Zrobił błąd, bo dłonie schował w kieszeniach. Kiedy się poślizgnął, nie mógł zapobiec uderzeniu się w tył głowy. Stracił przytomność. Z pomocą przyszła dopiero trzecia przechodząca obok osoba.
W czwartek rano łódzkie drogi, chodniki i place zmieniły się w lodowisko. Mężczyzna, idący przed godz. 9 przez plac Dąbrowskiego w ścisłym centrum miasta, stracił równowagę i runął na plecy. Kostka brukowa rozcięła mu głowę. Błyskawicznie stracił przytomność.
Całe zajście zarejestrowały kamery miejskiego monitoringu. Na nagraniu, do którego dotarliśmy, widać, jak na dramat 53-latka zareagowało otoczenie.
Kilka metrów od upadającego mężczyzny szła kobieta. Kiedy on się przewrócił, ona była tuż obok. Poszła jednak dalej.
Po kilku chwilach do leżącego na lodzie człowieka podchodzi mężczyzna. Przez kilka chwil mu się przygląda, po czym... idzie dalej - jak gdyby nigdy nic.
Dopiero trzeci przechodzień podejmuje konkretne działania.
- Na nawierzchni było już sporo krwi. Wszystko to wyglądało dramatycznie - opowiada w rozmowie z tvn24.pl.
Wezwał karetkę. Jego postawa zmieniła też nastawienie mężczyzny, który kilka sekund wcześniej zignorował rannego. Na filmie widać, jak idzie w kierunku karetki, która zatrzymała się na pobliskim skrzyżowaniu.
"Jak jest dzień tygodnia?"
- W końcu udało się ocucić tego człowieka. Był oszołomiony. Pytał kilka razy, jaki jest dzień tygodnia - mówi mężczyzna, który pomógł rannemu.
Dodaje, że rana z tyłu głowy poszkodowanego wyglądała bardzo źle.
- Dobrze, że tam byłem. Gdyby ten człowiek poleżał dłużej, mogłoby skończyć się gorzej - podkreśla.
Nasz rozmówca został z poszkodowanym do momentu przyjazdu pogotowia (zespół przejeżdżającej wcześniej w pobliżu karetki nie zajął się sprawą, bo miał inne wezwanie).
Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź