Bez polityki
Tomasz Ziętek o filmach "Hiacynt" i "Żeby nie było śladów": mam wrażenie, że ze sobą konkurują
Nagroda to ważny element i super być uznanym przez środowisko, ale jeszcze nie wiadomo czy ją otrzymam - powiedział w programie "Bez polityki" aktor Tomasz Ziętek. W konkursie głównym 46. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni uczestniczy 16 filmów - wśród nich "Żeby nie było śladów" Jana P. Matuszyńskiego oraz "Hiacynt" Piotra Domalewskiego, w których Ziętek gra główne role. - Z mojej perspektywy wolałbym, żeby te filmy wyszły w odstępie, bo mam wrażenie, że ze sobą konkurują - wyjaśniał. Aktor w rozmowie z Piotrem Jaconiem opowiadał o tym, jak pracowało się na planie obu filmów. - Zupełnie inaczej gra się u tych reżyserów. Z Piotrem Domalewskim miałem okazję już dwa razy pracować, więc mamy zupełnie inny pułap startu i zupełnie inny rodzaj współpracy, też przez to, że był tam Piotrek Sobociński (operator filmowy - red.). To tak jakby z kolegami pojechać na wyjazd wakacyjny. To zupełnie inna relacja. Z Jankiem (Matuszyńskim - red.) znaliśmy się tylko na płaszczyźnie zawodowej. To były zupełnie dwa różne filmy - tłumaczył. - Tak blisko, podobny okres, ale to jest zupełnie inny rodzaj pracy - dodał.
Tomasz Ziętek podkreśił, że pandemia COVID-19 mocno utrudniała pracę na planie. Jak mówił, film "Żeby nie było śladów" był "naznaczony pierwszym lockdownem, zdjęcia przesunęły się o pół roku, więc to było bardzo trudne". - A przy okazji "Hiacynta" dotkliwe było to, że wiele osób chorowało na planie i mieliśmy przerwę w zdjęciach. To było bardzo duże utrudnienie - stwierdził.
W rozmowie z Piotrem Jaconiem mówił też o współpracy z koordynatorem scen intymnych. Jak powiedział, bardzo się cieszy, że taka funkcja się pojawiła. - Poszanowanie dla ciała aktora, dla jego psychiki, wszyscy mamy różne doświadczenia, niektórzy mają straszne, uwzględnienie tych osób i ich potrzeb - genialna sprawa - mówił. - Oprócz tego, że taka osoba jest na planie i dba o to, żebyśmy my czuli się komfortowo, to jest też taką osobą, która dba o to, że pokazujemy tylko to, na co się umówiliśmy wcześniej. To jest poprzedzone rozmową, jakie są nasze granice, jakie są potrzeby, co musimy zrealizować w ramach tego filmu - wyjaśniał. Dodał, że granie scen intymnych było bardziej komfortowe za sprawą tej osoby . Ocenił, że "dobrze, że jest w końcu ktoś, kto pilnuje porządku na planie".