Wystawiane w Teatrze imienia Juliusza Słowackiego w Krakowie "Dziady" skrytykowała małopolska kurator oświaty. Potem podobne oceny wyrazili Przemysław Czarnek i Piotr Gliński. Teraz teatr ma kłopoty. Miał być współfinansowany przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Ale teraz resort wycofuje się z wcześniejszych deklaracji.
Do czasu premiery "Dziadów" w reżyserii Mai Kleczewskiej, wszystko w teatrze "grało". Dyrektor teatru przez ostatnie miesiące pracował z Urzędem Marszałkowskim w Krakowie nad tym, by do współfinansowania i organizowania teatru przyłączyło się Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Rozmowy przyniosły pozytywny skutek. Od stycznia teatr miał być współfinansowany z rządowych pieniędzy. - Przygotowywane są dokumenty, statuty, uchwała sejmiku, negocjowana umowa - mówi Krzysztof Głuchowski, dyrektor naczelny i artystyczny Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie.
Potwierdza to urząd marszałkowski. - Województwo małopolskie jesienią wyraziło wolę, aby właśnie Teatr Słowackiego był teatrem narodowym. I właśnie na tej podstawie mogły być toczone te rozmowy, które trwają - tłumaczy Dawid Gleń z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego.
Dyrektor: to przez "Dziady"
Ale teraz rozmowy ucichły. Dlaczego jest tak "cicho wszędzie i głucho wszędzie"? Dyrektor teatru nie ma wątpliwości: - czuję się ukarany za "Dziady". - Nie ma innego wytłumaczenia. Nie boję się tego powiedzieć, bo koincydencja tych terminów nie jest przypadkowa - mówi Głuchowski.
Wszystko zaczęło się po tym jak kurator oświaty Barbara Nowak "odradziła" wybieranie się, na jej zdaniem, antypolski spektakl. - Ogłosiła, że jesteśmy bolszewikami, antypolakami i uprawiamy łajdactwo - powiedział Głuchowski.
Potem swoją recenzję dołożył jeszcze Minister Edukacji i Nauki. - A panu się takie dziadostwo podoba? - pytał dziennikarza Przemysław Czarnek.
Uwagi miał też Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego. - Oczywiście niepokoją takie działania kontrowersyjne w sztuce i przekraczają granice akceptowalnej kontrowersji - uważał Piotr Gliński, znany z tego, że gdy w repertuarze poznańskiego Malta Festiwal znalazł się kontrowersyjny spektakl, wycofał dofinansowanie z ministerstwa na cały festiwal.
Co ciekawe, zarówno minister Czarnek, wicepremier Gliński jak i kurator Nowak wydali opinie, choć przedstawienia nie widzieli.
Czy rozmowy zostały już całkowicie zerwane? Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie odpowiedziało w środę Faktom TVN na zadane pytania. Ale "Gazecie Wyborczej" potwierdziło, że nie będzie współprowadzić teatru.
- Nie mają się z czego wycofywać, bo nie zadeklarowali, że obejmą patronatem, tylko, że wyrażają chęć do rozmów - zwraca uwagę Gleń.
Dyrektor nie ma wątpliwości. Wycofanie ministerstwa ze współfinansowania oznaczać może dla teatru spore kłopoty. Mimo finansowania z budżetu urzędu marszałkowskiego i mimo spektakularnego, także kasowego, sukcesu "Dziadów", może zabraknąć pieniędzy na funkcjonowanie teatru i potrzebne remonty. - Przyszły rok jawi się tragicznie ze względu na nieprawdopodobne podwyżki - przyznaje Głuchowski.
Jak dodaje, spektaklu nie odwoła.
Déjà vu
"Dziady" z władzą kłopot miały zawsze. W 1967 roku Teatr Narodowy w Warszawie zaczął wystawiać "Dziady" Adama Mickiewicza w reżyserii Kazimierza Dejmka z Gustawem Holoubkiem w głównej roli Gustawa-Konrada. Spektakl ten miał uświetnić polskie obchody 50. rocznicy rewolucji październikowej. Został z uznaniem przyjęty przez krytykę i zdjęty z afisza po jedenastu spektaklach na osobiste polecenie Władysława Gomułki. Uważał on dzieło Dejmka za antyrosyjskie i antyradzieckie. I mimo że towarzysze radzieccy z uznaniem przyjęli "Dziady" Dejmka, czego dowodem była przychylna recenzja w moskiewskiej "Prawdzie", spektakl już nigdy nie wrócił na afisz.
Przeciwko zakazaniu wystawiania "Dziadów" pierwsi zaprotestowali studenci Uniwersytetu Warszawskiego i Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. W dniu ostatniego spektaklu 30 stycznia 1968 roku zorganizowali demonstrację pod pomnikiem Mickiewicza, znajdującym się na Krakowskim Przedmieściu, nieopodal Teatru Narodowego. Zaprotestowali również literaci na zebraniu 29 lutego w Warszawie. To właśnie na nim Stefan Kisielewski nazwał komunistyczną władzę "dyktaturą ciemniaków".
Wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński oceniał w Radiu Kraków, że sytuacje są nieporównywalne, ponieważ obecnie mamy wolny, demokratyczny kraj.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24