Zakończyło się przesłuchanie byłej premier Beaty Szydło przed krakowskim sądem. Dotyczyło wypadku kolumny rządowej, do którego doszło 10 lutego 2017 roku w Oświęcimiu. Treść zeznań byłej premier jest niejawna.
To już drugi raz, kiedy Beata Szydło została wezwana do krakowskiego sądu w tej sprawie. Na poprzednim przesłuchaniu, 31 października, się nie stawiła.
Wówczas rozprawa rozpoczęła się z półgodzinnym opóźnieniem, a po dziesięciu minutach po wejściu na salę rozpraw oskarżonego i jego obrońcy, sąd zarządził ponad godzinną przerwę i wydał krótki komunikat, informujący, że nie stawił się jeden ze świadków. Później opublikowany został sądowy komunikat z informacją, że jeden z dwóch wezwanych świadków "nie stawił się i usprawiedliwił swoją nieobecność".
Tym razem, jak ustaliła reporterka TVN24 Marta Gordziewicz, Beata Szydło dotarła do sądu. Spędziła w nim około 45 minut. Ze względu na utajnienie rozprawy nie wiadomo, jak długo trwało przesłuchanie byłej premier i jaka była treść jej zeznań.
"Mój klient uznaje, że nie ma niczego do ukrycia"
Proces rozpoczął się 16 października przed Sądem Rejonowym w Oświęcimiu, jednak ze względu na to, że sąd ten nie posiada odpowiedniej sali do wykonywania czynności, gdy postępowanie jest niejawne i konieczne jest korzystanie z materiałów znajdujących się w kancelarii tajnej, kolejną rozprawę wyznaczono w Krakowie.
Na wtorkowej rozprawie stawił się oskarżony Sebastian Kościelnik. Reprezentujący go mecenas Władysław Pociej powiedział dziennikarzom, że jego klient zgodził się na ujawnienie wizerunku oraz imienia i nazwiska.
- Mój klient uznaje, że nie ma niczego do ukrycia w tej sprawie, stąd taka decyzja - tłumaczył.
Na razie nie wiadomo, czy obrońcy Kościelnika będą mogli zadać swoje pytania Beacie Szydo.
Autor: wini/mś / Źródło: TVN24 Kraków / PAP