- Piotr W. decyzją sądu ma zapłacić 180 stawek dziennych po 200 złotych, co daje 36 tys. zł grzywny.
- Firma skazanego w środę mężczyzny budowała centrum pomocy dla ofiar przestępstw, na które Profeto miała dostać z Ministerstwa Sprawiedliwości - kierowanego przez Zbigniewa Ziobrę - ponad 98 milionów złotych.
- Prokuratura oskarżyła Piotra W. o wyrządzenie szkody majątkowej kierowanej przez siebie spółce Tiso oraz o pranie pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości.
- Kiedy po zmianie władzy w 2023 roku śledczy zaczęli badać sprawę ogromnej dotacji, Piotr W. poszedł na współpracę z prokuraturą.
- Prokuratura domagała się dla niego dokładnie takiego wyroku, jaki zapadł w środę.
Wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie jest nieprawomocny. Chociaż Piotr W. brał udział w praniu pieniędzy w jednej z najgłośniejszych afer poprzedniej władzy, to dzięki współpracy ze śledczymi mógł liczyć na nadzwyczajne złagodzenie kary.
Sąd uznał Piotra W. za winnego zarzucanych mu czynów i skazał go na rok więzienia w zawieszeniu na 5 lat, 36 tys. zł grzywny oraz zobowiązał go do informowania o przebiegu okresu próby. Sędzia Maria Turek w ustnym uzasadnieniu wskazała, że w ocenie sądu sprawstwo i wina Piotra W. nie budzą wątpliwości. - Oskarżony przyznał się do zarzucanych mu czynów na etapie postępowania przygotowawczego i złożył bardzo szczegółowe wyjaśnienia, w których opisał okoliczności współpracy (…), przepływu pieniędzy w związku z tym przedsięwzięciem oraz rolę swoją i innych osób - zaznaczyła sędzia.
Dodała, że sąd uznał te wyjaśnienia za prawdziwe i logiczne. - W sposób bardzo szczegółowy przedstawiają przebieg wydarzeń. Są konsekwentne. Ponadto korespondują z innymi dowodami - mówiła sędzia. Podkreśliła też, że zdaniem sądu wniosek prokuratury zasługiwał na uwzględnienie. - Piotr W. współdziałał z innymi osobami w popełnianiu przestępstw, ujawnił wobec organu powołanego do ścigania przestępstw informacje dotyczące osób w nich uczestniczących oraz istotne okoliczności ich popełnienia – zaznaczyła sędzia.
Po wyjściu z sali zarówno prokurator, jak i obrońca Piotra W. zapewniali, że nie będą się odwoływać od wyroku.
W śledztwie wokół Funduszu Sprawiedliwości, a dokładnie w wątku wielomilionowej dotacji dla Fundacji Profeto, od lutego 2025 na początek procesu czeka ciągle prezes Profeto ks. Michał Olszewski oraz urzędniczki resortu Zbigniewa Ziobry: Urszula D. i Karolina K.
Znajomy ojca księdza Michała Olszewskiego
Skazany w środę Piotr W. to przedsiębiorca budowlany. Przy budowie centrum pomocy Fundacji Profeto znalazł się dlatego, że był znajomym Jana, ojca ks. Michała Olszewskiego. Jak ustalili reporterzy tvn24.pl Maria Pankowska i Sebastian Klauziński, W. oraz ojciec księdza są dziś oskarżeni o obrót lewymi fakturami w innej sprawie, którą prowadziła Prokuratura Okręgowa w Radomiu.
Wcześniej postępowanie przeciwko ojcu księdza umorzyła Prokuratura Regionalna w Lublinie kierowana przez Jerzego Ziarkiewicza, zaufanego człowieka Zbigniewa Ziobry. Wznowił je w zeszłym roku Adam Bodnar, następca Ziobry.
Współpraca przy budowie centrum pomocy Profeto posypała się w lutym 2022 roku, kiedy okazało się, że na trop nieprawidłowości przy inwestycji wpadła Krajowa Administracja Skarbowa. Interwencja KAS, jak opowiadał dziennikarzom tvn24.pl Piotr W., uruchomiła na budowie "kod czerwony". On, Jan i ks. Michał spotkali się na placu budowy, by omówić tę sytuację. Ksiądz wykonywał kolejne telefony - jak miał powiedzieć Piotrowi W. Jan dzwonił do "szefa szefów", czyli Zbigniewa Ziobry. Kolejnego dnia ojciec księdza miał zasugerować Piotrowi W., żeby ten ukrył się, najlepiej za granicą do czasu, aż "załatwią jakiegoś prokuratora, który weźmie sprawę”.
