Gliwicka prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Dariuszowi P., podejrzanemu o podpalenie domu, w którym mieszkała jego rodzina. Zginęło wówczas pięć osób – jego żona i czworo ich dzieci. Opinia biegłego wskazała na celowe podłożenie ognia. Mężczyzna nie przyznaje się do winy. Grozi mu nawet dożywocie.
Informację o zakończeniu śledztwa i skierowaniu do sądu aktu oskarżenia przekazał w czwartek prok. Piotr Żak z gliwickiej prokuratury. Sprawą zajmie się rybnicki ośrodek Sądu Okręgowego w Gliwicach.
Prokuratura zarzuca Dariuszowi P. podpalenie domu
- Prokurator zarzucił oskarżonemu, że w dniu 10 maja 2013 roku w Jastrzębiu Zdroju, działając z bezpośrednim zamiarem pozbawienia życia Joanny P., Marcina P., Małgorzaty P., Agnieszki P., Justyny P. oraz Wojciecha P., sprowadził zdarzenie zagrażające życiu i zdrowiu wielu osób, mające postać pożaru budynku jednorodzinnego, w następstwie czego spowodował u 5 osób obrażenia ciała m.in. w postaci oparzeń (…) twarzy, klatki piersiowej, dróg oddechowych, obrzęku płuc, obrzęku mózgu, prowadzących do zaostrzającej się niewydolności krążeniowo–oddechowej, skutkujących zgonem pokrzywdzonych oraz usiłował pozbawić życia Wojciecha P., jednak celu tego nie osiągnął z uwagi akcję ratowniczą - poinformowała prokuratura.
Według niej, w nocy 10 maja 2013 r., około godziny 1:40, Dariusz P., po opuszczeniu mechanizmów rolet zainstalowanych w oknach swego domu jednorodzinnego, "dokonał jego podpalenia podkładając ogień w 6 miejscach".
P. został zatrzymany i aresztowany pod koniec marca 2014 r. W procesie będzie mu groziła kara nie mniejsza niż 12 lat więzienia, maksymalnie – dożywocia.
"Dostosowywał wyjaśnienia do materiału dowodowego"
- Oskarżony nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu. Jego wyjaśnienia były zmienne w toku procesu. Zdaje się, że dostosowywał je do gromadzonego materiału dowodowego - mówił podczas czwartkowego briefingu w Gliwicach prok. Żak. - Po zdarzeniu (…) podjął szereg czynności mających na celu odwrócenie podejrzeń od swojej osoby. Można jednak powiedzieć, że te działania były nieudolne i – wręcz przeciwnie – wskazywały na sprawstwo Dariusza P. - zaznaczył śledczy.
Prok. Żak relacjonował podczas briefingu, że w akcie oskarżenia znalazł się zarzut "sprowadzenia zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób w postaci pożaru, w następstwie którego sześć osób odniosło poważne obrażenia ciała, z których pięć osób zmarło oraz usiłowanie zabójstwa jednej osoby". Dowody wskazują, że oskarżony działał "w zamiarze bezpośrednim pozbawienia życia członków swojej rodziny".
Śmierć w płomieniach
Do tragedii doszło 10 maja 2013 roku. W pożarze domu jednorodzinnego w Jastrzębiu Zdroju zginęło pięć osób: matka i czworo dzieci. Jak wykazała sekcja zwłok, przyczyną śmierci ofiar było zatrucie tlenkiem węgla. Przeżył jedynie najstarszy syn, Wojciech. Dariusza P. nie było wówczas w domu. Jak twierdził, był w oddalonym o kilka kilometrów warsztacie stolarskim.
Policja szybko ustaliła jednak, że kłamał: gdy wybuchł pożar, jego telefon logował się w okolicach domu. Co więcej, Dariusz P. podczas śledztwa przyznał, że sam wysyłał sobie SMS-y z pogróżkami, aby skierować śledztwo na fałszywe tory - chodziło o zasugerowanie, że podpalaczem jest inna osoba, która miała mu grozić. Podczas śledztwa znaleziono przy nim telefon, z którego wysyłano te wiadomości.
- Tu zasięgnięto opinii biegłego lingwisty, który stwierdził, że wiadomości zarówno u odbiorcy jak i nadawcy tekstu zostały sporządzone przez tę samą osobę - wyjaśnił prok. Żak. Dodał, że ich treść porównywano też m.in. z tekstem wywiadu, którego P. udzielił dziennikarzom. - Ostatecznie oskarżony przyznał, że sam pisał do siebie te wiadomości, wiedząc że nie posiada dostatecznego alibi - dodał śledczy.
Sekcja zwłok... myszy
W śledztwie m.in. przeprowadzono sekcję zwłok myszy podłożonej przez oskarżonego, by upozorować przypadkowe powstanie pożaru. Chodziło o zasugerowanie, że gryzoń przegryzł kable, doprowadzając do zwarcia. Okazało się jednak, że zdechł wcześniej niż doszło do pożaru, na skutek urazu mechanicznego. Niezależnie od tego stwierdzono, że kabel został przecięty.
