Właściciel zabrał go na spacer w sylwestra, na dwie godziny przed północą. Wystraszony wystrzałami fajerwerków pies zerwał się ze smyczy i schował pod tramwajem. Niezbędny był dźwig.
Niewielki kundelek źle znosił eksplozje fajerwerków. Dwie godziny przed Nowym Rokiem było już na tyle głośno, że zwierzę wpadło w panikę.
- Właściciel poinformował nas, że pies zerwał się ze smyczy i nie był w stanie go złapać - opowiada Łukasz Berliński z Animal Patrolu łódzkiej straży miejskiej.
Wystraszony kundelek biegł na tyle szybko, że właściciel nie mógł go złapać. Pies dobiegł do tramwajowej pętli, gdzie stał tramwaj linii numer 6.
- Schował się pod jednym z wagonów tramwaju linii numer 6 - mówi Agnieszka Magnuszewska z biura prasowego MPK Łódź.
Pomógł dźwig, nie właściciel
Na miejsce został wezwany Animal Patrol.
- W pobliżu wystraszonego psa był właściciel. Ale jego wołania w niczym nie pomagały, zwierzę było zbyt przerażone - tłumaczy Łukasz Berliński.
Sytuacja była napięta, bo z każdą chwilą zbliżała się północ. A wraz z nią największa fala odpalanych fajerwerków. Problemem był też fakt, że pies skutecznie unieruchomił tramwaj, który nie mógł zgodnie z planem opuścić pętli.
- Na miejsce został wezwany dźwig, za pomocą którego podniesiony został jeden z wagonów - opowiada Agnieszka Magnuszewska.
Unieruchomienie składu na pętli trwało dokładnie 74 minuty - od 22.06 do 23.20.
- Właściciel mógł przytulić swojego zwierzaka i zabrać go do domu jeszcze przed Nowym Rokiem - kończy Łukasz Berliński z Animal Patrolu.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Animal Patrol