W II Rzeczpospolitej istniała organizacja zwana „Ligą Morską i Kolonialną”. Jak w nazwie – tak i w działaniach – propagowała wśród obywateli wiedzę na temat morza i pomysły zdobywania nowych kolonii. Kupiła skrawek brazylijskiego regionu Parana i podpisała umowy kolonizacyjne z Liberią.
W IV Rzeczpospolitej istnieje organizacja zwana „Ligą Polskich Rodzin”. Jak w nazwie – tak i w działaniach – propaguje wśród obywateli wiedzę na temat Polski i rodzin. Jej minister kupił skrawek zachodniopomorskiej gminy Rewal i podpisał umowę z Agencją Nieruchomości Rolnych. Ale obie Ligi łączy nie tylko ścisłe połączenie nazwy z działaniem. Łączy je morze. Minister gospodarki morskiej Rafał Wiechecki – bo o nim mowa powyżej – dokonań na morzach i oceanach ma wiele, ale żadne dotychczas nie przebiło się do opinii publicznej. Gdy jednak minister z działaniami wyszedł na ląd, od razu zrobiło się o nim głośno. Nabył w drodze przetargu dwa tysiące metrów kwadratowych klepiska nad morzem. Klepisko robi za parking dla turystów odwiedzających plażę i malownicze ruiny nad urwiskiem. Parking chciała przejąć gmina, ale Skarb Państwa powiedział jasno: Nie damy gminie, bo chce na terenie zarobić. Parking sprzedamy. Gminy – jak tłumaczy - nie było stać na 300 tysięcy za klepisko. Ministra – też nie, ale wziął kredyt i teren kupił. I zarobił. Dziwne? Nie dziwne. Kupić może każdy – nawet minister. Ktoś mógłby się skrzywić, że jak to – minister rządu kupuje grunt od rządowej agencji? Ale zakazu nie ma. Minister tłumaczy zresztą w oświadczeniu na stronie internetowej: „działkę kupiłem, gdyż traktuję ją jako inwestycję w przyszłość, ceny nieruchomości działek wzrastają kilkanaście procent rocznie i mam nadzieję, że na tej działce nie stracę, ale zyskam”. Zyska pan minister na pewno. Uznanie na Pomorzu. Przypomniał mi się Paweł Piskorski, który po sukcesach w zarządzaniu miastem (stołecznym) postanowił dla odmiany zarządzać dziką puszczą. Nabył więc kilkaset hektarów lasu i wcale mu nie przeszkadzało, że jako eurodeputowany będzie pobierał eurodopłaty. Dla prezydenta Piskorskiego był to jednak gwóźdź do politycznej trumny – kandydatowi na euroleśnika Platforma powiedziała: do lasu! A co z tą Ligą? Nic. Jaka Rzeczpospolita – taka Liga.