"Trzy billboardy za Ebbing, Missouri" to wielki wygrany tegorocznych brytyjskich Oscarów - nagród BAFTA wręczonych w Londynie. Zwyciężył aż w pięciu kategoriach i został uznany za najlepszy film. Występującą w nim Frances McDormand wybrano najlepszą aktorką pierwszoplanową. Najlepszym filmem animowanym okazała się amerykańska produkcja "Coco", która tym samym pokonała "Twojego Vincenta". BAFTA to ostatni i najpewniejszy prognostyk przed Oscarami.
To był wielki wieczór brytyjsko-amerykańskiej produkcji "Trzy billboardy za Ebbing, Missouri" Martina McDonagha (reżysera i zarazem scenarzysty,) której triumf nie był dla nikogo zaskoczeniem. Oprócz najważniejszych nagród - dla filmu 2017 roku oraz dla najlepszej aktorki pierwszoplanowej - Frances McDormand, obraz uhonorowano w niedzielę także statuetką BAFTA dla Sama Rockwella - aktora drugiego planu, za najlepszy scenariusz oryginalny oraz dla najlepszego filmu brytyjskiego.
"Coco" bez konkurencji
Mimo nagrody dla najlepszego reżysera - Guillermo del Toro - oraz za scenografię i muzykę największym przegranym tej gali okazał się "Kształt wody". Film nominowano bowiem aż w 12 kategoriach, a przypadły mu tylko trzy, i to - poza reżyserią - w mniej istotnych. Powtórzyła się również sytuacja z tegorocznych Złotych Globów. Nawet w kategorii Najlepsze zdjęcia, w której był "pewniakiem", pokonał go inny tytuł - "Blade Runner 2049".
Niestety, przegranym okazała się także polsko-brytyjska animacja "Twój Vincent" Doroty Kobieli i i Hugha Welchmana. I tutaj również - jak miało to miejsce w przypadku Złotych Globów - bajka ze studia Pixara "Coco" okazała się bezkonkurencyjna.
Od westernu do czarnej komedii
"Trzy billboardy za Ebbing, Missouri" są obecne na polskich ekranach już od ponad dwóch tygodni i podobnie jak na całym świecie przychylnym recenzjom krytyków towarzyszy gorące przyjęcie przez kinomanów. Film jest również faworytem do Oscarów według amerykańskich bukmacherów i krytyków.
Na początku wydaje się, że "Trzy billboardy..." to dramat obyczajowy z elementami westernu. Później, że gorzka komedia, aż wreszcie film zmienia się w kryminał. Ten istny rollercoaster w zakresie formy zachwyca oryginalnością i świeżością, a nieustanne zwroty akcji i nieprzewidywalność sekwencji wydarzeń sprawiają, że widz nie nudzi się ani przez moment.
Główną bohaterką jest samotna matka (rewelacyjna Frances McDormand i zarazem bezkonkurencyjna faworytka do Oscara za rolę pierwszoplanową), której córka została zgwałcona i zamordowana przez nieznanych sprawców. Gdy w ciągu kolejnych miesięcy nie udaje się znaleźć sprawcy zbrodni, załamana wynajmuje trzy tytułowe billboardy za miastem, których treść układa się w zarzut pod adresem tamtejszych stróżów prawa. Billboardy mają wzbudzić w nich poczucie winy i zmusić do działania. Efekt, jaki wywołają, nie do końca pokryje się z zamiarami bohaterki, ale wszyscy których dotyczy, przejdą wielką przemianę. Włącznie z samą matką.
Właśnie ta przemiana bohaterów stanowi obok nieprzewidywalności zdarzeń o sile filmu. Jego kolejnym atutem są wielkie, zapadające w pamięć aktorskie kreacje. Niby widzieliśmy już Frances McDormand w podobnej roli (mowa o oscarowym "Fargo"), ale aktorka tworzy znowu tak fantastyczną kreację, że jej postać nie sposób zestawić z jakąkolwiek znaną nam wcześniej.
