Coraz więcej krajów zgłasza swoich kandydatów do Oscara w kategorii najlepszego filmu nieanglojęzycznego. Lista tytułów, które już znamy, jest bardzo mocna. Szczególnie interesująco zaczyna wyglądać zestawienie europejskie, wśród których wybijają się laureaci z Berlina i Cannes.
Zgodnie z zasadami Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej (AMPAS) krajowe komisje selekcyjne mają czas do 2 października, by zgłosić krajowego, oficjalnego kandydata do Oscara w kategorii "najlepszy film nieanglojęzyczny".
Do tej pory 30 krajów wyłoniło swoich kandydatów. Jednak zgłoszone tytuły jasno pokazują, że walka o złote statuetki w marcu 2018 roku będzie zacięta. Większość z filmów na oscarowej liście to tytuły dobrze znane już bywalcom największych festiwali filmowych, kinomanom i krytykom.
Rozstrzygnięcia tych festiwali w Wenecji i w Toronto rozwieją ostatecznie wątpliwości dotyczące tegorocznych faworytów do Oscarów.
To przed nami. Interesująca jest jednak lista filmów już oficjalnie zgłoszonych, ponieważ znalazło się na niej kilka mocnych tytułów. Z dnia na dzień staje się coraz dłuższa, dlatego warto zwrócić uwagę przede wszystkim na europejskich kandydatów, którzy najmocniej mogą zagrażać polskiemu filmowi.
Walka o prawa kobiet
Tegoroczny wyścig otworzyła Szwajcaria na początku sierpnia, zgłaszając "Boski porządek" Petry Biondiny Volpe. Wybór był dość oczywisty. Film zdobył Szwajcarską Nagrodę Filmową (Swiss Film Prize) w trzech kategoriach. Podbił serca publiczności i jurorów tegorocznej edycji Tribeca Film Festival. Podczas nowojorskiego festiwalu szwajcarska komedia wyróżniona została trzema nagrodami.
"Boski porządek" koncentrując się na historii młodej gospodyni domowej, przedstawia walkę kobiet o prawa wyborcze w Szwajcarii, które ostatecznie uzyskały w 1971 roku. Nominacja w tym przypadku jest mało prawdopodobna. Fakt, że film wpisuje się w umacniający nurt produkcji tworzonych przez kobiety o kobietach, nie pozwala całkowicie przekreślać "Boskiego porządku".
Komedia oscarowym faworytem
Szwecja, co było do przewidzenia po Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes, wskazała na swojego reprezentanta "The Square" w reżyserii Rubena Oestlunda. Czarna, gorzka wręcz komedia zdobyła Złotą Palmę tegorocznej edycji francuskiego festiwalu.
Oestlund, podobnie jak w swoich poprzednich filmach "Turysta" (2014) czy "Incydent w banku" (2009), nakreśla zaskakującą satyrę. Tym razem w uniwersalny sposób sięga po intelektualne elity zachodnioeuropejskie. Co prawda film obrazuje szwedzkie środowisko sztuki współczesnej, mediów czy pracowników public relations, ale obraz ten nie odbiega znacząco od rzeczywistości brytyjskiej, francuskiej, niemieckiej czy polskiej. Na pierwszy plan wybija się rozdźwięk pomiędzy głoszonymi, wyznawanymi ideami z zastosowaniem ich w praktyce. "The Square" odczytywany może być wielowymiarowo, jednak na pierwszy plan wybija się hipokryzja, która dosięga każdego z nas.
Film szwedzkiego reżysera i scenarzysty ma szanse nie tylko na nominację w kategorii "najlepszy film nieanglojęzyczny", ale również Elisabeth Moss może znaleźć się wśród pięciu najlepszych aktorek drugoplanowych. Akademia może także docenić scenariusz i reżyserię (chociaż patrząc na listę tegorocznych faworytów amerykańskich, należy zauważyć, będzie to dość trudne).
Diane Kruger w walce o sprawiedliwość
Z canneńskich filmów konkursowych szansę na nominację ma również "W ułamku sekundy" w reżyserii Fatiha Akina, który został oficjalnym reprezentantem Niemiec. Akin, który należy do najważniejszych europejskich reżyserów XXI wieku, stworzył film nieco odmienny od tych, do których przyzwyczaił swoich widzów.
Debiutująca w niemieckojęzycznej głównej roli Diane Kruger doceniona została nagrodą dla najlepszej aktorki w Cannes. Nie będzie więc zaskakujące, jeśli znajdzie się wśród pięciu nominowanych pań w kategorii "najlepszej aktorki".
Grana przez Kruger Katja postawiona została w obliczu wielkiej tragedii. Jej mąż i syn giną w zamachu bombowym na tle rasistowskim. W ułamku sekundy jej świat obraca się w ruinę. Musi zmierzyć się nie tylko z wymiarem sprawiedliwości, stanąć twarzą w twarz z terrorystami, ale walczy o godność i pamięć po zabitych.
