Kluczowe fakty:
- Henryk Stolarek zginął w marcu 1994 roku podczas samotnego dyżuru. Oprawcy go skatowali, a potem - kiedy jeszcze żył - zostawili we wnętrzu radiowozu, który zepchnęli do stawu. Śledztwo zostało wznowione w 2019 roku i niedługo potem został zatrzymany Janusz K. Prokuratorzy podkreślali, że mają mocne dowody na to, iż był on jednym z oprawców.
- Wersja wydarzeń przedstawiona w akcie oskarżenia została podważona przez biegłych podczas procesu. Sąd zarzuca teraz prokuraturze, że nie zrobiła wszystkiego, żeby zbadać zabezpieczone w sprawie dowody.
- Jako pierwsi dotarliśmy do wyników najnowszej ekspertyzy z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Jana Sehna w Krakowie. Biegli znaleźli na zderzaku radiowozu Henryka Stolarka cztery niebadane dotąd fragmenty DNA. To mieszanina śladów dwóch osób, z których co najmniej jedna to mężczyzna. Problem w tym, że DNA z pewnością nie należy do oskarżonego.
W poniedziałek w Sieradzu odbyła się pierwsza rozprawa po znalezieniu czterech nowych śladów na zderzaku policyjnego poloneza, którym na dyżur z 23 na 24 marca 1994 roku wyjechał Henryk Stolarek. Przypomnijmy, biegli znaleźli na zderzaku cztery nowe ślady DNA. Dane uzyskane podczas najnowszego badania przyniosły bardziej precyzyjne wyniki, a więc skuteczniej można stwierdzić, kto na pewno tych śladów nie zostawił. Biegli z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Jana Sehna w Krakowie podkreślają, że DNA nie należy ani do zabitego policjanta, ani do oskarżonego.