Jeden na jeden
Andrij Deszczycia
Jestem dumny z tego, jak walczy nasze wojsko, ale brakuje nam wsparcia innych państw - powiedział w "Jeden na jeden" w TVN24 Andrij Deszczycia, ambasador Ukrainy w Polsce. Miał kończyć swoją misję dyplomatyczną w Polsce, ale - jak mówił - wybuchła wojna, więc zostanie, dopóki jego kraj nie wygra. W rozmowie z Agatą Adamek przyznał, że od 2014 roku nigdy nie miał dobrych relacji z Ambasadą Rosji w Polsce. - Ambasador Rosji jeszcze przed wojną krytykował Polskę, teraz kłamie o wojnie w Ukrainie. Nie zachowuje się jak dyplomata. Są podstawy do tego, by został wydalony - ocenił. Jego zdaniem, w Ukrainie musi być misja pokojowa, militarna, żeby korytarze humanitarne były bezpieczne. - Wczoraj został ostrzelany pociąg, który miał wyjechać z Kijowa. Jak mamy ufać Putinowi, który mówi, że ludzie mogą wychodzić, a potem okazuje się, że ktoś oddaje przykaz, żeby ostrzeliwać? – wspomniał. W drugiej części programu, dostępnej tylko w TVN24 GO, Andrij Deszczycia był pytany o ludzi z otoczenia prezydenta Rosji. Stwierdził, że zaufane osoby Putina zaczynają teraz uciekać, bo dostają prawdziwe informacje, co dzieje się w Ukrainie. - Ci, którzy z nim zostają, mają do stracenia stanowiska i forsę - stwierdził.