"Akcja Trzeźwy Poranek!" - zaalarmował mnie rano red. Prosiecki, przysyłając sms z drogi łączącej daleki Ursynów z bliskim Wilanowem, czyli z naszej z redaktorem codziennej trasy do pracy. Odebrałem wiadomość i przejęty natychmiast zawróciłem, wybierając przejazd naokoło.
Punkt dla mnie, już pewnie Państwa zaciekawiłem, bo jak tak się zaczyna, no to może będzie to opowieść o pijanym awanturniku z telewizji, który od święta moralizuje, a na co dzień pcha się na kacu za kółko za nic mając bezpieczeństwo ruchu? I gdy inny opój ostrzega go przed stróżami prawa wyłapującymi obywateli z promilami, ten natychmiast rzuca się do panicznej ucieczki?! No więc jak - piłeś Pan, panie Mazur i jeździsz?! I akcji Poranek się boisz, hę?! No nie, co to to nie. Piłem tylko herbatkę i to unplugged. Tak więc niestety ciekawiej już nie będzie. Ale jeżeli kogoś interesuje, dlaczego zmykam przed policją, niech czyta dalej.
Właściwie to nie dałem drapaka przed funkcjonariuszami, tylko przed megazatorem, gigakorkiem, teraproblemem jaki powodują. Zadanie mają proste: panowie, ustawiamy blokadkę, kierowcy przejeżdżają wolniutko, my każdemu zaglądamy przez szybkę w oczka a jeżeli wzrok ma w poniedziałkowy poranek mętny - na pobocze i dmuchamy w alkomacik. Jasne? Tak jest! To do roboty. Policjanci ruszają do pracy i mieszkańcy ruszają do pracy. Niestety, tych dwóch czynności nie da się pogodzić. Jedni więc ruszają - a inni muszą stanąć. Gdy funkcjonariusze głęboko patrzą w oczy kierowcom, za nimi na głównej drodze dwupasmowej rośnie i rośnie koreczek. Korek. Koras. Droga do pracy wydłuża się z 20 do 45 minut. I to znienacka, bo przecież akcja "trzeźwy poranek" pojawia się znienacka. I jak potem szefowi wytłumaczyć spóźnienie? Że co, że miałem Trzeźwy Poranek? - To następnym razem weź się, chłopie upij, może zdążysz.
Tym razem udało się zdążyć, krążąc opłotkami. Kilka razy poprzednio - bo to nie pierwsza moja ucieczka przed trzeźwą blokadką - też. Stojąc w kontrolowanym korku spóźnienie do pracy miałbym jak w banku. Akcja "Trzeźwy Poranek" w zamyśle jest oczywiście bardzo słuszna - na tych kilkudziesięciu sprawdzonych szoferów kilku zapewne jeździ "pod wpływem" i lepiej ich złapać, zanim na kogoś wpadną. Ale skoro o "wpływie" - tym, jaki akcja ma na i tak gęsty poranny szczyt... no cóż... może ktoś tak powinien spojrzeć trzeźwym okiem, czy warto?