Piotr W. przyznał w rozmowie z tvn24.pl, że zgodził się na ten układ, bo obawiał się aresztowania. Najpierw ukrywał się w Polsce, a po kilku miesiącach wyjechał za granicę. Twierdził, że w międzyczasie duchowny oraz jego ojciec odcięli się od niego i wybrali nową firmę, która budowała centrum pomocy.
- Myślę, że ojciec i ksiądz doszli do wniosku, że jak mnie zamkną, to nieprawidłowości nie wyjdą na jaw. Oni sobie dokończą budowę i wtedy nie będą musieli zwracać kasy do funduszu ani płacić kary - mówił wtedy Piotr W.
W grudniu 2022 roku wrócił do Polski i oddał się w ręce śledczych.
Lewe faktury
Przestępstwa, które wytropiła KAS, to lewe faktury wystawiane dla Tiso przez inne spółki założone przez Piotra W. Jak mówił, te firmy powstały, by kreować koszty dla Tiso. Miały też związek z budową centrum pomocy - były zgłoszone do Profeto jako podwykonawcy. Jak twierdził Piotr W., prokuratura w tamtym czasie nie była zainteresowana wątkiem Profeto. Przypomnijmy: prokuratorem generalnym był wtedy ciągle Zbigniew Ziobro, prywatnie znajomy ks. Olszewskiego.
Sytuacja zmieniła się po wyborach, kiedy nowy minister sprawiedliwości, prokurator generalny Adam Bodnar powołał specjalny zespół do zbadania sprawy Funduszu Sprawiedliwości. Wtedy Piotr W. zgłosił się do śledczych i zaoferował współpracę.
Śledczy ocenili "obszerne wyjaśnienia" szefa Tiso jako wiarygodne i znajdujące potwierdzenie w zeznaniach innych świadków oraz w dokumentach. To dlatego prokuratura domagała się dla niego jedynie roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat oraz 36 tysięcy złotych grzywny. Czyli dokładnie takiego wyroku, który zapadł w środę.
W. opowiadał śledczym, że imponujący gmach w warszawskim Wilanowie był budowany za pieniądze Funduszu Sprawiedliwości. Konkurs na budowę ośrodka wygrała w 2020 roku Fundacja Profeto.
Nie miała żadnego doświadczenia w pomocy ofiarom przestępstw, ale za to jej szef ks. Michał Olszewski był znajomym ministra Ziobry. Kwota dotacji opiewała w sumie na rekordowe 98 mln zł. Ostatecznie nowe władze ministerstwa przerwały dalsze finansowanie budowy. Profeto zdążyła dostać "jedynie" 66 mln.
Generalny wykonawca, ale tylko na papierze
Jak twierdził w rozmowie z naszymi reporterami Piotr W., jego firma budowała ośrodek, bo od lat znał się z Janem, czyli ojcem księdza, też budowlanym. To Jan miał mu zaproponować budowę centrum pomocy. Chodziło o spłatę starego długu, który miał u szefa Tiso ojciec księdza.
- Powiedział mi, że jak wejdę na budowę Archipelagu, to będę sobie doliczał to do faktur i sobie ściągnę ten dług - mówił nam szef Tiso w lipcu 2024 roku, kiedy już współpracował z prokuraturą. To miało być 3 procent od faktur wystawianych dla Profeto.
Przekręt na działkę
Najważniejszy wątek, który dotyczy Piotra W., to sprawa działki, na której budowano Archipelag. To tego wątku dotyczy pranie pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości.
Działka w Wilanowie została kupiona niedługo po wygraniu konkursu przez Profeto. Właścicielem 7/13 działki została fundacja, a 6/13 - zakon sercanów. Piotr W. podpisał umowę, zgodnie z którą miał płacić sercanom za wynajem ich części nieruchomości. Teren był mu rzekomo potrzebny do trzymania sprzętu i materiałów budowlanych.
