Dziesięć osób poszkodowanych w wybuchu metanu w kopalni Pniówek przebywa w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Ich rany będzie można ocenić dopiero po trzech dniach od wypadku. - Tak wygląda działanie czynnika termicznego, zwłaszcza po takich urazach w zamkniętych w pomieszczeniach z wysoką temperaturą, że oparzenia mogą przechodzić w głębsze stopnie. Nie ma szans, żeby one się spłyciły samoistnie, przeszły z głębszego w płytszy. Ale może dojść do sytuacji, że zamiast drugiego mamy trzeci stopień oparzenia - mówił na antenie TVN24 lekarz Przemysław Strzelec.
Do Centrum Oparzeń w Siemianowicach Śląskich w środę trafiło w sumie 11 pracowników kopalni Pniówek w Pawłowicach po wybuchu metanu w tym zakładzie. Przywożeni byli karetkami i śmigłowcem medycznym bezpośrednio z kopalni lub z innych śląskich szpitali.
Jeden pacjent zmarł. - Jego obrażenia były tak rozległe i tak głębokie, że nie miał najmniejszych szans na przeżycie - mówił w czwartek na antenie TVN24 Przemysław Strzelec, zastępca dyrektora do spraw medycznych siemianowickiej oparzeniówki.
- Pozostali są w stanie ciężkim, ale stabilnym. Trwa walka o ich zdrowie i życie - dodał lekarz.
Co wiemy o wypadku w kopalni Pniówek
Co wiemy o tym, co się wydarzyło w kopalni Pniówek w Pawłowicach na Śląsku - kwadrans po północy w środę 1000 metrów pod ziemią doszło do wybuchu i zapalenia metanu, w rejonie zagrożenia było 42 górników; - na dół wyruszyli ratownicy górniczy, część górników udało się ewakuować; - po około trzech godzinach doszło do wtórnego wybuchu pod ziemią, utracono kontakt z ratownikami; - nie żyje 5 osób: 4 zmarły pod ziemią, jedna w szpitalu; - w szpitalach jest 20 osób, w tym 10 w Centrum Leczenia Oparzeń (CLO) w Siemianowicach Śląskich; - pod ziemią wciąż uwięzionych jest 7 osób: 5 ratowników górniczych i 2 górników.
Jak leczy się pacjentów z oparzeniami
Wszyscy pacjenci poddawani są zabiegom operacyjnym. Otrzymują silne leki przeciwbólowe i płyny, które niwelują skutki wstrząsu oparzeniowego. W terapii stosowane są specjalistyczne opatrunki z owodni, składające się z odpowiednio spreparowanej i przygotowanej błony płodowej, pozyskiwanej podczas porodów. Zapobiegają one zakażeniom i stanom zapalnym i zmniejszają blizny. Zakładane są także hodowle komórek skóry pacjentów na potrzeby dalszego leczenia.
Górnicy doznali rozległych i głębokich oparzeń, do kilkudziesięciu procent powierzchni ciała, także dróg oddechowych. Poparzenia są nawet czwartego stopnia.
Pięć osób w stanie nieświadomości, pod respiratorem
Pięć osób, które doznały najcięższych obrażeń, przebywają na oddziale intensywnej terapii w CLO. Są utrzymywani w stanie nieświadomości, pod respiratorem. Pozostali oddychają samodzielnie.
- Dzisiaj przewidziane są dla nich kolejne zabiegi operacyjne, w kolejnych dniach zapewne również, w zależności od wyglądu rany - mówił Strzelec.
Jedna doba, jak wyjaśniał, to za mało, by oceniać głębokość rany. Mogą się one pogłębiać do trzeciej doby od oparzenia. - Tak wygląda działanie czynnika termicznego, zwłaszcza po takich urazach w zamkniętych w pomieszczeniach, z wysoką temperaturą, że uszkodzenia w tkankach mogą się pogłębiać. Może się pogłębiać strefa martwicy. Oparzenia mogą przechodzić w głębsze stopnie. Nie ma szans, żeby one się spłyciły samoistnie, przeszły z głębszego w płytszy. Może dojść do sytuacji, że zamiast drugiego mamy trzeci stopień oparzenia - powiedział lekarz.
Poparzenia także od środka, złamania spowodowane falą uderzeniową
Wszyscy pacjenci badani byli od środka - lekarze obejrzeli krtań, tchawicę, oskrzela. Po badaniach chorzy przeszli terapię tlenem i wysokim ciśnieniem w komorze hiperbarycznej, by zmniejszyć ryzyko niewydolności dróg oddechowych.
Strzelec dodał, że to, co się stało w środę na Pniówku - wybuch metanu, po którym nie ma się gdzie schować i fala uderzeniowa - prowadzi także do innych urazów, złamań.
Leczenie poszkodowanych górników będzie trwało wiele miesięcy. Blizny będą wymagały długotrwałej rehabilitacji, która rozpoczęła się zaraz po przyjęciu pacjentów do szpitala, by ich sprawność motoryczna była jak największa.
- Choroba oparzeniowa jest bardzo obciążająca dla organizmu. Prowadzi do katabolizmu (katabolizm jest procesem rozpadu tkanek mającym na celu zaspokoić potrzeby energetyczne organizmu - red.). Oprócz leczenia powierzchni ciała, tego, co widzimy, oparzeń dróg oddechowych przy pomocy operacji i opatrunków, wymaga wspomagania żywieniowego - mówił Strzelec. Pacjentom podawane są dożylnie, a nieprzytomnym dojelitowo specjalne mieszanki substancji odżywczych, by organizm miał wystarczającą ilość białka do gojenia ran.
Nad zdrowiem poszkodowanych czuwa zespół lekarzy, złożony z chirurgów, anestezjologów, internistów.
Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich