Może i Mick Jagger od ponad 40-stu lat bezskutecznie szuka satysfakcji, ale fani Stonesów, którzy przyszli na koncert na Służewcu, już ją znaleźli. Występ legend rocka był po prostu porywający.
Nie wiem, co ma w sobie Mick Jagger, ale jakby to wydestylować, masowo produkować i sprzedawać, świat byłby pełen szczęśliwych kobiet. Zresztą pytanie: "Jak oni to robią?!" dominowało w pokoncertowych komentarzach.
Stonesi mają razem tak z ćwierć tysiąclecia, a grają jakby lata sześćdziesiąte trwały w najlepsze. Tylko wzmacniacze mają wyższej klasy. I oprawę wizualną – imponującą. Ale najważniejsi są oni – żywa legenda rocka. I to jeszcze jak żywa! Mick Jagger śpiewa, ubiera się i rusza biodrami w sposób, który pozwala łatwo sobie wyobrazić, dlaczego przed czterdziestu laty mamy zabraniały swoim córkom chodzić na koncerty Stonesów. I dlaczego córki mimo to chodziły - i słuchały ich muzyki. Poza tym po dwugodzinnym koncercie dalej biega po scenie jak trzydziestolatek. Można mu nawet wybaczyć to, że mówił po polsku. Swoją drogą nauczył się całkiem sporo: oprócz standardowego „dobrey vietchoor” i „tchenkuye”, przedstawił też po polsku zespół.
Reszta Stonesów też daje radę. I choć Charlie Watts jest siwy jak gołąb, a Keith Richards – no cóż, ewidentnie „zmęczony” (ale zaśpiewał niesamowitego bluesa), do samego końca dawali czadu.
Wbiegli na scenę wraz z pierwszymi tonami „Start me up”, a potem było już tylko lepiej. Pierwsza część koncertu była może mniej dynamiczna, ale po tym, gdy nieoczekiwanie część sceny wraz z zespołem ruszyła w tłum, zaczęło się czyste szaleństwo. "It's Only Rock 'N Roll", "Brown Sugar", "You Can't Always Get You Want", brawurowo wykonane "Paint it Black", "Under My Thumb" – zabrakło tylko "Angie" i "Sympathy For The Devil". No i finał – oczywiście "Satisfaction". Nie chcieli, niestety, dać drugiego bisu. Szkoda.
Publiczność dopisała. Na koncert przyszli zarówno weterani, którzy pamiętają jeszcze legendarny koncert w Kongresowej w 1967 roku, jak i ich wnuki. Piski i krzyki rozentuzjazmowanego tłumu towarzyszyły Mickowi Jaggerowi gdziekolwiek się pojawił. Gdy pytaliśmy wychodzących z koncertu ludzi o wrażenia, znakomita większość odpowiadała: było po prostu fantastycznie.
Katarzyna Wężyk
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP