Interwencja aktywistów z Pogotowia dla Zwierząt i policjantów miała miejsce w piątek 11 lipca w jednej ze wsi na terenie gminy Chmielnik w województwie świętokrzyskim.
Działacze organizacji pozarządowej i funkcjonariusze mieli do czynienia z wyjątkowo dramatyczną sytuacją zwierząt, które znajdowały się na posesji Jakuba S. i jego konkubiny. Tych żywych było łącznie 14. To 12 psów, kot oraz żółw. Wszystkie zostały odebrane przez przedstawicieli "pogotowia".
Szczególne okrucieństwo wobec psa
- Jak ustalono podczas czynności 42-letni mieszkaniec tej posesji, który zamieszkiwał tam z dwoma kobietami, kilka dni wcześniej miał rzucić jednym z psów o ziemię, a następnie poić go alkoholem, na skutek czego zwierzę padało - poinformowała asp. Małgorzata Perkowska-Kiepas, oficer prasowa kieleckiej policji.
Jak przekazali nam przedstawiciele Pogotowia dla Zwierząt, Michaś "konał przez długi czas, leżąc na trawie i trzęsąc się, nikt nie udzielił mu pomocy, agonia psa została nagrana telefonem przez właścicielkę", którą miała być konkubina Jakuba S.
Pies nie przeżył.
42-latek usłyszał zarzut znęcania się ze szczególnym okrucieństwem, za co grozi kara do pięciu lat więzienia. Z naszych informacji wynika, że rozważana jest też kwestia odpowiedzialności domowników - w tym przede wszystkim, konkubiny 42-latka. Wiele zależy od tego, czy była ona formalnie właścicielką zwierzęcia - jeśli tak, to za nieudzielenie mu pomocy kobiecie również będą grozić zarzuty.
Sąd, na wniosek prokuratury, tymczasowo aresztował Jakuba S. na okres miesiąca.
Odebrali 14 zwierząt. "Pchły zjadały je żywcem"
Nie ustalono, jak zmarły pozostałe zwierzęta, których truchła znaleziono na terenie posesji. Niektóre są w bardzo zaawansowanym stanie rozkładu, dlatego trudno jest ustalić, czy się nad nimi znęcano.
A co ze zwierzętami odebranymi z gospodarstwa? - W ich sprawie toczy się odrębne postepowanie nadzorowane przez prokuraturę. Jak wskazują ustalenia śledczych, ten wątek jest rozwojowy - wyjaśniła rzeczniczka kieleckiej policji.
- Te zwierzęta, które odbieraliśmy w piątek, były niedożywione, miały zmiany skórne spowodowane tym, że po prostu pchły zjadały je żywcem, miały matowy włos, drapały się, miały przyrośnięte pazury. Widać było, że w tych warunkach, w zamknięciu, bez dostępu do światła, żyją bardzo długo. Były wychudzone - powiedział Grzegorz Bielawski z Pogotowia dla Zwierząt. Dodał, że żółw miał na skorupie ślady pogryzień przez psy.
- Uważamy, że zarzuty powinna otrzymać cała ta rodzina, nie tylko Jakub S., który jest obecnie tymczasowo aresztowany (...). Wszystkie te zwierzęta były w stanie zagrożenia utraty zdrowia i życia i należało je natychmiast odebrać - ocenił Bielawski.
Działacz Pogotowia dla Zwierząt poinformował, że odebrane zwierzęta będą pod opieką fundacji do czasu zakończenia sprawy karnej. - ą w szpitalu dla zwierząt, natomiast szukamy dla nich oczywiście domów tymczasowych. Już są po zakończonym wstępnie leczeniu, szczepimy je, socjalizujemy. Większość z nich już nadaje się do adopcji tymczasowej, dlatego że domy dla nich są naprawdę bardzo pilnie poszukiwane - powiedział Grzegorz Bielawski.
Pies miał obrażenia w okolicach serca
Rzeczniczka kieleckiej policji poinformowała jednocześnie w komunikacie, że w niedzielę 13 lipca funkcjonariusze interweniowali także w innej sprawie dotyczącej znęcania się nad zwierzęciem. Zgłoszenie dotyczyło zabicia psa przez dwóch mężczyzn w gminie Nowa Słupia.
- Gdy funkcjonariusze udali się pod wskazany adres, na terenie posesji zauważyli świeżo kopaną ziemię, pod którą znajdowało się truchło psa z obrażeniami w okolicy serca. Jeszcze tego samego dnia policjanci zatrzymali sprawie dwóch mężczyzn w wieku 28 i 30 lat - poinformowała asp. Małgorzata Perkowska-Kiepas.
Jak przekazała rzeczniczka, obaj mężczyźni usłyszeli zarzut znęcania się nad zwierzęciem działając ze szczególnym okrucieństwem. Za ten czyn grozi do pięciu lat więzienia.
Autorka/Autor: bp/gp
Źródło: tvn24.pl, KMP w Kielcach
Źródło zdjęcia głównego: KMP w Kielcach