Open'er Festival 2022 miał być powiewem "normalności" - tej, sprzed wybuchu pandemii COVID-19. Niestety, dla wielu open'erowiczów piątek okazał się być dniem zdominowanym przez serię wydarzeń, wobec których pozostali bezsilni, rozgoryczeni i zawiedzeni.
Trzeci dzień Open'er Festivalu budził chyba największe zainteresowanie - bilety wyprzedały się na pniu. A wszystko dlatego, że w piątkowym programie znalazła się Dua Lipa - brytyjska popowa gwiazda - jej krążek "Future Nostalgia" z 2021 roku nie tylko został entuzjastycznie przyjęty przez krytyków, ale umocnił pozycję 27-latki wśród najpopularniejszych wokalistek popu.
Po tym, jak w czwartek, dwie burze przeszły obok Lotniska Gdynia-Kosakowo, wszyscy: organizatorzy i festiwalowicze liczyli na to, że i tym razem szczęście ich nie opuści. Niestety, było inaczej. Ponad dwugodzinna burza wymusiła na organizatorach tymczasową ewakuację wszystkich zebranych na terenie lotniska - a w konsekwencji, odwołanie części koncertów. Megan Thee Stallion i Dua Lipa, Biffy Clyro, Michael Kiwanuka oraz Young Leosia - nie zagrali dla gdyńskiej publiczności. Natomiast przerwano show OIO w Ten Stage oraz Flohio w Alter Stage.
"Miała być Dua, a jest lipa"
Gwałtowne załamanie pogody przyszło tuż przed 19:30. Chwilę później rozległy się komunikaty dotyczące ewakuacji. Kilkadziesiąt tysięcy osób ruszyło spokojnie w stronę bram wyjściowych. Nie było paniki - co w takich sytuacjach jest bardzo istotne. Wychodząc, ludzie żartowali: "Miała być Dua Lipa, a jest lipa", "Dua Lipa była piorunująca".
Po sprawnej ewakuacji z terenu festiwalu - w tym z pola namiotowego - open'erowiczów ogarnęła dezorientacja. Byli tacy, którzy większość czasu spędzili w kolejkach do toalet, inni próbowali znaleźć wolne miejsca w samochodach, które zaczęły wyjeżdżać z parkingów. Jak się później okazało - policja nie wypuszczała samochodów z drogi wyjazdowej, ze względu na korki.
Chociaż liczne autobusy festiwalowe (krążących na trasie Open'er Festival - Dworzec Gdynia Główna) szybko się wypełniały, to przez długi czas nie odjeżdżały - co relacjonowała miedzy innymi Marta Kuligowska z TVN24 w portalach społecznościowych. Spora część tłumu postanowiła pójść do centrum miasta pieszo, w trakcie gwałtownej burzy. Ale gdy już jakaś część autobusów ewakuowała ludzi do centrum, chaos informacyjny pojawił się na głównym dworcu kolejowym miasta, gdzie panował ścisk. Mało kto chciał dać za wygraną i całkowicie odpuścić festiwalową zabawę. Organizatorzy w oficjalnych komunikatach zaznaczali, że impreza zostanie wznowiona.
"Nic nie wiemy, sprawdzajcie w internecie"
Zawiodła komunikacja. Organizatorzy publikowali kolejne komunikaty w specjalnej aplikacji oraz w portalach społecznościowych, ale był ogromny problem z łącznością. - My nic nie wiemy, sprawdźcie w internecie - mówili wielokrotnie pracownicy firmy ochroniarskiej, która zabezpieczała imprezę. Około 20:30 padła plotka w tłumie, że teren festiwalu jest znowu otwarty. Przemoczeni do ostatniej nitki ludzie entuzjastycznie zaczęli biec w kierunku bramy. Zresztą, plotek na samym terenie przed bramą, jak i w portalach społecznościowych, nie brakowało.
Open'erowicze, którzy zostali chociażby na parkingu dla osób korzystających z pola namiotowego, starali się nie tracić dobrego humoru, radości i nadziei na powrót do zabawy. O godzinie 21:37 z parkingu przy polu namiotowym słychać było tłum młodych ludzi, śpiewających "Barkę".
