- Przyszli policjanci i go zabrali. Usłyszałam, że odpowie za zabójstwo i pewnie nigdy nie wyjdzie z celi - płacze 27-letnia Katarzyna z Wielunia (woj. łódzkie). - Zamiast szykować się do ślubu, gapiłem się w więzienne kraty. Po miesiącu usłyszałem, że to jednak pomyłka i mogę iść do domu. Bez słowa przepraszam. Jakby nic się nie stało - opowiada Łukasz.
Poznali się jeszcze w gimnazjum. - Można powiedzieć, że znamy się jak łyse konie. To dobre w związku. Wiesz, że ta druga osoba nie zaskoczy cię negatywnie - opowiada Katarzyna.
To, co stało się 24 maja, zapamięta do końca życia.
- Wyrwana ze snu pod drzwiami zobaczyłam policjantów. Pytali o Łukasza. Wystraszyłam się, że coś mu się stało - opowiada.
"Jest na budowie, w pracy" - powiedziała funkcjonariuszom i podała adres.
Kilka minut później Łukasz był już w kajdankach.
- Zapytali o nazwisko. Jak powiedziałem, to usłyszałem, że zostaję zatrzymany w związku z zabójstwem. W głowie mi się zakręciło - mówi Łukasz.
Dożywocie
Kiedy przewozili go do prokuratury, w głowie miał historię Tomasza Komendy.
- Też był niewinny. Czytałem o jego tragedii wiele razy. Aż tu zaczął się mój własny koszmar - kręci głową.
Prokurator przyjął go w smętnym pokoju prokuratury rejonowej w Wieluniu. Oznajmił, że jest zatrzymany w związku ze zbrodnią, do której doszło w nocy z 22 na 23 maja. Chodziło o zabójstwo 28-letniego mężczyzny.
- Został on raniony co najmniej jeden raz ostrym narzędziem - informuje Jolanta Szkilnik, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Sieradzu.
Łukasz Rudnik został zatrzymany, bo policjanci dotarli do świadka zdarzenia. Ten się upierał, że zna sprawcę. Podał dane Łukasza.
- Dowiedziałem się, że śledczy zabezpieczyli monitoring. Nagranie, na którym rzekomo jestem. Na filmie jednak widać, że sprawca nie miał tatuażu na szyi, który mam ja. To jednak im nie przeszkadzało - opowiada.
Łukasz nie przyznał się do winy. Usłyszał, że grozi mu dożywocie. Potem było posiedzenie aresztowe. Sędzia uznał, że Łukasz powinien trafić do celi na co najmniej trzy miesiące.
- W kilkanaście godzin z uczciwie pracującego gościa zmieniłem się w potencjalnego mordercę czekającego na proces w celi. To był jakiś matrix - opowiada.
Bez kontaktu
Kiedy Łukasz trafił do celi, Katarzyna była w drugim miesiącu ciąży. W domu została z pięcioletnim Oskarem (z poprzedniego związku) i półroczną Amelką.
- Oskarowi próbowałam tłumaczyć, że tata musiał pilnie wyjechać za granicę. W końcu jednak dowiedział się prawdy i wpadł w histerię - mówi.
Sama też była kłębkiem nerwów.
- Lekarz mi powiedział, że ciąża jest zagrożona. Że muszę postarać się wyeliminować stres. Ale jak tu się nie stresować, kiedy życiowy partner idzie za kratki za niewinność? Wiedziałam, że to jakieś nieporozumienie, bo tamtej nocy byliśmy razem - mówi.
Wielokrotnie wnosiła o widzenie z Łukaszem. Prokurator odmawiał.
- Słyszałam, że jestem kluczowym świadkiem, który ma potwierdzać alibi Łukasza. Pozostało mi tylko czytanie listów od niego - wspomina.
Ślub
Niedaleko ulicy Sieradzkiej w Wieluniu jest zajazd kryty strzechą. Tutaj, 7 lipca miało odbyć się ich wesele.
- Wszystko opłacone. W szafie suknia ślubna i garnitur. Zaproszenia wysłane. Długo czekałam, aż formalnie staniemy się małżeństwem - opowiada Katarzyna.
Sąd aresztował Łukasza do końca sierpnia. Ze ślubu nici.
- Dzwoniłam po najbliższych i mówiłam, co się stało. Każda rozmowa była dla mnie szalenie trudna. Bo jak tu o tym mówić? Że mój niedoszły mąż siedzi za zabójstwo? - płacze.
Kiedy już wszystko było odwołane, nastąpił przełom.
- Zadzwoniła do mnie niedoszła teściowa. Uprzedziła, że prokuratorzy w końcu zorientowali się, że Łukasz nie ma z tym nic wspólnego - mówi ona.
Łukasz wrócił do domu 28 czerwca.
- To był najdłuższy miesiąc mojego życia. Nie życzę tego nikomu - opowiada.
Zaawansowane śledztwo
Jak to się stało, że prokuratura popełniła tak bolesną pomyłkę? Jolanta Szkilnik, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Sieradzu mówi, że na wstępnym etapie śledztwa były solidne podstawy do tego, żeby wystąpić o areszt.
- Naoczny świadek bez żadnych wątpliwości wskazywał dane personalne sprawcy - twierdzi Szkilnik. I tłumaczy, że celem postępowania przygotowawczego jest wyjaśnienie wszelkich wątpliwości co do okoliczności przestępstwa.
- Dalsze działania doprowadziły do ustalenia rzeczywistego sprawcy. Wtedy natychmiast zwolniono pana Łukasza - dodaje rzecznik prokuratury.
Nowy zatrzymany przyznał się do winy. - Śledztwo w tej sprawie niedługo zakończy się wysłaniem aktu oskarżenia do sądu - mówi prokurator.
***
Łukasz i Katarzyna podkreślają, że nikt ich nie przeprosił za gehennę, przez którą musiała przejść cała ich rodzina.
- Dlatego będę domagał się zadośćuczynienia. 20 tysięcy złotych to nie jest wygórowana kwota za to, że przez miesiąc żyłem w koszmarze - tłumaczy Łukasz
A co ze ślubem?
- Na razie przełożyliśmy go w czasie. Złe wspomnienia są zbyt świeże - kończy Katarzyna.
O sprawie jako pierwsi informowali dziennikarze Radia SUD.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź, Radio SUD
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź