Polska rozpoczęła z Unią ryzykowną grę, która grozi niewywiązaniem się z umowy, jeśli nie otrzyma pomocy dla uchodźców. Z epidemiologicznego punktu widzenia to broń obosieczna - ocenia profesor Marcin Czech, były wiceminister zdrowia do spraw polityki lekowej.
Karolina Kowalska, tvn24.pl: Polska zawiadomiła Unię Europejską, że nie przyjmie zakontraktowanych wcześniej szczepionek przeciw COVID-19 i za nie nie zapłaci. Może tak zrobić?
Profesor Marcin Czech, lekarz, były wiceminister zdrowia ds. polityki lekowej, prezes Polskiego Towarzystwa Farmakoekonomicznego, lekarz epidemiolog: Zamówienia na szczepionki przeciw COVID-19 składane były poza systemem refundacyjnym, w dodatku nie bezpośrednio przez Polskę, a przez Unię Europejską, i to w sytuacji kryzysowej. Do początku lutego UE zabezpieczyła 4,2 miliarda dawek szczepionek. Polska będzie zapewne argumentowała, że szczepionek nie zamawiała bezpośrednio, a teraz ich nie potrzebuje, więc nie chce za nie płacić.
Minister zdrowia Adam Niedzielski mówi, że Polski nie stać na szczepionki, bo musi pomóc uchodźcom, a polski system ochrony zdrowia może nie udźwignąć kosztów ich leczenia, jeśli ma płacić za szczepionki.
Połączenie zakupu dostaw szczepionek przeciw COVID-19 z promesą UE dotyczącą finansowej pomocy dla uchodźców, która jest realizowana niespiesznie, jest argumentem ryzykownym. Polska rozpoczęła z Unią pewnego rodzaju grę, która grozi niewywiązaniem się z umowy, jeśli nie otrzyma pomocy. Wydaje się, że to broń obosieczna z epidemiologicznego punktu widzenia.
Dlaczego?
Mogą się tworzyć ogniska epidemiczne i powodować kolejne fale pandemii. W dodatku źródłem takiego zakażenia mogą być właśnie uchodźcy, którzy są mniej zabezpieczeni szczepieniami niż Polacy. Pamiętajmy, że to osoby w większości nie tylko niezaszczepione przeciw COVID-19, ale także przeciwko innym chorobom, w związku z czym mniej odporne na różnego rodzaju infekcje. W dodatku osoby te są osłabione ucieczką z Ukrainy i straumatyzowane, co dodatkowo osłabia ich układ odpornościowy. Osłabiony organizm ma mniej siły na walkę z wirusem, który utrzymuje się w nim dłużej, co pozwala mu wielokrotnie replikować. Każda replikacja może oznaczać tworzenie nowych mutacji, także tych niebezpiecznych jak delta czy omikron.
Powinniśmy więc te szczepionki przyjąć i zaszczepić nimi uchodźców z Ukrainy?
Gdybym ja miał o tym decydować, przekonałbym uchodźców z Ukrainy do szczepień przeciw COVID-19.
Czy można zmusić uchodźców do szczepień przeciw COVID-19?
Nie, ponieważ szczepienie przeciw COVID-19 jest dobrowolne i zmuszanie do niego uchodźców byłoby dyskryminacją. Na miejscu rządzących włączyłbym szczepionkę przeciw koronawirusowi do Kalendarza Szczepień Obowiązkowych (KSO). Rozwiązywałoby to też kwestię szczepień uchodźców, ponieważ już dziś, zgodnie z ustawą o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi, cudzoziemcy, którzy przebywają w Polsce dłużej niż trzy miesiące, mają obowiązek zaszczepić się zgodnie z KSO. Ja, zresztą, skróciłbym czas na dopełnienie tego obowiązku z trzech do jednego miesiąca.
Tyle marzenia, ale rzeczywistość jest taka, że nie szczepimy uchodźców przeciw covid i odmawiamy przyjęcia zamówionych dla nas szczepionek. Czy ta odmowa nie wpłynie na inne umowy na leki z producentami szczepionek, szczególnie z firmą Pfizer, która produkuje też inne, ważne, refundowane w Polsce leki?
Nie znamy szczegółów umowy UE z firmą Pfizer, bo jest ona tajna i nie wiemy, czy zawiera na przykład kary umowne. Odmowa zapłaty za zakontraktowane produkty lecznicze, i to w ogromnej ilości, na pewno nie jest przyjmowana z zadowoleniem. Z drugiej strony wydaje mi się, że Pfizer oddzieli zamówienie na szczepionki, negocjowane przez Komisję Europejską, od umów z Ministerstwem Zdrowia na leki refundowane.
Dlaczego? Nie będzie się bał, że w przyszłości nie zapłacimy także za inne leki?
Raczej nie. Jako Polska jesteśmy wiarygodnym partnerem. Polskie Ministerstwo Zdrowia dotychczas wywiązywało się z umów i firma nie ma powodu przypuszczać, że teraz będzie inaczej. Zawarta przez UE umowa na dostawę szczepionek przeciw COVID-19 była zupełnie wyjątkowa i to z kilku powodów. Po pierwsze dlatego, że gwarantowała sprawiedliwy podział leków, proporcjonalny do liczby mieszkańców.
Zazwyczaj umowy z firmami farmaceutycznymi rządzą się prawami rynku - najwięcej dostaje ten, kto jest w stanie najwięcej zapłacić. Uważam, że fakt ściągnięcia szczepionek dla wszystkich mieszkańców UE po atrakcyjnych cenach był ogromnym sukcesem Unii i wstępem do nowej rzeczywistości refundacyjnej, która od dawna dyskutowana jest w ramach Komisji Europejskiej. Mam na myśli zakupy leków dokonywane centralnie przez Unię Europejską, przy zróżnicowanych cenach, w zależności od PKB na głowę mieszkańca, a więc przy założeniu niższych cen dla Polski niż na przykład dla Francji czy Niemiec. W przyszłości można by na tej zasadzie kupować i negocjować ceny innowacyjnych, superdrogich leków na raka czy na przykład na choroby rzadkie.
Dla Polski, która ma jeden z najniższych budżetów refundacyjnych w Europie, to rozwiązanie superkorzystne, bo oznacza szybszy dostęp do leków, na które dziś musimy czekać latami i które w Polsce nie są dostępne, choć mieszkańcy innych krajów Europy są nimi leczeni w ramach ubezpieczenia zdrowotnego.
W jaki sposób dzisiaj wyglądają negocjacje cenowe leków w każdym z krajów UE?
Ponieważ UE wyłączyła obszar ochrony zdrowia z harmonizacji, każdy kraj wydaje indywidualne decyzje w zakresie ceny oraz refundacji i w każdym kraju ich zasady są inne. Wyjątkiem jest pomoc transgraniczna oraz dopuszczanie leków do obrotu na obszarze UE, którego centralnie dokonuje Europejska Agencja Leków (European Medicine Agency, EMA).
Źródło: tvn24.pl