Zaczęło się niewinnie - od obtarcia dwóch samochodów w centrum Łodzi. Przypadkowy świadek zdarzenia ruszył w pościg za sprawczynią, dogonił, a teraz sam może być "ścigany". Nagrał swój pościg, a przepisy łamał jak leci. - Sprawę skierujemy do sądu - zapowiada policja.
Na początku wszystko wskazywało na to, że policjanci mają do czynienia niemal z bohaterem. Młody kierowca zadzwonił do nich i powiedział, że właśnie zatrzymał sprawczynię kolizji, do której doszło na trasie W-Z.
- Policjanci wezwani na miejsce potwierdzili, że znajduje się tam m.in. kierująca samochodem osobowym, która kilka minut wcześniej spowodowała kolizję - mówi asp. Marzanna Boratyńska z łódzkiej policji.
Zgłaszający poinformował funkcjonariuszy, że dysponuje nagraniem z wideorejestratora, który nagrał przebieg kolizji.
- Film został odtworzony przez policjantów. Między innymi na tej podstawie na sprawczynię kolizji został nałożony mandat w wysokości 450 złotych za jej spowodowanie - mówi policjantka.
Wszystko pięknie, ale...
Kobieta może nie być jedyną kobietą, która zapłaci. Funkcjonariusze bowiem bliżej przyjrzeli się nagraniu przekazanym przez świadka zdarzenia.
Okazało się wszakże, że zanim zgłaszający pognał za sprawczynią obtarcia, zatrzymał się na światłach.
- Jego pasażer wyszedł porozmawiać przez chwilę z kobietą, która była poszkodowana w kolizji - opowiada Marzanna Boratyńska.
Dodatkowo samochód, który ruszył w pościg stał na lewym, skrajnym pasie na czteropasmowej jezdni. Sprawczyni kolizji z kolei była na prawym pasie i skręciła "na strzałce". Funkcjonariusze zaczęli badać, jak to możliwe, że zgłaszający zdołał dogonić sprawczynię kolizji.
Policjanci obejrzeli więc inny fragment nagrania z wideorejestratora. I złapali się za głowę.
- Kierowca, który nas poinformował, dwukrotnie zignorował czerwone światło na sygnalizatorze. Przez pewien czas jechał też pod prąd i wyraźnie przekraczał dozwoloną prędkość - opowiada Marzanna Boratyńska.
"Ale zarąbiście!"
Obejrzeliśmy nagranie z wideorejestratora (materiał jest zabezpieczony przez policję). Kamera zainstalowana w samochodzie młodego kierowcy rejestrowała nie tylko obraz, ale też dźwięk. Po pokonaniu jednego ze skrzyżowań na czerwonym świetle słychać, jak mężczyźni (w samochodzie był pasażer) z entuzjazmem wykrzykują, że "jest zarąbiście".
- W najbliższym czasie sprawa zostanie przekazana do sądu. Kierowca auta, z którego pochodzi nagranie, mógł doprowadzić do tragedii - podkreśla asp. Marzanna Boratyńska.
Dodaje, że drogówka zdecydowała się nagłośnić sprawę, aby przestrzec innych kierowców, którym marzą się pościgi.
- Policjanci są szkoleni do takich zadań. Mają też do dyspozycji sygnały dźwiękowe i świetlne, które ostrzegają innych użytkowników ruchu. Mimo to nie zawsze podejmujemy pościg ze względu na duże ryzyko, że ucierpią postronne osoby. Ściganie kogoś na własną rękę jest po prostu bardzo lekkomyślne - zaznacza Boratyńska.
Co zatem powinien zrobić kierowca?
- Wystarczyłoby, żeby zadzwonił na policję i powiedział, że ma nagrany moment kolizji. Na filmie widać tablice rejestracyjne pojazdów, a to wystarczyłoby do ukarania sprawcy. Pościg był zbędny - kończy policjantka.
Samozwańczemu "szeryfowi" może teraz grozić nawet do 5 tysięcy złotych grzywny.
Autor: bż/i/jb / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź