|

O 6 km/h za szybko i nieostrożnie przy przejściu. Magda nie żyje, kierowca w sądzie

Magda zmarła niespełna trzy godziny po wypadku
Magda zmarła niespełna trzy godziny po wypadku
Źródło: Archiwum prywatne rodziny
Córka była połamana, poobijana, zmiażdżona. Ważyła 50 kilogramów, miała 170 centymetrów, była filigranowa, a samochód, który w nią uderzył, olbrzymi. Nie miała szans - mówiła w sądzie Aneta, matka trzynastoletniej Magdy. Dziewczynka zginęła na przejściu dla pieszych. Kierowca, według biegłego, przekroczył dopuszczalną prędkość o 6 km/h, ale nie był ostrożny, dlatego stanął przed sądem. Bliscy zmarłej w wyliczenia inżyniera nie wierzą. - Będę zmagał się z bólem, wynikającym z tego zdarzenia, do końca życia - powiedział oskarżony.Artykuł dostępny w subskrypcji

"Właśnie skończyłam trening, idę do domu" - powiedziała do koleżanek Magda. Rozmawiały we trójkę przez aplikację Messenger. "Ale teraz muszę przejść przez przejście dla pieszych, poczekajcie chwilę" - dodała.

Nastolatka opuściła rękę z telefonem - tak twierdzi jej przyjaciółka - nie rozłączyła połączenia i weszła na przejście przy ulicy Długiej w Żelechowie pod Garwolinem.

Zuzia (koleżanka trzynastolatki): - Nagle usłyszałam, że coś w Magdę uderzyło. Zaczęłam krzyczeć do telefonu "Madzia", krzyczałam kilka razy, ale ona już nie odpowiadała. Telefon dalej działał. Nagle usłyszałam głos mężczyzny, krzyczał: "przepraszam, nie zauważyłem cię".

Magda nie otworzyła już oczu. Zmarła tego samego dnia w szpitalu w Garwolinie.

Kierowca, który śmiertelnie potrącił nastolatkę, przekroczył dopuszczalną prędkość o 6 km/h - wyliczył powołany w tej sprawie biegły. Ten sam specjalista uznał, że Magda przyczyniła się do wypadku, bo powinna się rozejrzeć, zanim weszła na jezdnię. Winę, stwierdził jednak, ponosi kierowca SUV-a, który powinien być ostrożniejszy przy przejściu dla pieszych.

12 września przed Sądem Rejonowym w Garwolinie ruszył proces kierowcy. Mężczyźnie grozi osiem lat więzienia.

W wyniku potrącenia dziecka zmarło w szpitalu
W wyniku potrącenia dziecka zmarło w szpitalu
Źródło: Artur Węgrzynowicz / tvnwarszawa.pl

***

W rodzinnym domu mówili: "Madzia to niedługo nam z lodówki wyskoczy". Wszędzie jej było pełno.

- Córka kochała życie, miała wielu przyjaciół i wiele zainteresowań. Była takim dzieckiem, które miało dobry kontakt i z trzylatkiem, i trzynastolatkiem, i nawet 103-latkiem. Każdego traktowała z szacunkiem, potrafiła podnieść na duchu - powiedziała mi jeszcze przed rozprawą Aneta, mama Magdy. - Wpadała częstokroć do domu naszych znajomych. Mówiła: "Cześć wujek, cześć ciocia, jak ci minął dzień? Jak ci mija życie?". To były jej stałe teksty. Madzia działała tam, gdzie tylko mogła. Była w kole misyjnym, w harcerstwie, grała na gitarze, została wolontariuszką w Caritasie. I grała w siatkówkę. 29 sierpnia 2024 roku poszła na ostatni trening, za kilka dni miała zacząć siódmą klasę.

Dobrze się uczyła, chciała studiować medycynę.

Zginęła 130 metrów od domu.

Magda miała rozpocząć naukę w siódmej klasie
Magda miała rozpocząć naukę w siódmej klasie
Źródło: Archiwum prywatne

"Nie widziałem cię, przepraszam"

Za kierownicą białego range rovera sport siedział 25-letni Patryk P., zawodowy kierowca, trzeźwy, niekarany. Przejeżdżał przez Żelechów ulicą Długą (ma w tym miejscu po jedynym pasie w każdym kierunku), kierował się w stronę Garwolina. To jedna z głównych ulic w mieście. Niedaleko szkoły, tuż przy kościele. Bardzo ruchliwe miejsce.

Było pogodnie, na drodze sucho. Magdę potrącił, kiedy przejeżdżał przez skrzyżowanie z ulicą Piłsudskiego. Trzynastolatka przechodziła przez oznakowane przejście dla pieszych bez sygnalizacji świetlnej. Dochodziła dwudziesta, jeszcze nie zdążyły włączyć się latarnie.

Czytaj także: