XIV o Kościele słabym, ostrożnym, uciekającym od wielkości

Papież Leon XIV podczas pielgrzymki w Libanie. Na zdjęciu: Bejrut, 2 grudnia 2025
Papież Leon XIV podczas pielgrzymki w Libanie. Na zdjęciu: Bejrut, 2 grudnia 2025
Źródło: ALESSANDRO DI MEO/EPA/PAP
Leon XIV wrócił z podróży do Turcji i Libanu. Ta pierwsza pielgrzymka przyniosła kilka ważnych wypowiedzi, istotny dokument, ale przede wszystkim pokazała, że choć papież idzie śladami swojego poprzednika, to prezentuje całkowicie odmienny styl. A to oznacza, że inne będą też skutki tego pontyfikatu - pisze dla TVN24+ filozof i publicysta Tomasz P. Terlikowski.Artykuł dostępny w subskrypcji

O tej pielgrzymce marzył i planował ją długo Franciszek, a Leon XIV - w pewnym sensie - ruszył w nią jego śladami. To dlatego warto ten tekst, który ma być podsumowaniem pierwszej pielgrzymki nowego pontyfikatu, zacząć od próby wyobrażenia sobie, jak mogłaby ona wyglądać, gdyby stała się ostatnią pielgrzymką poprzedniego papieża.

I bez ryzyka większego błędu można powiedzieć, że byłaby radykalnie odmienna. Od paru dni w mediach dyskutowalibyśmy z całą pewnością na temat kilku zdań papieskich z pokładu samolotu. Franciszek zapewne skomentowałby sytuację w Ukrainie, być może odniósłby się do antymigracyjnej polityki Donalda Trumpa, a także potępił antyislamskie wypowiedzi części zachodnich polityków - z całą pewnością coś by się działo.

Wizyta w Turcji, zapewne, pełna byłaby też symbolicznych gestów, a także dotykałaby kwestii dialogu międzyreligijnego i budowania mostów między religiami. Liban zaś, to też można przewidzieć, stałby się miejscem, w którym papież mówiłby o migracji i spotykał się z migrantami. Wszystko to zaś stałoby się kolejnym tematem do niekończących się polemik i kłótni.

Inny pontyfikat, inna pielgrzymka

Ale tak się nie stało, bo do Turcji i Libanu pojechał Leon XIV, a ten - choć poruszył wszystkie bliskie Franciszkowi tematy - ma zupełnie inny styl. Konferencje prasowe w samolocie były więc bardzo krótkie i zabrakło w nich zaskakujących czy prowokacyjnych odpowiedzi. Obecny papież nie jest też człowiekiem performance'u (jakim był Franciszek), nie było więc w czasie tej wizyty żadnych gestów, które mogłyby być z pasją dyskutowane czy interpretowane. Jeśli zaś chodzi o wypowiedzi, to były one tak precyzyjne i dobrze określone, pozbawione retorycznej odwagi Franciszka, że choć są naprawdę ważne, to brak im prowokacyjnego tonu, który sprawiał, że słowa papieża Bergoglio się cytowało.

Papież Leon XIV w samolocie z Rzymu do Ankary, 27 listopada 2025
Papież Leon XIV w samolocie z Rzymu do Ankary, 27 listopada 2025
Źródło: Sylwia Wysocka/PAP

Oczywiście z perspektywy Watykanu i globalnego Kościoła - w tym kardynałów, którzy nowego papieża wybrali - to wcale nie jest wada. Wszystkie docierające do dziennikarzy przecieki na temat przebiegu konklawe jednoznacznie świadczą o tym, że takiego właśnie - ostrożnego, ważącego słowa i uciekającego od poetyki skandalu - papieża chcieli kardynałowie elektorzy.

Kardynał Robert Prevost miał z jednej strony zapewnić, że zasadniczy kierunek, w jakim Franciszek prowadził Kościół, się nie zmieni (choć zdecydowanie zmniejszy się tempo, w jakim w owym kierunku katolicyzm był prowadzony), a z drugiej - miał gwarantować, że będzie zdecydowanie spokojniej, że Kuria Rzymska, a także katolicy nie będą żyli od jednej do drugiej zaskakującej wypowiedzi, gestu czy skandalu medialnego. Miało być spokojniej i jest spokojniej, bo - posługując się językiem obrazowym - papieża z medialną nadpobudliwością zastąpił papież flegmatyk.

Czytaj także: