Muzyką, śpiewem i łzami setki żałobników i bliscy pożegnali w Memphis zmarłego 14 maja najsłynniejszego bluesmana wszech czasów - B.B. Kinga. Wielotysięczny orszak przeszedł za karawanem z trumną słynnego muzyka, odprowadzając go w drogę do Indianoli, gdzie zostanie pochowany w sobotę, 30 maja.
Żałobnicy przeszli w procesji pogrzebowej słynną Beale Street, historyczną ulicą Memphis pełną klubów i restauracji. Szlochający Rodd Bland, syn zmarłego piosenkarza bluesowego Bobby'ego "Blue" Blanda, niósł ostatnią kopię Lucille, słynnej gitary marki Gibson, na której zwykł grać B.B. King.
Procesji pogrzebowej towarzyszyła orkiestra dęta, która grała standard "When the Saints Go Marching In". "Nadawało to tej pożegnalnej uroczystości atmosfery typowego dla Południa Stanów Zjednoczonych festiwalu jazzowego" - pisze agencja Reutera.
Korzenie bluesmana
Legendarny bluesman zmarł 14 maja w swoim domu w Las Vegas. B.B. King miał 89 lat. W środę jego ciało zostało przewiezione do Memphis, w którym w latach 40. ubiegłego wieku zdobył sławę jako piosenkarz i disc jockey o pseudonimie Beale Street Blues Boy.
Z Memphis szczątki B.B. Kinga zostaną przewiezione słynną drogą Route 61 - zwaną często "Autostradą Bluesa" - do jego rodzinnej miejscowości Indianola w stanie Mississippi. Tam w piątek, 29 maja, fani będą mogli pożegnać się ze swoim idolem.
B.B. King zostanie pochowany w sobotę na miejscowym cmentarzu.
Oskarżenia córek
Władze stanu Nevada wszczęły śledztwo w sprawie śmierci muzyka po tym, jak jego dwie córki oskarżyły jego wieloletnich współpracowników o otrucie ojca. Prawnik zarządzający majątkiem B.B. Kinga stwierdził, że te oskarżenia są bezpodstawne.
Autor: asz\mtom / Źródło: Reuters