Pierwsza umowa najmu opiewała na 550 tysięcy złotych, druga - na 3,1 miliona. W sumie za trzyletni wynajem terenu (pieniądze były zapłacone z góry) Tiso zapłaciła więcej, niż wynosiła jego wartość.
Szef Tiso przyznał dziennikarzom tvn24.pl i śledczym, że wynajem był fikcyjny. Dlaczego więc zgodził się na taki układ?
- W 2021 roku, kiedy przyszła kolejna transza pieniędzy z funduszu, przyszedł do mnie ksiądz i powiedział, żeby tak samo jak wcześniej 550 tysięcy, to teraz trzeba puścić 3 miliony. Mówił, że wziął kredyt od księży na zakup działki i musi go spłacić. Uspokajał mnie, że będę sobie to potem doliczał do faktur i sobie te 3 miliony odbiorę. Wymyślił, że zmienimy tę umowę na wynajem działki przez Tiso. Zamiast 50 tysięcy miesięcznie będzie 100 tysięcy i okres wynajmu wydłużymy na cały okres budowy, czyli do końca 2023 roku - mówił nam Piotr W.
Śledczy dokładnie sprawdzili, jaka była droga wspomnianych 3,6 miliona złotych i doszli do wniosku, że chodziło po prostu o ich wypranie. W jaki sposób? Ministerstwo dało pieniądze Fundacji Profeto na budowę ośrodka. Ta zapłaciła generalnemu wykonawcy, czyli Tiso. Z kolei Tiso płaciło zakonowi sercanów za wynajem działki. Jak wynika z historii przelewów, w dalszej kolejności pieniądze z konta sercanów trafiły z powrotem na konto Fundacji Profeto, przelewy wykonał sam ks. Michał Olszewski. I tak obieg się zamknął. Pieniądze wróciły do Profeto, ale już jako "czysta" gotówka, którą można dowolnie wydawać.
Jak wynika z ustaleń śledczych, część tych pieniędzy ksiądz wypłacił w gotówce, a część przelał na swoje prywatne konto.
Pierwszy wyrok
Śledztwo w sprawie Funduszu Sprawiedliwości ruszyło 19 lutego 2024 roku. Wcześniej ówczesny prokurator generalny Adam Bodnar powołał w tym celu specjalny zespół śledczy nr 2 Prokuratury Krajowej.
Wątek Fundacji Profeto jest w tej sprawie kluczowy, bo to właśnie ona uzyskała największą dotację z funduszu. Już po zmianie władzy resort Adama Bodnara ujawnił, że za rządów Zbigniewa Ziobry dotacja dla Profeto została zwiększona z 43 mln zł, przyznanych w 2020 roku, do niemal 100 mln zł. Do momentu zmiany władzy wypłacono 66 mln.
W marcu 2024 roku prokuratura zatrzymała pierwszych podejrzanych o wyłudzenie tej kwoty. Wśród nich znalazł się prezes Fundacji Profeto ks. Michał Olszewski, a także urzędnicy resortu Ziobry, którzy mieli pomagać mu w wygraniu ustawionego konkursu.
Za pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości ks. Olszewski miał postawić od zera centrum pomocy dla ofiar przestępstw. Z ustaleń prokuratury wynika, że od początku budowany przez niego ośrodek (znany jako "Archipelag") miał być także siedzibą dla katolickich mediów księdza Olszewskiego, tak zwanym Medialnym Centrum Ewangelizacji.
Wątek Profeto jest w śledztwie wokół funduszu najbardziej zaawansowany. Na drodze do pełnego rozliczenia tej afery stoi jednak nieobecność Marcina Romanowskiego, byłego wiceministra sprawiedliwości, formalnie odpowiedzialnego za przyznanie Profeto dotacji. Romanowski, któremu prokuratura postawiła 11 zarzutów, pod koniec 2024 roku poprosił o azyl polityczny na Węgrzech. Tam też do dziś ukrywa się przed wymiarem sprawiedliwości.
Łącznie w różnych wątkach śledztwa wokół Funduszu Sprawiedliwości postawiono jak dotąd zarzuty 28 osobom.
Autorka/Autor: bż/tok
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Rafał Guz