Dziś mija dokładnie pół wieku od premiery "Noża w wodzie" Romana Polańskiego - debiutu fabularnego reżysera i zarazem jedynego jego filmu pełnometrażowego nakręconego w całości w kraju. To zarazem pierwszy w historii naszej kinematografii film nominowany do Oscara. Polański – nieznany wtedy debiutant z Polski, przegrał rywalizację o statuetkę z gigantem kina - Federico Fellinim i uważanym za jego największe dzieło filmem "Osiem i pół". Takiej przegranej nie powstydziłby się żaden reżyser na świecie.
Fabuła "Noża w wodzie" jest prosta. Oto mężczyzna sukcesu - z drogim samochodem, jachtem i efektowną młodą żoną, podczas wyjazdu na Mazury bierze autostopowicza - młodzieńca, przed którym zaczyna się popisywać swoją męskością. Chłopak podejmuje grę i okazuje się godnym partnerem starego wyjadacza, w dodatku niebezpiecznym, bo dysponujący dodatkowym atutem - młodością. Między tą trójką rozegra się genialnie poprowadzona psychodrama, której siłę oddziaływania potęguje muzyka Krzysztofa Komedy z pogranicza jazzu i bluesa.
"Po co komu takie filmy?"
Był to pierwszy po wojnie film pozbawiony ideologicznego przesłania, w związku z czym dorobiono mu je. Jeszcze w trakcie pracy na planie ukazał się nieprzychylny reportaż pt: "Po co komu takie filmy?", zwiastujący kłopoty. Wkrótce okazało się, że Polański nakręcił "kosmopolityczne dziwadło oparte na wzorcach francuskiej Nowej Fali" (mimo, że nie był jej fanem!), "ukazujące zjawiska w Polsce nieobecne" i "szkalujący społeczeństwo oparte na równości".
Do jego surowych recenzentów dołączył Władysław Gomułka, ówczesny I sekretarz KC PZPR, który oświadczył publicznie, że film nie jest reprezentatywny dla polskiego społeczeństwa i promuje "niebezpieczny konsumpcjonizm". Wróżono mu klęskę i brak szans na zaistnienie. Tymczasem okazał się jednym z najczęściej nagradzanych na świecie rodzimych filmów, i początkiem wielkiej międzynarodowej kariery twórcy, który po chłodnym przyjęciu "Noża…" wyjechał z Polski. 6 lat później nakręcił swój pierwszy obraz w Hollywood.
Dodajmy, że współautorem sukcesu – jego współscenarzystą, był inny wielki, polski filmowiec i także z czasem "wróg ludowej władzy" Jerzy Skolimowski. Po latach dało się słyszeć głosy, że to oburzenie władz Polski Ludowej dało początek światowej karierze Polańskiego i twórcy "Essential Killing".
Remake nigdy nie powstał
W "Nożu..." główne role zagrali nieżyjący już Leon Niemczyk, dla którego rola okazała się najważniejszą w karierze oraz Zygmunt Malanowicz i studentka Akademii Muzycznej Jolanta Umecka.
Początkowo Polański chciał grać postać kreowaną przez Malanowicza, nie pozwolił na to jednak wpływowy kierownik produkcji Jerzy Bossak, który wprost powiedział, że nie ma ku temu warunków zewnętrznych. Zgodził się jednak by Polański podłożył głos, bowiem głęboki tembr głosu aktora, postarzał bohatera. Jedną z ciekawostek kulisów produkcji filmu jest to, że jacht użyty w filmie należał kiedyś do Hermanna Göringa. Po wojnie stał się własnością PZPR.
Po sukcesie filmu w USA, Polańskiemu zaproponowano zrobienie remake'u z hollywoodzką obsadą. W głównych rolach mieli wystąpić Spencer Tracy i Elizabeth Taylor. Reżyser jednak odmówił, twierdząc, że film jest dla niego zamkniętą historią. I zapewne wiedział co robi.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Muzeum Kinematografii w Łodzi