Prokuratura w Cieszynie postawiła zarzuty kolejnym osobom w związku ze śmiercią Rafała spod Zgierza. Chłopiec utonął w styczniu na basenie, w czasie zimowiska. Status podejrzanego ma była kierowniczka ośrodka i mężczyzna, który był ratownikiem, chociaż nigdy nie miał do tego uprawnień.
- Utonął w miejscu, gdzie powinien być bezpieczny. Wokół byli opiekunowie. Oczywistym było dla mnie też, że będzie ratownik - opowiada Bogdan Kmita, ojciec zmarłego.
W rolę ratownika tragicznego dnia wcielił się Łukasz K. Nie miał wymaganych uprawnień.
- Mężczyzna zgodził się na przyjęcie obowiązków ratownika. W trakcie ich pełnienia opuścił basen. Naraził na niebezpieczeństwo małoletnich - informuje Jacek Boda z Prokuratury Okręgowej w Bielsku-Białej.
Łukasz K. jest podejrzany o nieumyślne doprowadzenie do śmierci Rafała i doprowadzenie do ciężkiego uszczerbku na zdrowiu innego dwunastolatka - Dominika. Podejrzany nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień, grozi mu do pięciu lat więzienia.
Pozwoliła pracować "ratownikowi"
Zarzuty usłyszała też Danuta Z., była kierowniczka ośrodka. Prokuratorzy ustalili, że to ona zarządzała personelem pływalni. Dopuściła do pracy w charakterze ratownika Łukasza K.
- Swoim działaniem naraziła na niebezpieczeństwo małoletnich - informuje prokurator Boda. Danuta Z. złożyła wyjaśnienia, ale nie przyznała się do winy. Jej też grozi do pięciu lat więzienia.
"Nie dali mu szans"
Rafał umarł w styczniu. Z wody wyciągnęli go jego rówieśnicy. Reanimację na brzegu podjął Łukasz K.
Tragicznego dnia miał on na sobie pomarańczowy strój. Formalnie nie był ratownikiem, tylko pracownikiem odpowiedzialnym za "prace porządkowe" na basenie. Nie miał żadnych uprawnień do ratowania ludzi.
Jak wynika z informacji, do których dotarliśmy, wcześniej wielokrotnie zdarzało mu się "udawać" ratownika.
Autor: bż/mś / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: tvn24