Maciej Skibicki, taksówkarz z Poznania, ogłoszenie o pracę znalazł na Facebooku. Na grupie z ofertami dla kierowców jedna z firm szukała kandydatów z własnymi samochodami do przewozu osób na terenie Europy, głównie na Bałkanach. Pasażerami mieli być turyści i biznesmeni, którzy chcą się szybko dostać z punktu A do B i nie mają czasu ani ochoty na szukanie taksówek czy publicznego transportu.
Pierwszy (i jedyny) kurs skończył się dla Skibickiego dramatycznie. Od października 2024 roku przebywa w areszcie w słoweńskim Mariborze. Na początku września usłyszał wyrok. Za przemyt migrantów ma spędzić w więzieniu trzy lata i dwa miesiące.
- Jak się pan od razu przyzna do winy, to dostaje pan mniej. Jak nie, to wyroki zaczynają się od trzech lat w górę. Ja się nie przyznałem, bo chcę spojrzeć na siebie w lustro - mówi nam Skibicki w rozmowie telefonicznej z aresztu w Mariborze. - Zostałem oszukany. Nie wiedziałem, kogo będę woził. Trudno, będę miał wyższy wyrok, ale nie przyznam się do czegoś, czego nie zrobiłem. Moje dzieciaki zawsze uczyłem, że mają mówić prawdę, nawet jakby zrobiły najgorszą rzecz. To ja teraz mam kłamać? - mówi Skibicki.
Wyrok nie jest prawomocny, Skibicki będzie składał apelację. Do tego czasu zostanie w słoweńskim areszcie.
Jak ustaliliśmy, wiosną tego roku w słoweńskich więzieniach i aresztach przebywało kilkudziesięciu Polaków oskarżonych lub skazanych za przemyt migrantów.
Wszyscy, z którymi rozmawialiśmy, twierdzili, że - tak jak Skibicki - padli ofiarą oszustów, którzy zarabiają na przemycie ludzi przez bałkański szlak migracyjny.
Skibicki: Napisałem do człowieka z firmy, że coś tu jest nie tak
Historia Skibickiego zaczęła się wiosną 2024 roku. Jego rodzina była w trudnej sytuacji finansowej. Ogłoszenie, które znalazł na Facebooku, było kuszące, bo firma oferowała od 150 do nawet kilkuset euro od głowy za kurs. Takich kursów miało być nawet trzy, cztery w tygodniu, więc w miesiąc można było zarobić nawet 10 tysięcy euro. Skibicki sprawdził, że firma ma stronę, pozytywne komentarze i siedzibę, a przynajmniej swój adres na stronie internetowej. To go uspokoiło na tyle, że postanowił się zgłosić.