Po godzinie 22:20 pojawiła się informacja, że ewakuacja została zakończona, a teren festiwalu zostanie ponownie otwarty o godzinie 22:30. Kolejne komunikaty precyzowały, jak będzie wyglądać reszta piątkowych koncertów. Koncerty w Tent Stage zostały odwołane, a z gwiazd sceny głównej pojawił się ostatecznie tylko Martin Garrix, który w pewnym stopniu uratował piątkową noc.
Po powrocie na teren festiwalu atmosfera była już zupełnie inna, byli tacy, którzy chcieli jakkolwiek skorzystać czy to z różnych imprez tanecznych, których nie brakowało, czy koncertów, jakie pozostały w programie. W Alter Stage o godzinie 23:15 zagrać miała amerykańska wokalistka, modelka i aktorka Sky Ferreira. Na scenie pojawiła się pół godziny później.
Seria niefortunnych zdarzeń
Los nie szczędzi tych, którzy chcieli zobaczyć swoich idoli podczas gdyńskiego festiwalu. Jeszcze w maju Doja Cat, jedna z headlinerek tegorocznej imprezy, z powodów zdrowotnych musiała zrezygnować z części europejskich koncertów i amerykańskiej trasy. Na jej miejsce ściągnięto rapera A$APa Rocky'ego, który w środę okazał się być mocno rozczarowujący.
W czwartek wieczorem okazało się, że do Polski nie dojedzie legendarny duet The Chemical Brothers. Współzałożyciel grupy - Ed Simons zachorował na COVID-19, a jego stan zdrowia nie pozwala mu na podróżowanie i występowanie. Dla wielu to miał być symboliczny koncert - niektórzy pamiętają bowiem, że to od warszawskiego koncertu 2 lipca 2002 roku rozpoczęła się 20-letnia historia Open'era. To oni mieli zamykać koncerty sceny głównej.
W piątek organizator Open'era ogłosił, że na scenie głównej o 20:00 wystąpi mieszkająca w Niemczech południowokoreańska djka Peggy Gou. Natomiast jako ostatni wystąpi raper Taco Hemingway.
Wyjątkowy koncert, jakich mało
Na szczęście ci, którzy przyjechali na teren Lotniska Gdynia-Kosakowo stosunkowo wcześnie, mogli przeżyć wyjątkowy koncert, który otwierał piątkowy program. I w sumie tak chcielibyśmy pamiętać trzeci dzień Open'era: jako ten, w którym wystąpiła ukraińska formacja DakhaBrakha. Istniejący od 2004 roku kijowski zespół w swojej muzyce (i strojach) prezentuje przede wszystkim elementy tradycyjne i folkowe, nie tylko, chociaż przede wszystkim, z Ukrainy. Kwartet zabrał publiczność w świat magicznej ludowej muzyki, która z uwagi na trwającą inwazję Rosji była szczególnie poruszająca.
Nie zabrakło oczywiście odniesień do sytuacji w rodzimym kraju muzyków. Wielokrotnie dziękowali za wsparcie Ukrainy w czasie wojny. – Wierzymy w nasze zwycięstwo. A po naszym zwycięstwie przyjdzie wiosna – powiedział muzyk grupy Marko Hałanewycz. W tle występu mogliśmy też zobaczyć nawiązujące do wojny wizualizacje i nagrania – między innymi złowrogie ptaki zamieniające się w myśliwce, filmy z frontu, czy też powtarzającą się planszę przedstawiającą narysowanych muzyków zespołu trzymających transparenty z napisami "No war" i "Stop Putin".
W zebranym na koncercie tłumie dało się wyczuć ogromne emocje. Zespół DakhaBrakha zapewnił nam nie tylko moc artystycznych doznań, ale również ponad godzinę wzruszeń i wyjątkowe poczucie wspólnoty, która zawiązała się w Tent Stage. Zarówno publiczność, jak i muzycy, wychodzili z niego do głębi poruszeni.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Fot. Róża Smolka/Alter Art