Film Akina porusza i trzyma w napięciu. Sięga po realny kontekst zamachów realizowanych przez niemieckich neonazistów, pokazuję skalę problemu nasilających się ruchów skrajnie prawicowych w całej Europie. Pisząc o "W ułamku sekundy", trzeba docenić fascynujące zdjęcia autorstwa Rainera Klausmanna. Operator, który dwukrotnie nominowany był do Złotej Żaby bydgoskiego Cammerimage (jednych z najważniejszych nagród dla operatorów na świecie), na koncie ma już Brązową Żabę za zdjęcia do "Baader-Meinhof" Uliego Edela. Wymiar wizualny "W ułamku sekundy" na pewno nie rozczaruje fanów poprzednich filmów Akina. Panowie współpracowali już siedmiokrotnie, w tym przy filmach "Głową w mur", "Na krawędzi nieba" czy "Soul Kitchen".
Kolejna nominacja dla Hanekego?
Także austriacki kandydat był w tym roku bardzo oczywisty. Po raz kolejny o hollywoodzkie nagrody ubiegać się będzie film Michaela Hanekego. Chociaż najnowsza propozycja jednego z najwybitniejszych filmowców w historii kina, "Happy End", była jednym z najbardziej wyczekiwanych filmów tego roku, nie dorównuje poziomem poprzednim dziełom Austriaka.
"Happy End" swoją premierę (co też było do przewidzenia) miał podczas tegorocznego festiwalu w Cannes. Nie mógł się mierzyć jednak z błyskotliwością "The Square" czy poruszającą "Niemiłością". "Happy End" łączy w sobie pewną wizję schyłku zachodnioeuropejskiego mieszczaństwa - czy też wyższej klasy średniej - z dramatycznym obrazem kryzysu uchodźczego, którego symbolem staje się francuskie Calais (a w którym toczy się akcja filmu). Jest jednak w obrazie Hanekego coś pociągającego, coś, co nie pozwala oderwać wzroku. Haneke - pomimo wieku - nie traci wigoru i charakterystycznej dla siebie ironii. Może to właśnie sprawi, że akademicy docenią Austriaka kolejną nominacją do Oscara. Czas pokaże.
O nominację powalczy także węgierski laureat Złotego Niedźwiedzia "Dusza i ciało" Ildiko Enyedi. To pierwszy od 18 lat film pełnometrażowy cenionej węgierskiej reżyserki. Film otrzymał także w Berlinie nagrodę krytyków FIPRESCI oraz nagrodę jury ekumenicznego. Obraz zdobył główną nagrodę MFF w Sydney.
"Dusza i ciało" to bardzo oryginalna historia miłosna, urzekająca subtelnością, humorem i niezwykłym podejściem do tematu alienacji.
"Mária (Alexandra Borbély) zaczyna pracę jako kontroler jakości w rzeźni w Budapeszcie. Jest młodą dziewczyną, obdarzoną genialną pamięcią, skrytą i bardzo zamkniętą w sobie. Z rosnącą fascynacją obserwuje ją Endre (Morcsányi Géza), dyrektor finansowy firmy. Dwoje bohaterów łączy uczucie, którego nie potrafią wyrazić w świecie rzeczywistym. Uda im się to dopiero w snach, gdzie spotkają się pod postaciami łani i jelenia" - czytamy w opisie filmu. Węgierski film porównywany jest z nagrodzonym także w Berlinie "Pokotem" Agnieszki Holland. Oba tytuły łączy podobnie "zwierzęcy" punkt wyjścia.
Norweski miłosny thriller w konwencji sci-fi
Jeszcze przed rozpoczętym w czwartek Międzynarodowym Festiwalem Filmowym w Toronto dużym zainteresowaniem cieszył się norweski thriller miłosny, utrzymany w konwencji sci-fi "Thelma" Joachima Triera. Jego poprzednie filmy - "Głośniejszy od bomb" i "Oslo, 31 sierpnia" - swoją premierę miały podczas festiwalu w Cannes. "Głośniejszy od bomb" walczył o Złotą Palmę przed dwoma laty, a "Oslo, 31 sierpnia" walczył o nagrody w sekcji Un Certain Regard w 2011 roku.
"Początek studiów w Oslo to dla Thelmy początek nowego życia. Młoda kobieta nie tylko musi stawić czoła miłości, lecz także gwałtownym emocjom, których sama nie potrafi nazwać, a wręcz woli ich nie dostrzegać. Czy po tym, jak zawładną życiem jej i jej otoczenia, Thelma stawi czoła pytaniom o własną tożsamość?" - czytamy w opisie filmu, który zdobył nagrodę norweskich krytyków filmowych podczas Norwegian International Film Festival.
"'Thelma' porusza widzów zarówno emocjonalnie, jak i intelektualnie. To film efektowny wizualnie, nowocześnie zrealizowany, z wieloma odniesieniami do filmowej klasyki. To dzieło, które trafi do szerokiej publiczności na całym świecie" - napisała norweska komisja oscarowa w uzasadnieniu swojego wyboru.
To tylko niektóre tytuły. Trzeba pamiętać, że w zeszłym roku zgłoszono aż 89 filmów, a decyzja akademii dotycząca nominacji nigdy nie jest oczywista. Rokrocznie wiele filmów, które mają być oscarowymi faworytami, odpada w przedbiegach. Jaka będzie krótka lista tytułów walczących o nominację do Oscara, okaże się jeszcze w październiku.
Autor: Tomasz-Marcin Wrona / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Materiały dystrybutora