Do pięciu lat więzienia grozi właścicielowi kota Pandka, który został skatowany za zjedzenie plastra boczku. 57-latek z Krakowa usłyszał zarzut znęcania się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem - miał między innymi uciąć kotu część języka. Tymczasem Pandek trafił w dobre ręce i powoli dochodzi do siebie.
57-latek, który miał brutalnie pobić swojego kota - Pandka - i uciąć mu połowę języka, usłyszał już zarzut. Do zdarzenia doszło 10 listopada na osiedlu Kurdwanów w Krakowie. Policję zaalarmował sąsiad, który usłyszał dramatycznie brzmiące odgłosy wydawane przez zwierzę.
Policjanci odkryli skatowanego, pokrytego krwią kota, którego przejęło od nich Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami (KTOZ).
Czytaj też: Miała się opiekować zwierzętami, została skazana za znęcanie. Prezeska fundacji z wyrokiem
- Przeprowadzono czynności z tym mężczyzną (właścicielem - red.). W trakcie tych czynności przedstawiono zarzut znęcania się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem. Ustawa o ochronie zwierząt przewiduje w takim przypadku nawet do pięciu lat pozbawienia wolności. Ponadto wobec tego mężczyzny został zastosowany policyjny dozór - powiedział TVN24 komisarz Piotr Szpiech, oficer prasowy krakowskiej policji.
Szpiech poinformował nas, że 57-latek nie był dotąd notowany.
"Stan był krytyczny"
Pandkowi groziła amputacja łapy. Kot przeszedł wielogodzinną operację i długo znajdował się w specjalistycznej lecznicy. Wymagał całodobowej opieki.
- Stan, w którym do nas trafił, był krytyczny. (Miał - red.) cztery bardzo głębokie rany cięte, stracił bardzo dużo krwi. W związku z uderzeniem w głowę jest też problem z oczkiem. Dodatkowo niestety przecięty język. Miał problem z samodzielnym jedzeniem, jadł przez sondę. Obecnie je samodzielnie - informowała Klaudia Adamczyk ze schroniska KTOZ dla bezdomnych zwierząt w Krakowie.
W niedzielę stan Pandka się pogorszył. - Spadły krwinki czerwone. Pilnie musieliśmy przetaczać krew. Jechaliśmy po nią kilkadziesiąt kilometrów. Po przetoczeniu krwi na ten moment jego stan jest stabilny, ale musimy być ostrożni z wyrokami - mówiła Adamczyk.
Czy Pandek znajdzie nowy dom?
Opiekujący się Pandkiem lekarz weterynarii, Paweł Słowiński, w rozmowie z TVN24 zdradził, że kotu wrócił apetyt. - Jest bardzo chętny do pieszczot, nadstawia się, mruczy, jak się go pogłaszcze. To też dobrze świadczy o tym, że psychicznie wraca do zdrowia. Bardzo pocieszające jest to, że łapka, która była pocięta i początkowo była kompletnie niewładna, powoli jest używana przez niego do chodzenia - podkreślił lekarz.
Doktor Słowiński zastrzegł, że Pandek wciąż nie jest zdrowy i "dużo złego może się wydarzyć". - Ale na razie, po tym tygodniu, jesteśmy nastawieni raczej pozytywnie - dodał.
Do adopcji kota zgłosiło się już ponad 100 osób. Procedura ta będzie jednak możliwa dopiero wówczas, gdy Pandek wyzdrowieje.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: KTOZ