Tak jest
Aleksandra Chrzanowska
Ja nie wiem, czy my czekamy na to, aż ktoś umrze i dopiero wtedy zostaną podjęte jakieś realne działania - mówiła w drugiej części "Tak jest" Aleksandra Chrzanowska ze Stowarzyszenia Interwencji Prawnej. Doradczyni integracyjna była świadkiem tego, jak byli traktowani przez polskie służby migranci koczujący na granicy w Usnarzu-Górnym. Jak mówiła w rozmowie z Andrzejem Morozowskim, niezależnie od postanowienia wydanego przez Europejski Trybunał Praw Człowieka, "Polskę obowiązuje konwencja genewska, obowiązuje konstytucja, która mówi o prawie do azylu i zasadzie nieodsyłania ludzi w miejsce, gdzie ich życie jest zagrożone i ustawa o udzielaniu cudzoziemcom ochrony, na podstawie której w momencie, kiedy ktoś prosi o ochronę, powinien być bezwzględnie wpuszczony". - Staż Graniczna powinna przyjąć wniosek o udzielenie ochrony międzynarodowej - dodała. - W lesie spotkaliśmy ośmiu mężczyzn (trzech Afgańczyków, trzech Irakijczyków i dwóch Jemeńczyków), bardzo głodnych, przestraszonych, zmarzniętych, zmokniętych, którzy opowiedzieli nam o tym, że już od kilkunastu dni próbują się przedostać na polską stronę. Za każdym razem, kiedy spotykali polską Straż Graniczną i wyraźnie mówili, że chcą się ubiegać o ochronę międzynarodową, byli w dosyć brutalny sposób odpychani z powrotem na białoruską stronę - opowiadała.