W filmie jednak wielkich ról i niesamowitych postaci jest więcej. Co ważne - żadna nie jest czarno-biała. Miejscowy szeryf (Woody Harrelson) sprawia wrażenie drętwego służbisty, a okazuje się być wrażliwym, kochającym mężem i ojcem. Jego podwładny (rewelacyjny Sam Rockwell) na pierwszy rzut jest z lekka ograniczonym pijakiem, a do tego - rasistą i homofobem. Gdy już wepchniemy go do szuflady z naklejką "czarny charakter", reżyser sprawia nam niespodziankę - okazuje się, że ten bohater też nosi w sobie pokłady szlachetności i empatii.
Właśnie empatia przepełniająca obraz McDonagha sprawia, że różni się on tak mocno od filmów poruszających temat zbrodni i kary. Ale mają rację także ci, którzy porównują ten film do dzieł Quentina Tarantino - to obraz równie błyskotliwy, pełen mocnych, zabawnych puent, jak dzieła twórcy "Pulp Fiction". Humor sprawia, że mimo tragizmu zdarzeń reżyser ustrzega się jednak melodramatyzmu. To empatia odróżnia też dzieło McDonagha od filmów Tarantino, bo obrazy tego ostatniego są jej kompletnie pozbawione. W "Billboardach..." tymczasem w finale triumfuje dobro, a mieszkańcy tytułowego miasteczka Ebbing potrafią wznieść się ponad uprzedzenia i wzajemnie wspierać.
"Billboardy..." zyskały miano współczesnego westernu "o ostatniej sprawiedliwej" mierzącej się z nieprawością i złem. Ale są także nietypową czarną komedią, a po trosze również i moralitetem. Wszystkie te zdawałoby się wykluczające się gatunki reżyser i scenarzysta w jednej osobie umiejętnie łączy w spójną całość.
To idealny film na dzisiejsze czasy w świecie zdominowanym przez dramatyczne podziały.
Gala pewniaków
Tegoroczne nagrody BAFTA - podobnie jak Oscary - miały "pewniaków", którzy nie zawiedli.
"Nie ma takiej siły, która mogłaby odebrać statuetkę BAFTA Gary'emu Oldmanowi w tym roku" - pisał przed kilkoma dniami "The Guardian" i dla wszystkich było oczywiste, że wielki brytyjski aktor za genialną kreację Winstona Churchilla w "Czasie mroku" Joego Wrighta, odbierze w Londynie nagrodę. Bo Oldman nie gra najważniejszego z brytyjskich premierów w całej historii - on nim po prostu jest. To rola z gatunku tych, jaką stworzyła Meryl Streep w "Żelaznej damie", a Robert Więckiewicz w "Wałęsie. Człowieku z nadziei". Znamienne też, że bohaterami wszystkich trzech filmów są właśnie wielcy politycy.
"Czas mroku" traktuje o okresie, gdy Churchill zostaje premierem Wielkiej Brytanii - w 1940 roku. Jego głównym zadaniem jest zjednoczenie narodu w obliczu groźby inwazji nazistowskich Niemiec. I wypełnia to zadanie bezbłędnie. Ale sam film jest teatrem jednego aktora. Oldman, który wielokrotnie już zasłużył na Oscara, jest aktorem wybitnym i dźwiga cały film. Tworzy kreację, która zapewne zapisze się na zawsze w historii kina znad Tamizy. Mimiką twarzy, drobnymi gestami i sposobem mówienia upodabnia się niesamowicie do Churchilla, jakiego znamy z historycznych kronik. A jednocześnie w przekonujący sposób oddaje jego charyzmę i wielkość.
Brytyjscy historycy zarzucają jednak obrazowi zupełne "zmiecenie" pozostałych ważnych postaci ze sceny politycznej oraz zbytnie uproszczenia. Krytycy z kolei - jak najbardziej słusznie - wytykają scenarzystom zbytnią pomnikowość, nie będącego przecież człowiekiem bez skazy polityka. Oldman uczłowiecza tę postać na tyle, że nie razi nas to w filmie, ale obraz do wybitnych nie należy. O jego sile decyduje wyłącznie gra Oldmana, który z pewnością niebawem odbierze również Oscara za rolę.
