27 lipca ubiegłego roku, podczas ostatnich kursów kolejki na Polanę Szymoszkową w Zakopanem, z podwieszonego na dużej wysokości krzesełka spadł pies. Zwierzę przebywało w kolejce samo, bez opieki. Pies nie przeżył, a kilka tygodni po jego śmierci prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie znęcania się nad nim.
Śmierć psa na Polanie Szymoszkowej. Umorzenie po raz drugi
Po odwołaniu od tej decyzji przez dwie organizacje zajmujące się obroną praw zwierząt prokuratura pod koniec ubiegłego roku wróciła do sprawy. Dochodzenie zostało wznowione, jednak teraz ponownie je umorzono.
Dlaczego?
- Stwierdzono, że nie zostały wypełnione wszystkie znamiona przestępstwa znęcania się nad zwierzętami. W tym przypadku w ocenie prokuratora nie doszło do wypełnienia strony umyślnej. To znaczy, że przestępstwo znęcania może być popełnione tylko i wyłącznie umyślnie z zamiarem bezpośrednim. By doszło do przestępstwa, dana osoba musi chcieć wyrządzić zwierzęciu krzywdę. W ocenie prokuratora, który prowadził to występowanie, zgromadzony materiał dowodowy nie pozwolił na takie ustalenie - wyjaśniła w rozmowie z tvn24.pl prokurator Justyna Rataj-Mykietyn, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu.
Jak wyjaśniła prokurator Rataj-Mykietyn, w toku śledztwa zgromadzono "bardziej szczegółowy" niż wcześniej materiał dowodowy. Przesłuchano między innymi pracowników kolejki, a także właściciela psa i jego partnerkę. Uzyskano również opinię biegłego z zakresu weterynarii.
Prokurator, który zajmował się sprawą, na podstawie tych wszystkich dowodów ocenił, że postawę właściciela psa należy oceniać jako niezachowanie należytej ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia i dopuszczenie do tego, że pies bez opieki znalazł się na krzesełku.
To wykroczenie, dlatego zakopiańska prokuratura przekazała materiały tej sprawy na policję. Funkcjonariusze po przeprowadzeniu postępowania mają z kolei sporządzić wniosek o ukaranie do sądu.
Według Kodeksu wykroczeń, za niezachowanie ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia grozi kara ograniczenia wolności, nagana lub grzywna w wysokości do tysiąca złotych.
Aktywiści odwołali się do sądu
W sprawę zaangażowanych było kilka organizacji, które domagały się ścigania właściciela psa za przestępstwo. Obrońcy praw zwierząt nie składają broni i od drugiego już umorzenia śledztwa odwołują się do sądu.
- Argumentacja prokuratury jest porażająca. To kompromitacja Prokuratury Rejonowej w Zakopanem. Orzecznictwo Sądu Najwyższego jednoznacznie wskazuje, że nie wystarczy świadomy zamysł doprowadzenia do śmierci zwierzęcia, by doszło do przestępstwa - powiedziała nam Agnieszka Wypych, prezeska Krakowskiego Stowarzyszenia Obrony Zwierząt.
- Decyzja prokuratury jest zachętą dla nieodpowiedzialnych, wręcz patologicznych zachowań ludzi. Zaznaczmy, że właściciel psa niejednokrotnie korzystał z tego rodzaju przewozu - podkreśliła Wypych.
Sąd Najwyższy po stronie zwierząt
Aktywiści i naukowcy działający na rzecz praw zwierząt niejednokrotnie zwracali już uwagę, że według orzecznictwa Sądu Najwyższego nie jest konieczne udowodnienie dążenia sprawcy do zadania cierpienia, by można było mówić o przestępstwie znęcania się.
Na problemy z interpretacją przepisów zwracał uwagę sam Sąd Najwyższy. W uzasadnieniu wyroku Izby Karnej SN z października 2023 roku czytamy, że o ile znęcanie się do zaistnienia przestępstwa znęcania się nad zwierzętami "wymaga zaistnienia po stronie sprawcy winy umyślnej", to jednak dotyczy to nie chęci zadania bólu, a umyślnej czynności, która ten ból spowodowała.
"Ta dość nieoczywista z pozoru konstrukcja zdecydowanie poszerza ochronę zwierząt przed znęcaniem się, jednak wciąż spotyka się z niewłaściwym rozumieniem. Często organy ścigania lub sądy poprzestają tylko na wskazaniu, że elementem koniecznym tego przestępstwa jest zamiar bezpośredni, pomijając okoliczności, wobec których powinien on zostać stwierdzony" - stwierdził w 2023 roku Sąd Najwyższy
Umorzenia lub odmowy to 80 procent spraw
W podobny sposób co w przypadku psa z polany Szymoszkowej umorzenie śledztwa argumentowała prokuratura, która zajmowała się sprawą zaniedbanych psów w Żołyni na Podkarpaciu. Choć zwierzęta były chore i nieleczone, rozmnażały się bez kontroli i jadły co popadnie, śledczy stwierdzili, że właściciel celowo ich nie dręczy. Po wielu latach i po kolejnym śledztwie mężczyzna został jednak skazany za znęcanie się nad zwierzętami, czego dopuszczał się w podobny sposób co poprzednio.
- Dziś w Polsce prokuratorzy w stosunku do około 80 procent spraw dotyczących krzywdy zwierząt wydają decyzje o odmowie wszczęcia postępowania bądź jego umorzeniu - mówiła nam w grudniu ubiegłego roku mec. Karolina Kuszlewicz, adwokatka specjalizująca się w prawach zwierząt.
Autorka/Autor: bp/PKoz
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Pan Łukasz