- Prokurator zasięgnął tutaj dwóch opinii – biegłych z zakresu mechanoskopii, którzy stwierdzili, że kabel został przecięty narzędziem takim jak nóż oraz biegłych z zakresu weterynarii i patomorfologii, którzy wskazali, że mysz padła na skutek urazu mechanicznego i na pewno nie od działania prądu elektrycznego - zauważył prok. Żak.
Źródła ognia
Opinia biegłych z zakresu pożarnictwa jednoznacznie wskazywała, że pożar nie był nieszczęśliwym wypadkiem. Ogień podłożono w domu w sześciu miejscach. Żaluzje były zamknięte i zablokowane w taki sposób, by nie można ich było otworzyć. W domu nie było śladów włamania.
Powierzchnia pożaru była niewielka - ok. 15 m kw. Jego ognisko znajdowało się na piętrze domu jednorodzinnego, paliła się część schodów i szafa.
Prokuratura nie ma wątpliwości, że to Dariusz P. podłożył ogień w domu, w którym spała jego żona i dzieci. Motywem przestępstwa miała być chęć uzyskania pieniędzy z polis. Według ustaleń śledztwa Dariusz P. na krótko przed pożarem zawarł szereg umów ubezpieczeń majątkowych i osobistych – na wysokie kwoty. Z domu usunął wartościowe przedmioty.
Z wiedzy prokuratury wynika, że oskarżony miał poważne długi. Śledczy w czwartkowym komunikacie podali, że chodziło o "znaczne zadłużenie w Urzędzie Skarbowym, a także z tytułu obowiązków alimentacyjnych".
Symulował niepoczytalność
- Biegli stwierdzili, że oskarżony w czasie popełniania czynu był poczytalny, co oznacza, że może on odpowiadać przed sądem - wskazał prok. Żak.
Z komunikatu prokuratury wynika też, że biegli stwierdzili u oskarżonego cechy osobowości psychopatycznej.
Przeprowadzenie obserwacji psychiatrycznej zapowiadano już krótko po zatrzymaniu P. Wobec Dariusza P. prowadzone były wcześniej inne sprawy karne o charakterze gospodarczym. Podczas zleconych w ich ramach badań, przeprowadzonych w warunkach ambulatoryjnych, biegli uznali go za niepoczytalnego (teraz będą one weryfikowane).
P. najprawdopodobniej symulował niepoczytalność m.in. czerpiąc wiedzę ze znalezionej u niego w domu książki "Psychiatria kliniczna i pielęgniarstwo psychiatryczne". - W jednym ze swoich listów Dariusz P. relacjonując swoje dolegliwości opierał się na znajdującym się w tym podręczniku opisie pacjentki ze schizofrenią. Swój stan psychiczny opisał jednak z pozycji lekarza (obserwatora), a nie pacjenta - wyjaśniła w komunikacie prokuratura.
- Oskarżony podejmował działania, które miały wskazywać, że jest osobą niepoczytalną. W pewnym momencie swoich wyjaśnień wskazywał, że do pewnych działań nakłaniał go nieistniejący "Waldi". Ta osoba miała mu wskazywać, aby podpalił pewne elementy wyposażenia mieszkania, aby spowodować pożar - dodał w czwartek prok. Żak.
Proces poszlakowy
Odnosząc się do pytań dziennikarzy, prokurator przyznał, że proces Dariusza P. będzie poszlakowy. Zaznaczył jednak, że ciąg tych poszlak tworzy zamknięty łańcuch tak, że pozostałe wersje (w śledztwie szczegółowo sprawdzone) są nieprawdopodobne. Ocenił również, że obecnie nie ma podstaw dla ew. wniosku o wyłączenie jawności procesu.
5 ofiar pożaru
W wyniku pożaru zmarło pięć osób, ocalał tylko najstarszy syn. Na miejscu zginęła 18-letnia najstarsza córka, czterolatka - w trakcie udzielania pomocy. Potem w szpitalach w Jastrzębiu Zdroju i Cieszynie zmarli kolejno: 10-letni chłopiec i 40-letnia matka dzieci oraz 13-letnia dziewczynka.
Cała piątka spoczęła w jednym grobie na cmentarzu w Jastrzębiu Zdroju. Żegnali ich członkowie rodziny, mieszkańcy miasta i metropolita katowicki abp Wiktor Skworc, który przed tragedią odwiedził rodzinę P. podczas swej wizytacji w parafii. Podczas uroczystości pogrzebowych abp Skworc wspominał zaangażowanie rodziny P. w życie Kościoła - 10-latek był ministrantem, jego starsze siostry działały w stowarzyszeniu Dzieci Maryi, a rodzice byli związani z ruchem "Światło-Życie". P. miał opinię przykładnego ojca i wzorowego męża.
Do tragedii doszło w maju 2013 r. w Jastrzębiu-Zdroju:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: NS / Źródło: TVN 24 Katowice, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24