Bez polityki
Janerka: nie jestem fanem tego, co robię, ani siebie
Dla mnie to nie jest już aż tak ważne - wyznał Lech Janerka w rozmowie z Piotrem Jaconiem w programie "Bez polityki". Skomentował w ten sposób otrzymanie aż pięciu statuetek podczas 30. jubileuszowej gali Fryderyków. Dodał, że jego nieobecność na gali rozdania nagród wyglądała jak manifestacja, ale nią nie była. Wyjaśniał, że jego żona była po operacji oka. - Myśmy tym żyli, a nie Fryderykami, koncertami - mówił. Dodał jednocześnie, że "taki Fryderyk może być katapultą dla młodych ludzi". Muzyk, kompozytor i autor tekstów skończył właśnie 71 lat. Pytany o wiek stwierdził, że nie myśli o tym. - Czasami rzeczywistość mi o tym przypomina. W 1965 albo 1966 roku zacząłem się uczyć jeździć na nartach i okazało się za którymś razem, gdy kupowałem karnet, że mam zniżkę. Pani w kasie mówi: proszę pana, pana już chyba zniżka obowiązuje. A ja mówię: a niby czemu? No bo pan mi wygląda na emeryta - opowiedział Janerka. Pytany o to, czy śledzi twórczość innych muzyków stwierdził, że "żeby opowiadać jakąś tam bajkę, wcale nie trzeba znać innych". - No więc ja opowiadam swoją bajkę i niespecjalnie się przejmuję tym, co robią inni - wyznał Janerka. Przyznał, że czasem słucha twórczości innych, ale to w wyjątkowych sytuacjach, gdy zostanie mu coś polecone. - Są pewne kryteria w muzyce rockowej. Dla mnie takim kryterium jest to, że jest to rzecz bardzo autorska. Jeżeli poza zespołem jest autor tekstów, choreograf, makijażysta, ktoś inny komponuje, a zespół tylko wykonuje, to dla mnie to nie jest zespół rockowy - powiedział muzyk. Pytany o to, jaki ma stosunek do nazywania go artystą, stwierdził, że zaakceptowałby to miano, gdyby "jakość tego, co robi, była wyższa". - Nie jestem fanem swojej twórczości. Siebie też nie lubię. Człowiek powinien siebie samodoskonalić. Jeżeli zaczyna być zadowolony to niedobrze - powiedział wprost Janerka. Kompozytor mówił też o swoim dzieciństwie i "traktowaniu siebie twardo". - Rodzice uważali, że powinienem być mechanikiem samochodowym, ale ponieważ moi znajomi szli do ogólniaka, to powiedziałem, że też chcę. To oni powiedzieli, że tu kończy się nasze wspomaganie, radź sobie - wspominał. Pytany o to, czy rodzice w pewnym momencie docenili wybraną przez niego drogę, powiedział: ojciec się wstydził, że pisano o mnie w gazetach, a mama ciągle się pytała, kiedy pójdę do jakiejś pracy. - Chwilę to trwało, ja się tym nie przejmowałem. Z rodzicami praktycznie nie rozmawiałem, oni zajmowali się swoimi sprawami, ja swoimi - dodał.