Żołnierz usiadł na podłodze i popłakał się. W aplikacji oglądał narodziny córki

Żołnierz oglądał narodziny swojej córki przez telefon
Żołnierz oglądał narodziny swojej córki przez telefon
Źródło: Tracy Dover, Haley Lindsey | Facebook, Twitter

Podróżujący, którzy w piątkowe popołudnie czekali na samolot z Dallas do Jackson w USA, byli świadkami niecodziennego połączenia telefonicznego. Żołnierz czekający na opóźniony lot do domu usiadł na podłodze, włączył telefon i obejrzał... narodziny swojej córki.

Żołnierz amerykańskiej armii Brooks Lindsey z Brandon w amerykańskim stanie Missisipi, który przebywał na obozie treningowym w Fort Bliss w Teksasie, dostał kilka dni temu wiadomość od żony Haley, że ich córka Millie przyjdzie na świat dwa tygodnie przed terminem. Lekarze zdecydowali się przyspieszyć poród z powodu komplikacji ciąży.

Mężczyzna otrzymał pozwolenie na szybki powrót do domu i miał lecieć z Dallas do Jackson w piątek o 15:55, kilka godzin po tym, gdy żonie odeszły wody. Okazało się jednak, że lot będzie opóźniony dwie godziny i - jak komentowała później żona żołnierza - było to szczęście w nieszczęściu.

Niecodzienna rozmowa

Dzięki temu, że lot był opóźniony, gdy zaczęła się akcja porodowa, Brooks Lindsay siedział na lotnisku i miał dostęp do internetu. Mógł więc oglądać narodziny córki przez aplikację.

- Gdyby Brooks nie miał opóźnienia, to byłby wtedy w powietrzu bez dostępu do FaceTime! – zauważyła żona Lindseya.

Inni podróżujący, którzy w piątkowe popołudnie również czekali na samolot do Brandon, byli więc świadkami niecodziennej rozmowy. Lindsey usiadł na podłodze poczekalni i z przejęciem uczestniczył w narodzinach córki.

- Brooks powtarzał, że wszystko jest w porządku i że dobrze mi idzie, a ja słyszałam go mówiącego 'wow', kiedy parłam - w rozmowie z "The Independent" wspominała matka Millie. - W tym czasie mogłam usłyszeć przez telefon ludzi dopingujących na lotnisku.

"Nie chciałabym, żebyśmy zapomnieli o naszych żołnierzach"

Jednym ze świadków rozmowy w poczekalni lotniska była Tracy Dover, która zrobiła zdjęcie żołnierzowi w tym niezwykłym momencie i opisała wydarzenie na Facebooku, dzięki czemu historia szybko stała się popularna w sieci. Tylko na Facebooku zdjęcie Dover zostało udostępnione 120 tysięcy razy.

"Płakał, a my byliśmy poruszeni. Wszyscy daliśmy mu trochę prywatności. Kiedy usłyszeliśmy płacz dziecka, cieszyliśmy się razem z nim" - napisała Dover i dodała: "Chcę się tym podzielić, bo nie chciałabym, żebyśmy zapomnieli o naszych żołnierzach, którzy służą nam każdego dnia i o ich poświęceniu".

"Lot Brooksa Lindseya był opóźniony. Musiał oglądać narodziny swojej córki przez FaceTime".

Urodzona o 17:23

Millie przyszła na świat o godzinie 17:23. Waży ponad 3 kilogramy. Ojciec dotarł do szpitala dwie godziny później.

- Kiedy przyszedł o 19:20, byłyśmy z Millie same. Wziął ją na ręce i przez kilka minut powtarzał: nie mogę uwierzyć, że mamy dziecko - powiedziała matka.

Autor: jog//ŁUD / Źródło: BBC, The Independent, Facebook

Czytaj także: