- To będzie długie, drobiazgowe i skomplikowane badanie sekcyjne. Każdy ślad może pomóc nam w odtworzeniu, przez co chłopiec musiał przejść przed śmiercią - mówi Tomasz Ozimek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie. W zaplanowanej na środę sekcji - oprócz lekarzy medycyny sądowej - bierze udział prokurator i policyjny technik kryminalistyki. Oprawca chłopca, 27-letni Dawid B., przyznał się do winy, ale odmówił składania wyjaśnień.
Po godzinie 9 trwały przygotowania do badań sekcyjnych.
- Trudno stwierdzić, kiedy poznamy wstępne wyniki sekcji. Należy spodziewać się, że specjaliści pracujący w Zakładzie Medycyny Sądowej Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach będą bardzo drobiazgowo analizować wszystkie obrażenia chłopca - przekazuje prokurator Tomasz Ozimek.
Podkreśla, że śledczy chcą poznać przyczynę zgonu chłopca, ale też dowiedzieć się jak najwięcej o innych obrażeniach, które miał Kamil.
Czytaj reportaż Małgorzaty Goślińskiej: Kamil cierpiał tyle dni. A gdzie wy wtedy byliście?
- Dzięki temu będziemy w stanie odtworzyć, przez co musiał przechodzić chłopiec. Da to nam możliwość zweryfikowania, jakie rany i kiedy były mu zadawane - przekazuje prokurator.
Tomasz Ozimek zaznaczył, że po otrzymaniu wstępnych wyników sekcji będą podejmować decyzje dotyczące zmiany zarzutów przedstawionych podejrzanym w tej sprawie - ojczymowi i matce chłopca.
Koszmar ośmioletniego chłopca
Katowany przez ojczyma ośmiolatek był przez ponad miesiąc leczony w GCZD. Zmarł w poniedziałek rano na skutek postępującej niewydolności wielonarządowej, do której doprowadziła poważna choroba oparzeniowa i ciężkie zakażenie całego organizmu, spowodowane rozległymi, długo nieleczonymi ranami oparzeniowymi.
Śledztwo w sprawie śmierci Kamila prowadzi Prokuratura Okręgowa w Częstochowie. Jak w poniedziałek informowali śledczy, po uzyskaniu wstępnych wyników sekcji zwłok będą podejmowane decyzje dotyczące zmiany zarzutów przedstawionych podejrzanym w sprawie ojczymowi Kamila Dawidowi B. i matce chłopca Magdalenie B. Nie wiadomo jeszcze, kiedy to nastąpi. Ojczym dotychczas był podejrzany o usiłowanie pozbawienia życia swojego pasierba poprzez polewanie go wrzątkiem i umieszczanie na rozgrzanym piecu, a także znęcanie się nad ośmiolatkiem ze szczególnym okrucieństwem. Matka Kamila jest podejrzana o narażanie swego dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia, a także udzielenia pomocnictwa mężowi w znęcaniu się nad chłopcem.
Czytaj też: Fala sejmowych komentarzy po śmierci Kamila. "Państwo nie ma mocy sprawczej do tego, by chronić ofiary"
Koszmar ośmioletniego Kamila
O życie skatowanego Kamila lekarze z w Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach walczyli przez 35 dni.
"Bezpośrednią przyczyną śmierci chłopca była postępująca niewydolność wielonarządowa. Doprowadziła do niej poważna choroba oparzeniowa i ciężkie zakażenie całego organizmu, spowodowane rozległymi, długo nie leczonymi ranami oparzeniowymi. Kamilek przez cały czas pobytu w szpitalu był głęboko nieprzytomny" - przekazało 8 maja rano Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka.
Częstochowski sąd zdecydował, że najmłodsze dzieci, które mieszkały z Dawidem i Magdaleną B., trafią do pieczy zastępczej, a starsze do placówki opiekuńczo-wychowawczej. Magdalena B. ma szóstkę dzieci - dwójkę najmłodszych z obecnym mężem Dawidem B., a czwórkę pozostałych z innymi dwoma mężczyznami. Najstarsze z dzieci ma 11 lat, a najmłodsze urodziło się w ubiegłym roku.
Pięć wniosków o zabezpieczenie
Zanim doszło do koszmaru, dyrekcja Pomocy Społecznej w Olkuszu wysłała do sądu pięć wniosków o zabezpieczenie ośmioletniego Kamila. Chodzi o okres od sierpnia 2022 roku do lutego 2023 roku, gdy rodzina chłopca mieszkała w Olkuszu. - W naszej opinii dochodziło do zagrożenia zdrowia i życia dziecka - mówi dyrektorka ośrodka Magdalena Jajkiewicz.
- Wniosków z ośrodka do sądu za okres, w którym rodzina przebywała w Olkuszu, było pięć. Średnio co miesiąc była przekazywana informacja do sądu o tym, co dzieje się w tej rodzinie. W pierwszej informacji do sądu przekazaliśmy, że rodzina została objęta wsparciem asystenta. Na początku oczywiście trudno nam było nawiązać jakiś kontakt z rodziną, ale zależało nam na tym, by sąd miał w to wszystko wgląd i wiedział, jak wygląda sytuacja - opowiada w rozmowie z TVN24 Magdalena Jajkiewicz, dyrektorka Ośrodka Pomocy Społecznej w Olkuszu.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24