Bez polityki
Maja Heban: jest presja na osoby trans, żeby po zrobieniu tranzycji już były zadowolone
O tym zapominam, wszyscy zapominają, że coming outy to jest coś, co się ciągnie i ciągnie - mówi w rozmowie z Piotrem Jaconiem Maja Heban. - Jestem wyoutowana na studiach, dobra, ale potem kończę studia, idę do pracy i nagle okazuje się, że tego coming outu znowu nie było i znowu go trzeba robić. Albo nie trzeba. Za każdym razem, jak się trochę zmienia otoczenie, to trochę się wchodzi do szafy, nawet nieświadomie - opowiada transaktywistka. Jak wyglądała jej droga? Ile razy musiała odpowiadać na pytanie "a co, jak zrobisz to wszystko i będziesz żałować"? Jak zaznacza w rozmowie z Piotrem Jaconiem, "jest presja na osoby trans, żeby po zrobieniu tranzycji już były zadowolone" a "bycie trans ogólnie jest trudne". - Staram się ludziom mówić, żeby nie oczekiwali, że to rozwiąże wszystkie problemy. Tranzycja jest trochę jak pójście na psychotropy, jak się ma depresję. To są narzędzia do tego, żeby tu i teraz było lepiej i żeby można było faktycznie lepiej funkcjonować. Ale jeżeli całe życie miało się konflikt wewnętrzny i nienawidziło się własnego życia albo własnego ciała, to zmienia człowieka i nad tym potem trzeba pracować jeszcze przez długie lata - mówi. Heban opowiada także o poczuciu humoru, zdjęciach z dzieciństwa i o powrotach w rodzinne strony. - Pogodziłam się z tym, że kontakty z dawnym życiem będą niezręczne - zaznacza. Ile szczęścia jest w stanie znaleźć teraz w Polsce? - Dużo się zmieniło na dobre przez ostatnie dwa lata - odpowiada. - Ta cała nagonka sprawiła, że się trochę odbiliśmy od dna - dodaje