Nie było też mowy o zaskoczeniu w przypadku aktorskich nagród dla pań. I nie chodzi tylko o Francis McDormand, bowiem "pewniakiem" była też odtwórczyni roli patologicznej matki, Allison Janney, w filmie "Jestem najlepsza. Ja,Tonya", która zasłużenie, zgodnie z przewidywaniami została wybrana najlepszą aktorką drugiego planu. Ona także bez wątpienia odbierze Oscara za swoją kreację, bowiem nie ma wśród pozostałych nominowanych w tej kategorii roli na miarę tej, jaką stworzyła Janney.
W opartym na prawdziwych zdarzeniach świetnym filmie Craiga Gillespie'a, opowiadającym historię kariery, a potem upadku łyżwiarki figurowej Tonyi Harding i jej chorych relacji z matką, obsadzona wbrew swemu emploi aktorka pokazała zupełnie nową twarz i nieznane dotąd szerokiej widowni umiejętności. Stworzyła postać kobiety-potwora, której polubić się nie da, ale której determinację się podziwia.
Nagrody BAFTA - czyli British Academy of Film and Television Arts to obok Oscarów i Złotych Globów najbardziej prestiżowe wyróżnienie w świecie filmu. Uważane są za niezwykle miarodajny i ostatni już prognostyk przed oscarową galą, a ich laureaci w wielu najważniejszych kategoriach bardzo często zdobywają potem Oscary. Co prawda nie dotyczy to ostatnio tej głównej - Najlepszy film - w której zdobywcy statuetki BAFTA nie pokrywają się z listą laureatów zza Oceanu. W 2017 roku na przykład BAFTA za najlepszy film trafiła do musicalu "La la land", zaś Oscarem nagrodzono "Moonlight". Z kolei przez dwoma laty Brytyjczycy nagrodzili "Zjawę", a złota statuetka powędrowała do filmu "Spotlight".
Tegoroczna 71. już gala nagród BAFTA odbyła się w Royal Albert Hall w Londynie, a gospodynią wieczoru była Joanna Lumley - aktywistka i brytyjska aktorka znana między innymi z "Wilka z Wall Street", laureatka dwóch statuetek BAFTA z poprzednich lat.
LISTA NAGRODZONYCH
NAJLEPSZY FILM
"Trzy billboardy za Ebbing, Missouri"
FILM BRYTYJSKI
"Trzy billboardy za Ebbing, Missouri"
DEBIUT BRYTYJSKIEGO PRODUCENTA, SCENARZYSTY, REŻYSERA
"Nie jestem czarownicą"
FILM ZAGRANICZNY
"Służąca"
DOKUMENT
"Nie jestem twoim murzynem"
ANIMACJA
"Coco"
REŻYSERIA
Guillermo del Toro - "Kształt wody"
SCENARIUSZ ORYGINALNY
"Trzy billboardy za Ebbing, Missouri"
SCENARIUSZ ADAPTOWANY
"Tamte dni, tamte noce"
AKTORKA
Frances McDormand - "Trzy billboardy za Ebbing, Missouri"
AKTOR
Gary Oldman - "Czas mroku"
AKTORKA DRUGOPLANOWA
Allison Janney - "Jestem najlepsza. Ja, Tonya"
AKTOR DRUGOPLANOWY
Sam Rockwell - "Trzy billboardy za Ebbing, Missouri"
MUZYKA
"Kształt wody"
ZDJĘCIA
"Blade Runner 2049"
MONTAŻ
"Baby Driver"
SCENOGRAFIA
"Kształt wody"
KOSTIUMY
"Nić widmo"
CHARAKTERYZACJA
"Czas mroku"
DŹWIĘK
"Dunkierka"
EFEKTY SPECJALNE
"Blade Runner 2049"
BRYTYJSKI ANIMOWANY FILM KRÓTKOMETRAŻOWY
"Poles Apart"
BRYTYJSKI FILM KRÓTKOMETRAŻOWY
"Cowboy Dave"
WSCHODZĄCA GWIAZDA KINA
Daniel Kaluuya - "Uciekaj!"
Autor: Justyna Kobus / Źródło: "The Independent",bafta.org., tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA