- Patrycja pilnowała Mariusza, żeby ten za dużo nie mówił o tym, co się dzieje w domu. Dzieci nie odpowiadały, czy są głodne, uciekały do domu, kiedy "ciocia" wracała - opowiada sąsiadka 59-latki, która zdaniem prokuratury znęcała się nad powierzonymi jej dziećmi. - To była bardzo zasadnicza osoba, ale nic nie wskazywało na agresję - tłumaczą z kolei nauczyciele Patrycji i Mariusza.