Przedszkolaki, a obok skóry i futra zwierząt. "Co dzieci wyniosły z tych zajęć?"

Kontrowersje wokół wydarzenia w bibliotece
Do zdarzenia doszło w Gorzowie Wielkopolskim
Źródło: Google Earth
Podczas zajęć z okazji Światowego Dnia Zwierząt przedszkolakom zaprezentowano skóry i futra dzikich zwierząt. Na "żywą" lekcję przyrody zapraszała Wojewódzka i Miejska Biblioteka w Gorzowie Wielkopolskim, a w roli eksperta pojawiła się przedstawicielka Klubu Kolekcjonera i Kultury Łowieckiej. - Chyba nie tak powinniśmy świętować ten dzień - zwraca uwagę społeczniczka.

- Według mnie to jest zaprzeczenie tego, czym powinny nasiąkać dzieci w tym wieku - mówi nam Klaudia Kuraś ze Stowarzyszenia Leśne Sprawy w Katowicach. To właśnie jego członkowie, pierwsi zwrócili uwagę na kontrowersyjny scenariusz zajęć dla dzieci z dwóch miejskich przedszkoli w Gorzowie Wielkopolskim.

2 października dwie grupy starszaków pojawiły się w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece w Gorzowie Wielkopolskim, by wziąć udział w zajęciach z okazji Światowego Dnia Zwierząt. Na spotkaniu była też przedstawicielka Klubu Kolekcjonera i Kultury Łowieckiej.

Jeszcze w poniedziałek (28 października) na stronie internetowej biblioteki można było przeczytać krótką relację z wydarzenia. Spotkanie zaczęło się od "wprowadzenia" i wysłuchania fragmentu bajki "Łoś i biblioteka na kółkach" Ingi Moore. A dalej?

"Uczestnicy poznali fascynujący świat dzikich zwierząt żyjących w Polsce oraz usłyszeli wiele ciekawostek m.in., że na kobietę zajmującą się polowaniami mówi się - diana, że jelenie mają poroże, a nie rogi, borsuk lubi czystość i porządek, natomiast lis jest 'brudaskiem'. (...) Dużo śmiechu wywołały dźwięki wabików, ale największy entuzjazm i zainteresowanie wzbudziły skóry daniela, borsuka, bobra, dzika oraz mięciutki lis, jenot, czy wydra" - napisano w relacji.

W mediach społecznościowych Polskiego Związku Łowieckiego oraz Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki w Gorzowie Wielkopolskim na krótko pojawiły się zdjęcia. Na fotografiach widać kilkulatki, które siedzą na dywanie w kręgu, a na środku leżą skóry zwierząt. - Pierwsza myśl, kiedy zobaczyliśmy te zdjęcia to: czego my właściwie uczymy i chcemy uczyć dzieci? A druga: chyba nie tak powinniśmy świętować ten dzień z dziećmi - mówi Kuraś.

"Nie mieliśmy szczegółowego scenariusza zajęć"

Wiadomo, że przedszkolaki uczestniczyły w zajęciach na zaproszenie biblioteki, z którą współpracują od wielu lat. - Nauczyciel otrzymał informację o ogólnym programie zajęć, który miał być poświęcony edukacji o zwierzętach i ich środowisku. Zajęcia miał przeprowadzić zaproszony przez bibliotekę gość. Nie mieliśmy szczegółowego scenariusza zajęć - opowiada nam Katarzyna Kasprzak, dyrektorka Przedszkola Miejskiego nr 17 w Gorzowie Wielkopolskim.

Z tej placówki w zajęciach uczestniczyło 19 dzieci w wieku pięciu lat. Jak tłumaczy dyrektorka, rodzice zostali poinformowani o wizycie w bibliotece. Zgodę na wszystkie wyjścia grupowe poza teren przedszkola opiekunowie dzieci podpisują raz - na początku roku szkolnego.

- Zajęcia miały charakter edukacyjny. Na początku przeczytano dzieciom książkę o zwierzętach. Następnie gość opowiedział o różnych gatunkach zwierząt, o przygotowaniach do zimy, oraz o tym, jak dbać i dokarmiać zwierzęta zimą. Dzieci zapoznały się z odgłosami różnych ptaków i przypomniały sobie, jak należy zachować się w lesie. Na zakończenie dzieciom przekazano informacje, jakie zwierzęta gubią poroże oraz jakie funkcje dla zwierząt pełni futro - zrelacjonowała dyrektorka, choć jak zaznacza, sama nie uczestniczyła w spotkaniu.

Dyrekcja placówki zapewnia, że nauczyciele nie zauważyli "negatywnych reakcji emocjonalnych u dzieci". Nie było też skarg od rodziców przedszkolaków, które pojawiły się wtedy w bibliotece. Choć tu nasuwa się pytanie, na ile faktycznie posiadają wiedzę o przebiegu tamtych zajęć.

Katarzyna Kasprzak zaznaczyła, że jej zdaniem "prezentowanie 'myśliwskich trofeów' pozyskanych w celach hobbystycznych jest nieodpowiednie, bez względu na wiek odbiorcy".

"Wyciągnęliśmy wnioski"

To nie pierwszy raz, gdy w tej bibliotece w Gorzowie Wielkopolskim odbywają się zajęcia organizowane wspólne z Polskim Związkiem Łowieckim, ale dyrektor placówki twierdzi, że po raz pierwszy zdarzyło się, że dzieciom zaprezentowano futra zwierząt. - Zapraszamy na spotkania, wiele osób. Oczywiście wiemy, kogo zapraszamy. Wiemy też, z kim współpracujemy, jednak ostatecznie mogę powiedzieć, że trudno przewidzieć, co dana osoba powie albo czy wyciągnie nagle jakiś rekwizyt - tłumaczy się Sławomir Szenwald, dyrektor Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki w Gorzowie Wielkopolskim.

Czy mieliście jakiś sygnał o tym, jak będą przebiegać zajęcia i że zostaną zaprezentowane trofea? - dopytuję. - Krótko mówiąc, nie mieliśmy żadnego sygnału - twierdzi dyrektor.

Przekonuje również, że celem zajęć miało być poznanie leśnej fauny. Teraz, gdy mleko się rozlało, dyrektor bije się w pierś i stwierdza, że pracownicy biblioteki powinni mieć "odwagę, by przerwać" zajęcia.

- Według mojego pracownika, na tych zajęciach raczej był entuzjazm i ciekawość dzieci, ale ja rozumiem, że takich "eksponatów" nie należy prezentować w dzisiejszych czasach. Zabrakło delikatności, wyczucia - mówi.

Dyrektor biblioteki również zapewnia, że do placówki nie dotarły krytyczne opinie z przedszkoli czy od rodziców. - Mimo to reagujemy na ten sygnał społeczny. Dzieciom nie powinno się prezentować tego typu obiektów. Przeprowadziłem odpowiednią rozmowę z pracownikiem. Jako instytucja wyciągnęliśmy oczywiście wnioski. Na ten moment poprosiłem, żeby nie współorganizować z Polskim Związkiem Łowiectwa żadnych spotkań i zajęć, dopóki sytuacji nie wyjaśnimy - kończy dyrektor.

Zawieszenie współpracy dotyczy wydarzeń dla dzieci i dorosłych.

Pomimo kilku prób nie udało nam się uzyskać komentarza Polskiego Związku Łowiectwa w Gorzowie Wielkopolskim, dlatego pytania o zajęcia w bibliotece ostatecznie przesłaliśmy mejlowo. Czekamy na odpowiedź.

"Co dzieci wyniosły z tych zajęć?"

- Co dzieci wyniosły z tych zajęć - to jest podstawowe pytanie, który wszyscy powinniśmy sobie zadać: rodzice, organizatorzy zajęć, ale też instytucje odpowiedzialne w kraju za to, by czuwać nad edukacją - stwierdza Klaudia Kuraś.

Podczas zajęć płaczu nie było, trudnych emocji podobno też nie. Zostają jednak wspomnienia, obrazy. I jak zwraca uwagę członkini Stowarzyszenia Leśne Sprawy, z czasem mogą pojawić się pytania o kwestie, które trudno zrozumieć nawet dorosłym.

- Po pierwsze dzieci mogą się zastanawiać, dlaczego to konkretne zwierzę zginęło. Druga kwestia, dzieci miały do czynienia ze skórami zwierząt, które nie mają już naturalnych kształtów. Są powykrzywiane, pozbawione oczu. Według mnie to jest zaprzeczenie tego, czym powinny nasiąkać dzieci w tym wieku - opowiada członkini stowarzyszenia.

Na zdjęciach widać, że wśród "eksponatów" znalazły się skóry i futra różnych zwierząt np. borsuka, dzika, lisa i bobra. - Tutaj prawda jest taka, że w przypadku borsuka, obecnie nie ma żadnego racjonalnego, ani przyrodniczego powodu, dla którego ten gatunek jest na liście zwierząt łownych (w Polsce borsuki są objęte częściową ochroną, a to oznacza, że zgodnie z prawem, w określonym czasie można na nie polować - przyp. red.). Czy my jesteśmy w stanie to wytłumaczyć przedszkolakowi? - dopytuje Kuraś i kontynuuje: - Idźmy dalej, obok leży futro bobra. Już malutkie dzieci staramy się uczyć o tym, jak gigantyczna jest rola tego zwierzęcia w przyrodzie. Tłumaczymy jaki jest wpływ tych zwierząt na retencję. Dziecko to chłonie, a potem idzie na zajęcia i widzi martwego bobra. Rodzi się pytanie: dlaczego to zwierzę zostało zabite skoro z nim "współpracujemy".

Formą zajęć oburzona jest część internautów, co widać m.in. w komentarzach pod wpisem Stowarzyszenia Leśne Sprawy.

"Ja się tak zastanawiam: jakim cudem i na jakich zasadach Polski Związek Łowiecki wchodzi ze swoimi 'zajęciami' do publicznych szkół, przedszkoli, bibliotek itp. Jak to w ogóle jest możliwe?" - napisała jedna z internautek.

- Żeby to było jasne, nam nie chodzi o żaden hejt na myśliwych. Polski Związek Łowiectwa działa legalnie. To jednak, w jakim zakresie i w jakiej formie "edukuje" najmłodszych, nie powinno leżeć w gestii związku, tylko placówek edukacyjnych i podlegać kontroli zewnętrznej - stwierdza Klaudia Kuraś.

OGLĄDAJ: TVN24 HD
pc

TVN24 HD
NA ŻYWO

pc
Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji
Czytaj także: